Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

środa, 26 czerwca 2013

Światowo...

Czasem człowiek musi... inaczej się udusi. No więc mnie naszło na wyjście do świata. Wielkiego świata.  Z koleżanką wybrałam się do Rotterdamu. Do wyboru była jazda samochodem i robienie za Boba trzeźwego jak świnia, względnie dobrowolne skazanie się na transport publiczny, co też uczyniłam. Wydostanie się z mojej wiochy bez samochodu to istna wyprawa. Jeden autobus na godzinę zaliczający wszelkie malownicze wioski i wioseczki po drodze.
Wybierając knajpę kierowałyśmy się dwoma czynnikami  - byle było miejsce koło kominka (czy jak tam zwał te ogródkowe grzacze)  i nie straszyli muzyką. Dosyć szybko nam się to udało. Pozornie.  Ni z tego ni z owego muzykę zmieniono na przyśpiewki juhaskie czy tam inne holenderskie disco polo. Do tak atrakcyjnej muzy na bar wskoczyła jakowaś dziewoja. Sądząc po przyodzieniu i zażyłości z personelem pracownica tejże knajpy. Przymała koszulka, opięte legginso-spodnie na grubej dupie i bita śmietana serwowana na to cudne ciało... Tandeta na maksa. Chyba jedynie pani managjer na folwarku mogłaby ją przebić.  Ale miałyśmy miejsce tuż przy piecyku, a wiatr na dworze przewracał barierki, więc jakoś wystawianie się na szaleństwa pogodowe nie bardzo nam pasowało.
Po jakimś czasie do baru weszła wycieczka z Alcatraz.  Z 10 facetów w takich samych szaro-niebieskich koszulach z jakimś stemplo-nadrukiem.  Jeden z nich wskoczył raźno na stolik i rozpoczął disco pląsy. No bywa. Na zewnątrz przemknęła jakaś uciekająca panna młoda goniona przez króliczka. Przetarłam oczy. Sprawdziłam procenty na butelce piwa i chwilę potrzymałam w głowie myśl o wizycie u psychiatry...
Wkrótce do tandeciary na barze dołączył osobnik o gabarytach sumo  i rozpoczął swoje wygibasy. No bywa... Dziwne tylko, że ten bar się pod nimi nie zawalił. Na koniec sumo zdjął koszulę  trzęsąc zwojami tłuszczu w rytm "you can leave your hat on...."  a tandeciara  odziała się "seksownie" w jego namiot, znaczy się koszulę. O żesz kurwa... a to była dopiero 21!  Duszkiem dopiłyśmy piwo, zapłaciłyśmy i dałyśmy nogę.

Na zewnątrz czekał na nas Hitchock. A właściwie jego ptaki. Dwie solidnie wypasione mewy (a może jakieś ptactwo mewopodobne) zacięcie walczące o zwłoki gołębia. Hałas przy tym robiły i dźwięki wydawały co najmniej mało przyjazne. Centrum Rotterdamu. No bywa.
Może i dobrze, ze zdjęcie niewyraźne... Fota nie oddaje gabarytow ptactwa.

W kolejnym barze muzyka była więcej niż dobra. Miejsce wynalazłam tuż przy piecyku. A obsługa miała klasę i wyjątkowy urok. Śliczne dziewczyny. Wrzuciłam je do kolekcji ładnych holenderek liczącej jak do tej pory 2 sztuki :) Choć te akurat miały mało holenderską  urodę. Pewnie jakieś latynoskie mieszanki.  Niestety. Wybiła godzina zero, znaczy się czas na ostatni autobus do domu i tak oto skończyło "wyjście do miasta". 

Naszła mnie refleksja, że im większy zapasiony obrzydluch tym mniejsze ma opory do eksponowania tych "walorów".  A jest wiele ślicznych dziewczyn, które nie "lansują się", choć by mogły. Może to się właśnie nazywa styl i klasa?

45 komentarzy:

  1. Jednym słowem zaliczyłaś odlotowe widowisko muzyczno- taneczne. Co kraj to obyczaj. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, chciałby się człowiek kulturalnie upić na mieście i nie może, bo mu inni juz zdążyli sie zwyczajnie nażłopać. Ale nie poddawaj się, jak widac po tym drugim przykładzie, można jeszcze znaleźć miejsca nie opanowane przez Barbarzyńców :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, w tym drugim lokalu tez na poczatku obok siedziala grupa ruskow, z czego jeden prowodyr grupy w dresach darl sie jak opetany. Na szczescie szybko sie wyniesli :D
      Dziwie sie tylko, ze ochrona go wpuscila w tym eleganckim ubranku. Normalnie to robia selekcje :)

