Wybierając knajpę kierowałyśmy się dwoma czynnikami - byle było miejsce koło kominka (czy jak tam zwał te ogródkowe grzacze) i nie straszyli muzyką. Dosyć szybko nam się to udało. Pozornie. Ni z tego ni z owego muzykę zmieniono na przyśpiewki juhaskie czy tam inne holenderskie disco polo. Do tak atrakcyjnej muzy na bar wskoczyła jakowaś dziewoja. Sądząc po przyodzieniu i zażyłości z personelem pracownica tejże knajpy. Przymała koszulka, opięte legginso-spodnie na grubej dupie i bita śmietana serwowana na to cudne ciało... Tandeta na maksa. Chyba jedynie pani managjer na folwarku mogłaby ją przebić. Ale miałyśmy miejsce tuż przy piecyku, a wiatr na dworze przewracał barierki, więc jakoś wystawianie się na szaleństwa pogodowe nie bardzo nam pasowało.
Po jakimś czasie do baru weszła wycieczka z Alcatraz. Z 10 facetów w takich samych szaro-niebieskich koszulach z jakimś stemplo-nadrukiem. Jeden z nich wskoczył raźno na stolik i rozpoczął disco pląsy. No bywa. Na zewnątrz przemknęła jakaś uciekająca panna młoda goniona przez króliczka. Przetarłam oczy. Sprawdziłam procenty na butelce piwa i chwilę potrzymałam w głowie myśl o wizycie u psychiatry...
Wkrótce do tandeciary na barze dołączył osobnik o gabarytach sumo i rozpoczął swoje wygibasy. No bywa... Dziwne tylko, że ten bar się pod nimi nie zawalił. Na koniec sumo zdjął koszulę trzęsąc zwojami tłuszczu w rytm "you can leave your hat on...." a tandeciara odziała się "seksownie" w jego namiot, znaczy się koszulę. O żesz kurwa... a to była dopiero 21! Duszkiem dopiłyśmy piwo, zapłaciłyśmy i dałyśmy nogę.
Na zewnątrz czekał na nas Hitchock. A właściwie jego ptaki. Dwie solidnie wypasione mewy (a może jakieś ptactwo mewopodobne) zacięcie walczące o zwłoki gołębia. Hałas przy tym robiły i dźwięki wydawały co najmniej mało przyjazne. Centrum Rotterdamu. No bywa.
Może i dobrze, ze zdjęcie niewyraźne... Fota nie oddaje gabarytow ptactwa. |
W kolejnym barze muzyka była więcej niż dobra. Miejsce wynalazłam tuż przy piecyku. A obsługa miała klasę i wyjątkowy urok. Śliczne dziewczyny. Wrzuciłam je do kolekcji ładnych holenderek liczącej jak do tej pory 2 sztuki :) Choć te akurat miały mało holenderską urodę. Pewnie jakieś latynoskie mieszanki. Niestety. Wybiła godzina zero, znaczy się czas na ostatni autobus do domu i tak oto skończyło "wyjście do miasta".
Naszła mnie refleksja, że im większy zapasiony obrzydluch tym mniejsze ma opory do eksponowania tych "walorów". A jest wiele ślicznych dziewczyn, które nie "lansują się", choć by mogły. Może to się właśnie nazywa styl i klasa?
