Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą model 108 Burda 12/2012. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą model 108 Burda 12/2012. Pokaż wszystkie posty

sobota, 8 marca 2014

Zimowa spódnica, znaczy się idzie wiosna.

Osobnicy zmotoryzowani okoliczności przyrody dostrzegają z pewnym opóźnieniem. Osobnicy zmotoryzowani z refleksem szachisty dostrzegają je jeszcze wolniej. Tako też jest ze mną. Kwitnące krzaki a nawet drzewa z lekka mnie zaskoczyły i zdezorientowały. No bo jak to? Luty (no tak, post publikowany także z poślizgiem) a tu cosik kwitnie. Na różowo i fuksjowo. Tak nawet pod kolor ostatnio zakupionych szminek. Wiosna idzie, panie Zielonka...

Szycie jest u mnie odwrotnie proporcjonalne do okoliczności przyrody  - idzie wolno, mozolnie, niechętnie i nie zaskakuje. Chyba, że jako element niespodzianki przyjmiemy uszycie ciepłej, wełnianej, ołówkowej spódnicy w chwili, gdy wiosna prawie zaczyna tryskać kwieciem. Ale powszechnie wiadomo, że u mnie to wszystko na opak.

Spódnica to model 108 z Burdy 12/2012. Osiem zaszewek. Idealnie dopasowana. Ołówkowej spódnicy model doskonały. OK, może wymaga zwężenia na dole jedynie. Jestem już pewna, że to będzie podstawowy model wszelkich moich pencil skirts. 

http://www.burda.pl/gfx/00/00/74/22/modelPhoto-19cjich_jpg/thumb_300x400_11.jpg
Szczegóły modelu oraz jego wykonanie w wydaniu Marchewkowej znajdziecie na stronie Burdy.






Moja spódnica powstała z uroczej i cieplutkiej wełny/boucli, którą hen dawno temu dostałam od Izy, w ramach jej wietrzenia piwnicznych zasobów. Spódnica z podszewką coby mi się siedzenie nie wypychało. Podszewka z gatunku - zamieniam się w strzępy od samego patrzenia. Mocno zszyta, odpowiedni luz a jak trzasnęła przy pierwszym użyciu to jakoby lawina schodziła w Alpach. Efekt zakupów w necie. Jak se nie pomacasz, to nie wiesz co kupujesz. Podszewkę czeka zatem check out.

Ale, ale.. dość narzekania, foty przyjechały.
Tzw. lustrzanka samojebka ;) 

To czarne na górze to nie część zwłok pokazujących kierunek zwiedzania, ale satynowa rękawiczka. To na dole to kot właścicielki domu próbujący dokonać abordażu zuchwałego i doprowadzić mnie upadku (ze schodów, nie moralnego).

Plus robienia zdjęć - dojrzałam, że lustro należałoby umyć :)   





Jakość zdjęć jaka jest - każdy widzi. Lepsze nie będą. Następnym razem foty na Loli.

Dla wielbicieli wszelkiego rozdawajek oraz kotów podaję info o rozdawnictwie u Atoma i Antka (link z boku bloga).