      Usuń
    2. I dlatego ja nie lubię takich wypadów na miasto, mam złe wspomnienia! miałam jakiegoś pecha, zawsze doczepiali się jacyś pijani faceci a ja tego nie cierpię!i zamiast miało być wesoło i miło to było nie milo i nieraz niebezpiecznie! Pozdrawiam

      Usuń
    3. Do mnie nawet jak sie doczepia, to po jednym moim spojrzeniu uciekaja w podskokach :)

      Usuń
  3. Lubię te Twoje posty, fajnie opisujesz:-)Szkoda tylko ,że tak wcześnie do domu musiałyście znikać. Myślę ,że w Rotterdamie można dobrze się pobawić, chociaż nie byłam , tylko tam myślę:-) Jej , mam nadzieję,że kiedyś odwiedzę tamte rejony:-)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje bardzo. Milo mi, ze podoba sie moja bazgranina :)
      Nastepnym razem musze sobie zorganizowac jakiego Boba :)
      Wizyte w Holandii polecam, a jak sie zdecydujesz na wyprawe to chetnie wskaze godne uwagi miejsca, a moze i uda sie spotkac :)

      Usuń
    2. Tą bazgraninę czyta się jednym tchem i mało tego, chce się wracać:-)Holandię tak i myślę ,że nawet w tym jeszcze roku. Miło będzie też się spotkać na jakąś koffi:-)

      Usuń
    3. Super :) Daj znac kiedy i czy masz jakies sprecyzowane miejsce.
      Po takim komplementach zaczne posty tworzyc masowo ;)

      Usuń
  4. Oczekuję Twojej książki- masz taki styl pisania, że można odlecieć.
    Co do autobusu- i tak u was często jeździ, ja mam trzy na dobę, albo piechtobus- znaczy na nóżkach, niewiele bo osiem km.
    Panowie z tuszą różną uwielbiają się we wsi prezentować, do tego dochodzi drapanie się po klacie- takie od ramienia w poprzek aż do pasa, z miną kota który upolował mysz. Panie obawiają się komentarzy, więc raczej się nie rozbierają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cholera... Wyobrazilam sobie takiego goryla drapiacego sie po klacie... A ze wyobraznie niestety mam bujna, to posilki dzis mam z glowy ;)

      Usuń
    2. A co do ksiazki... Nikt by jej nie kupil ;) Ale dziekuje za docenienie :)

      Usuń
    3. Na pewno kupię...
      W większości te goryle są łyse, tu jakaś łysica lokalna występuje, bo dwudziestolatki takie z zakolami co najmniej, pewnie dlatego te klaty prezentują, że chociaż im tam włosów zostało...

      Usuń
    4. Moze za duzo testosteronu w powietrzu :D

      Usuń
  5. "Chyba jedynie pani managjer na folwarku mogłaby ją przebić." ahahahah bosko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja bym została w pierwszym barze, uwielbiam obserwować takie wybryki natury!:D Chociaż mój facet pewnie wolałby się zmyć z takiego miejsca bo jest aspołeczny na maxa i już nieraz opowiadał co zrobiłby z granatem w tramwaju pełnym ludzi. A może to ja się przyzwyczaiłam, bo chociaż rzadko gdzieś wyłażę wieczorami [a częściej przyjmuję gości:P] to u mnie na podlasiu takie sytuacje to raczej codzienność;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby na barze plasaly dziewczyny z drugiego baru, to bym nie oponowala. Ale te dwa monstra zaburzyly moje poczucie estetyki. To bylo po prostu obrzydliwe.

      Usuń
    2. Babcia mojego Męża spędziła wojnę na Podlasiu i do dziś opowiada o ludziach stamtąd- wszystkich wsadziła do jednego wora i wszyscy piją jak jeden. A ja akurat mam najtańszy pub w mieście pod oknem, o rzut kamieniem.

      Usuń
    3. Nie wiem czy to plus czy minus sąsiedztwo takiego pubu. Z jednej strony na imprezę w kapciach można wyskoczyć, a z drugiej, takie sąsiedztwo może być uciążliwe.

      Usuń
    4. Jeśli chodzi o kapcie to byłam kiedyś w jednej knajpie w Puławach, gdzie barmanki w wieku dojrzałym obsługiwały klientów [siedzących przy stołach nakrytych ceratami, takimi kuchennymi] chodząc w kapciach. Najlepsze jest to że schodziła tam się młodzież i były tam w weekendy normalne imprezy cieszące się ogromnym powodzeniem. Nie wiem jak jest teraz bo z gościem z Puław juz nie jestem widywana:P

      Usuń
    5. Bardzo mi sie podoba okreslenie "w dojrzalym wieku" az sie boje spytac jaki to wiek, bo okaze sie, ze przekroczylam ta kategorie ;)

      Usuń
    6. Nie no takie panie koło 60.:)

      Usuń
  7. Piwko z dodatkowymi atrakcjami:) musiało by zabawnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piwo i atrakcje gratis ;)
      BTW w Holandii nie ma opcji piwa z sokiem.

