Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ksiazki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ksiazki. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 lutego 2013

Tu na razie jest ściernisko, ale będzie gorsecisko

Ogłoszony na blogu kobieta szyje gorsetowy konkurs zmobilizował mnie do uszycia gorsetu, a właściwie gorsetów. Na wygraną nie liczę, bo nawet nie mam pewności czy cokolwiek z planów szyciowych mi wyjdzie i czy do konkursu wystartuje... Ale co tam... you never know until you go.
Gorsety bardzo lubię, ale noszę  tylko te bieliźniane. Dlaczego? Bo nabytego przeze mnie pięknego, czarnego gorsetu nie dam rady sama zasznurować na plecach. Taka konstrukcja. I żadna  metoda się nie sprawdza. Jak trzeba, to przeważnie nikogo do pomocy nie mam, więc gorset od lat kilku leży nie założony ni razu.
A planowałam użytkować go intensywnie nosząc samojeden albo w zestawie z białą bluzką koszulową.

Zatem pierwsze gorsetowe wyzwanie - przerobić czarny gorset wymieniając sznurkowe wiązanie na kryty zamek. Już mi skóra na grzbiecie cierpnie, bo przeróbki to to co kocham najbardziej.

Wyzwanie drugie - projekt własny, totalnie eksperymentalny, sprowokowany w dyskusji - w trakcie realizacji, więc... Psssst.... konkurencja nie śpi ;)  Może jedynie drobna informacja w ramach samo-mobilizacji. Z tego co już zrobiłam wiem, że to co się widzi przed oczyma duszy nie zawsze wychodzi w praniu, życiu i szyciu... ;(

Znowu wychodzi, że to Franek tworzy, a nie ja :) 




Wyzwanie trzecie - gorset z Buttericka, na który czekam z utęsknieniem. Jeżeli wykroje przyjdą na czas (bez niespodzianek ze strony kolejnego bystrego kuriera) i nie okażą się zbyt skomplikowane, to być może wykorzystam je w konkursowych zmaganiach.
Piękne, prawda?


Zdjęcia pochodzą ze strony Butterick


Wyzwanie czwarte - gorset z wykroju Droomjurken - model Madonna. Raczej nie będzie to projekt konkursowy, choć kto wie... 



Zdjęcia, a właściwie skany pochodzą z książki Droomjurken, o której pisałam TU


I to by było na tyle, moje drogie Panie z moich gorseto-ambicji.




poniedziałek, 31 grudnia 2012

Grey czyli lubię szarości

Dziś trochę inaczej. Wszyscy skończyli rozpisywać się o świętach i zaczęli podsumowywać co się da. To ja dziś podsumuję pewną książkę. Mówią o niej wszyscy - holenderki w wieku różnym na przyjęciach urodzinowych, nieliczne koleżanki polki a nawet faceci dają do zrozumienia, że wiedzą w czym rzecz (mało który przyzna się wprost do przeczytania babskiej książki). O czym mówię? Ano o Pięćdziesiąt twarzy Greya. Skoro tyle o tą książkę szumu to i ja ją nabyłam (część drugą dostałam w prezencie).

Skąd fenomen ten książki?  Jeśli ktoś pamięta arcydzieło sztuki ludowej pod tytułem Samotność w sieci wie co jest na rzeczy. Harlequin vel ogród miłości z pretensjami do literatury. Książka dla koła gospodyń wiejskich ciekawych inszego życia seksualnego. Bajka żerująca na babskich archetypach. Większość kobiet podskórnie marzy o przystojnym, bogatym  i do szaleństwa je kochającym KIMŚ. Tu dostają na tacy nową bajeczkę ze współczesnym backgroundem. Weź swoje imię, a potem kopiuj i wklej...
Na korzyść książki pana Wiśniewskiego przemawia jedynie fakt, że z tego co pamiętam była cieńsza i mogła posłużyć jako podpórka chybotliwej nogi od stołu.


