Szycie jest u mnie odwrotnie proporcjonalne do okoliczności przyrody - idzie wolno, mozolnie, niechętnie i nie zaskakuje. Chyba, że jako element niespodzianki przyjmiemy uszycie ciepłej, wełnianej, ołówkowej spódnicy w chwili, gdy wiosna prawie zaczyna tryskać kwieciem. Ale powszechnie wiadomo, że u mnie to wszystko na opak.
Spódnica to model 108 z Burdy 12/2012. Osiem zaszewek. Idealnie dopasowana. Ołówkowej spódnicy model doskonały. OK, może wymaga zwężenia na dole jedynie. Jestem już pewna, że to będzie podstawowy model wszelkich moich pencil skirts.
Szczegóły modelu oraz jego wykonanie w wydaniu Marchewkowej znajdziecie na stronie Burdy. |
Moja spódnica powstała z uroczej i cieplutkiej wełny/boucli, którą hen dawno temu dostałam od Izy, w ramach jej wietrzenia piwnicznych zasobów. Spódnica z podszewką coby mi się siedzenie nie wypychało. Podszewka z gatunku - zamieniam się w strzępy od samego patrzenia. Mocno zszyta, odpowiedni luz a jak trzasnęła przy pierwszym użyciu to jakoby lawina schodziła w Alpach. Efekt zakupów w necie. Jak se nie pomacasz, to nie wiesz co kupujesz. Podszewkę czeka zatem check out.
Ale, ale.. dość narzekania, foty przyjechały.
![]() |
Tzw. lustrzanka samojebka ;) |
![]() | ||||||
Plus robienia zdjęć - dojrzałam, że lustro należałoby umyć :) |
Dla wielbicieli wszelkiego rozdawajek oraz kotów podaję info o rozdawnictwie u Atoma i Antka (link z boku bloga).