      Usuń
  8. Fajnie się Ciebie czyta. Ptactwo robinwrażenie, podobne spotkaliśmy w Helsinkach i lekko przerażały wielkością i totalną ignorancją człowieka..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziekuje :) Mewy byly wielkosci mojego kota. Wiec albo ptactwo spasione, albo kot maly :)

      Usuń
  9. Czasami lubię popatrzeć na kompletny kicz, ale szybko mi przechodzi, bo zawsze wtedy czuję się jakby zażenowana(nie umiem określić tego uczucia) w imieniu osób, które tak się zachowują...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie mam nic przeciwko tancom na barze, stole czy streaptizowi, ale... jesli chce cos takiego to wybiore odpowiedni lokal, z odpowiednio przygotowana obsluga i profesjonalistami, wzglednie w dobrym guscie.
      A kicz... hmmm... czasem moze byc, ale... kontrolowany i swiadomy :)

      Usuń
    2. Jak człowiek odpowiednio przygotowany psychicznie i nastawiony na odpowiedni rodzaj atrakcji to pewnie jest nawet te tańce byłyby do zniesienia. Ale jak wynika z twojej relacji to, że tak powiem - atrakcje napadły na ciebie z zaskoczenia :)))

      Usuń
    3. Nie wiem czy dałabym radę przygotować się na takie atrakcje... Chyba musiałabym sobie labotomię zrobić :D

      Usuń
  10. Woooooow !!!!!!!!!!!!!!!!!!! tylko pozazdrościć wyprawy tyż tak kce menska klata z wałkami tłuszczu spocona z resztkami owłosienia a i nie zapominajmy o białym podkoszulku na ramnionkach z żółtymi ozdobnikami w wiadomych miejscach wooooooow !!!!!!!!!!!!!!!! a te kozy grzejące to po co Wam, w Holandii zima teras jezd?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kozy to dlatego że pizga na dworcu centralnym i zimnica. W tym roku, na 178 dni bodaj 6 było z temperaturą powyżej 20 stopni!! O deszczu i wiatrach zamilczę. Więc jak ktoś narzeka na upały to mnie skręca.

      Usuń
    2. Ja już też mam dość tych rozpaczy nad ciepłem, jeszcze zupełnie niedawno słyszałam płacz, że jest za zimno. To zdjęcie z gołębiem jest okropne - nie wiedziałam, że takie zdjęcia można publikować.

      Usuń
    3. Okropne to było na żywo! Ale i tak lepsze niż te spaślak na barze. A czemu nie można?

      Usuń
    4. a to Kielce tam sobie "zaimportowaliście" od nasz bo Wiesz znaczy się pizdzi u Was jak w kieleckim na przystanku to może i folklor tyż swojski masz, żeby Ci smutno nie było a w ogóle to podobno TYN Rotterdam to stolica uciech wszelakich

      Usuń
    5. Do uciech wszelakich lepszy Amsterdam ;)
      A ja pamiętam taką piosenkę "kielecka jestem ja dziewczyna..." ;) Swoją drogą rodzina pochodzi z kieleckiego ;)

      Usuń
    6. Można publikować, ale wcześniej trzeba uprzedzić o drastyczności.

      Usuń
  11. Ja tam byłabym przeszczęśliwa z nadmiaru tylu wrażeń!!! Wycieczka z Alcatraz, uciekająca panna młoda, Hitchock... Moja przyjaciółka mieszkała w Rotterdamie przez rok ale tylu przeżyć ile Ty zaliczyłaś podczas jednego wyjścia na miasto... nie było jej dane... Same nudy i smuty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrz, a mnie się ciągle jakieś atrakcje trafią :)
      Może to także kwestia dostrzegania takich anomaliów?

      Usuń
  12. Chyba masz rację :) Jak się człowiek raz na jakiś czas na takie miasto wypuści... to spragniony wszelakich atrakcji :) Umysł się wyostrza :)
    A ten pomysł na książkę jednej z dziewczyn - to dobry pomysł. Stanę w kolejce. Może jako jednej z pierwszych szrajbniesz dedykacje... Taki Biały Kruk w mojej biblioteczce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakies specjalne zyczenia do tematyki macie? Byle nie historyjki z happy endem.

      Usuń