Historia jest ckliwa i w gruncie rzeczy banalna. Akcja mizerna. Język na poziomie harelquina skrzyżowanego z językiem pseudo książek o rozwoju osobistym (na co drugiej stronie pojawia się "wewnętrzna bogini", która to przemawia do głównej bohaterki na różne sposoby, względnie fika koziołki). Główna bohaterka to mdła panna, z rzekomo ciętym językiem. To akurat mogę wybaczyć. Trudno stworzyć Kopciuszka, królewnę Śnieżkę vel inną królewną dybiącą na księcia, która błyśnie charakterem.
Ktoś mógłby powiedzieć, że czytelników przyciąga erotyka i perwersja. Cóż... Jest to jedyna prawdziwa rzecz w tej książce, choć również podana żenująco nieudolnie.
Panna Anastasia tracąc dziewictwo przeżywa koncertowy orgazm (kto wie... możliwe, że doktor Starowicz zna taki przypadek). Takich bajek i niedociągnięć jest dużo więcej. Notabene po jakimś czasie nawet opisy erotycznych przygód zaczynają nużyć, bo są nudne i przewidywalne, napisane językiem dla nastolatek.
Książka nie wzrusza, nie uczy, nie śmieszy. Jest płaska. Płaskie postaci, jednostronny obraz BDSM, mdła akcja, tragiczny język.

Co ratuje zatem  książkę Pani E. L. James przed dokończeniem żywota w WC jako stuprocentowo skuteczny środek na obstrukcje?  GREY i jego pięćdziesiąt odcieni szarości.
Jest to jedyna postać 3D w tej książce. Może przez swoją niejednoznaczność, perwersje, traumatyczne doświadczenia życiowe, gwałtowne zwroty nastrojów, nieobliczalność... A może dlatego, że lubię popaprańców? Na swoje usprawiedliwienie mam, że nie jestem w tych upodobaniach odosobniona - vide statystyki z Amazon ;)
Ale jeden Grey nawet z pięćdziesięcioma twarzami dobrej książki nie czyni...







sobota, 3 listopada 2012

Style me vintage clothes

W sklepie www.bol.com  (nie jest to tekst sponsorowany, niestety) prócz książki Droomjurken zakupiłam również dwie książki Style me vintage. Jedna dotyczy stylizacji i układania retro fryzur, druga jest krótkim przewodnikiem - poradnikiem po stylach począwszy od lat 20 do 80-tych. Obie książki są pięknie wydane, z okładkami, których faktura sprawia, że przyjemnie bierze się je do ręki, jakby były obłożone materiałem.
Okładka książki

Dziś kilka informacji i zdjęć ze Style me vintage clothes napisanej przez Naomi Thompson. Jej założeniem było przybliżyć kobietom modę retro, a może raczej wskazać jak wykreować własny "retro look" nie popełniając przy tym błędów, nie nadwyrężając kieszeni, a przede wszystkim dobrze się bawiąc.
Autorka na początku książki zastrzega, że nie należy mody vintage czy też jej wytycznych zawartych w książce traktować jak biblię i odżegnuje się od wszelkich purystów stylistycznych. Vintage, retro ma być poszukiwaniem własnego stylu, zabawą, inspiracją. 
Każda "epoka" zawiera zwięzłą informację historyczną i spis informacji co noszono za dnia oraz jakie charakterystyczne elementy pojawiały się w modzie wieczorowej, co pojawiło się nowego, jakie były typowe dodatki itp. 



Teksty okraszone są zdjęciami sukienek, torebek, nakryć głowy czy innych dodatków z ich zastosowaniem na żywych modelkach. 

W książce znajdują się także praktyczne rady jak pielęgnować odzież retro, jak ją reperować, prać.

 



Na końcu pojawiła się także notka o rekomendowanych retro blogach, stronach i sklepach internetowych z asortymentem vintage. 

Czy poleciłabym tą książkę? Dla wielbicielek stylu vintage zdecydowanie tak. Sama książka i jej dotyk przenosi w dawne, lepsze jakościowo czasy. To także ogromna przyjemność dla wielbicielek książek. W obecnych czasach, kiedy książki wydawane są na byle jakim papierze, w miękkich okładkach książka, a często też z błędami, książka wydana na dobrym papierze oraz z twardą, strukturalną okładką to sama radość. 
Chcę  jednak zaznaczyć, że nie jest to kompendium wiedzy o stylu vintage. Książka jest raczej smaczkiem i krótkim poradnikiem. Oczywiście, dzięki wujkowi Google w internecie można znaleźć wszystko, ale czy szanująca się "vintażystka" zdaje się tylko na internet? ;) 

Zatem, na długie, coraz bardziej szare i chłodne wieczory - gorąca herbata z sokiem malinowym, kieliszek rubinowego wina lub aromatyczna kawa, książka i muzyka przenosząca w inną rzeczywistość... 



Wszystkie zdjęcia pochodzą z książki Naomi Thompson Style me vintage. Clothes wydanej przez Pavilion Books.

piątek, 26 października 2012

Droomjurken czyli czytać każdy może, trochę lepiej trochę gorzej.


Okładka
Gdzieś w internecie natknęłam się na książkę Famous frocks  Ze względu na cenę przesyłki ze Stanów, która wstrząsnęła mną, a nie zmieszała nie zamówiłam jej. Jednak widok Audrey Hepburn na okładce i wizja, że mogłabym uszyć sukienkę stylizowaną na jej kreację skłonił mnie do głębszych poszukiwań. Książka sprowadzana z Anglii też wydała mi się za droga, w Polsce nie znalazłam jej wcale, aż w końcu... Opatrzność objawiła mi www.bol.com, gdzie książka okazała się być nawet przeceniona i z darmową dostawą do domu. Kocham Cię Holandio. Zamówiłam, zapłaciłam i wtedy.. naszła mnie refleksja, że książkę zamówiłam sobie po holendersku :)  Okładkę przeczytałam, krótki opis książki i ze dwie recenzje też, więc widać uznałam, że jest ona w jakimś języku bliżej mi oswojonym... No cóż... NIE CHCEM ALE MUSZEM. Teraz to może WRESZCIE zacznę się uczyć tego języka dla przyjemności, a nie z przymuszonego musu - żeby dostać lepszą pracę, żeby socjalnie i towarzysko się czuć pewniej (czytaj - zrozumieć co jakaś tłusta dupa mówi myśląc, że jej nie rozumiesz), żeby w urzędach patrzyli przychylniej, bo ich językiem władasz...Ale nie o tym chciałam...

Książka mnie oczarowała. Pięknie wydana. Z dołączonymi wykrojami sukienek swego rodzaju ikon (swego rodzaju, bo mogłabym np. dyskutować czy Diana Ross albo Stevie Nicks to ikona). Znajdziecie tu sukienkę  Betty Davis, Rity Hayworth, Jackie Kennedy, Marilyn Monroe i wreszcie... Audrey Hepburn. Nie łudźcie się jednak, że do książki dołączony jest wykrój sukienki ze Śniadania u Tiffan'ego. Aż tak dobrze, to niestety nie ma. Ale cóż... nobody's perfect.  W kopercie "stanowiącej integralną część książki" znajduje się 10 wykrojów - 20 sukienek. Nieskończona możliwość inspiracji.
Bette Davis - oryginalna suknia

a tu... stylizacja

przykładowe szkice wykrojów

Instrukcje szycia

Oczywiście, modele są proste. Dla kogoś kto szyje długo i dobrze może nawet prymitywne, ale dla mnie, stawiającej pierwsze kroczki w szyciu (krawiectwo wydaje mi się zbyt dużym słowem), ta książka to objawienie. Wszystko wyjaśnione, z obrazkami, z informacją o materiałach, zużyciu materiału, ułożeniu formy na materiale, sposobie szycia. Coś w rodzaju szycia krok po kroku. Tyle, że po holendersku :D
Jackie Kennedy...

Informacje o sugerowanych materiałach, ułożeniu formy itp.
Wszystkie zdjęcia, to scany z ksiazki. Niektóre nie są najlepsze, ale książka jest gruba, a ja nie chcę jej nadmiernie wyginać i niszczyć wciskając do domowego skanera.
I wiecie... dawno nie miałam takiej książki, którą noszę z sobą wszędzie, tylko po by się nią nasycić i mieć przy sobie, a zasypiając kładę ją na nocnym stoliku by rano od razu po nią sięgnąć...
Skądś to znamy, prawda?
 I na zakończenie... Tak... Ją można nazwać ikoną STYLU.
Jak tu nie marzyć o jej sukienkach??