Jednym słowem zaliczyłaś odlotowe widowisko muzyczno- taneczne. Co kraj to obyczaj. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMozna to tak ujac ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, chciałby się człowiek kulturalnie upić na mieście i nie może, bo mu inni juz zdążyli sie zwyczajnie nażłopać. Ale nie poddawaj się, jak widac po tym drugim przykładzie, można jeszcze znaleźć miejsca nie opanowane przez Barbarzyńców :)
OdpowiedzUsuńNo wiesz, w tym drugim lokalu tez na poczatku obok siedziala grupa ruskow, z czego jeden prowodyr grupy w dresach darl sie jak opetany. Na szczescie szybko sie wyniesli :D
UsuńDziwie sie tylko, ze ochrona go wpuscila w tym eleganckim ubranku. Normalnie to robia selekcje :)
I dlatego ja nie lubię takich wypadów na miasto, mam złe wspomnienia! miałam jakiegoś pecha, zawsze doczepiali się jacyś pijani faceci a ja tego nie cierpię!i zamiast miało być wesoło i miło to było nie milo i nieraz niebezpiecznie! Pozdrawiam
UsuńDo mnie nawet jak sie doczepia, to po jednym moim spojrzeniu uciekaja w podskokach :)
UsuńLubię te Twoje posty, fajnie opisujesz:-)Szkoda tylko ,że tak wcześnie do domu musiałyście znikać. Myślę ,że w Rotterdamie można dobrze się pobawić, chociaż nie byłam , tylko tam myślę:-) Jej , mam nadzieję,że kiedyś odwiedzę tamte rejony:-)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziekuje bardzo. Milo mi, ze podoba sie moja bazgranina :)
UsuńNastepnym razem musze sobie zorganizowac jakiego Boba :)
Wizyte w Holandii polecam, a jak sie zdecydujesz na wyprawe to chetnie wskaze godne uwagi miejsca, a moze i uda sie spotkac :)
Tą bazgraninę czyta się jednym tchem i mało tego, chce się wracać:-)Holandię tak i myślę ,że nawet w tym jeszcze roku. Miło będzie też się spotkać na jakąś koffi:-)
UsuńSuper :) Daj znac kiedy i czy masz jakies sprecyzowane miejsce.
UsuńPo takim komplementach zaczne posty tworzyc masowo ;)
Oczekuję Twojej książki- masz taki styl pisania, że można odlecieć.
OdpowiedzUsuńCo do autobusu- i tak u was często jeździ, ja mam trzy na dobę, albo piechtobus- znaczy na nóżkach, niewiele bo osiem km.
Panowie z tuszą różną uwielbiają się we wsi prezentować, do tego dochodzi drapanie się po klacie- takie od ramienia w poprzek aż do pasa, z miną kota który upolował mysz. Panie obawiają się komentarzy, więc raczej się nie rozbierają.
O cholera... Wyobrazilam sobie takiego goryla drapiacego sie po klacie... A ze wyobraznie niestety mam bujna, to posilki dzis mam z glowy ;)
UsuńA co do ksiazki... Nikt by jej nie kupil ;) Ale dziekuje za docenienie :)
UsuńNa pewno kupię...
UsuńW większości te goryle są łyse, tu jakaś łysica lokalna występuje, bo dwudziestolatki takie z zakolami co najmniej, pewnie dlatego te klaty prezentują, że chociaż im tam włosów zostało...
Moze za duzo testosteronu w powietrzu :D
Usuń"Chyba jedynie pani managjer na folwarku mogłaby ją przebić." ahahahah bosko.
OdpowiedzUsuńSrednio bosko jak sie tkwi w takim folwarku ;)
UsuńJa bym została w pierwszym barze, uwielbiam obserwować takie wybryki natury!:D Chociaż mój facet pewnie wolałby się zmyć z takiego miejsca bo jest aspołeczny na maxa i już nieraz opowiadał co zrobiłby z granatem w tramwaju pełnym ludzi. A może to ja się przyzwyczaiłam, bo chociaż rzadko gdzieś wyłażę wieczorami [a częściej przyjmuję gości:P] to u mnie na podlasiu takie sytuacje to raczej codzienność;)
OdpowiedzUsuńGdyby na barze plasaly dziewczyny z drugiego baru, to bym nie oponowala. Ale te dwa monstra zaburzyly moje poczucie estetyki. To bylo po prostu obrzydliwe.
UsuńBabcia mojego Męża spędziła wojnę na Podlasiu i do dziś opowiada o ludziach stamtąd- wszystkich wsadziła do jednego wora i wszyscy piją jak jeden. A ja akurat mam najtańszy pub w mieście pod oknem, o rzut kamieniem.
UsuńNie wiem czy to plus czy minus sąsiedztwo takiego pubu. Z jednej strony na imprezę w kapciach można wyskoczyć, a z drugiej, takie sąsiedztwo może być uciążliwe.
UsuńJeśli chodzi o kapcie to byłam kiedyś w jednej knajpie w Puławach, gdzie barmanki w wieku dojrzałym obsługiwały klientów [siedzących przy stołach nakrytych ceratami, takimi kuchennymi] chodząc w kapciach. Najlepsze jest to że schodziła tam się młodzież i były tam w weekendy normalne imprezy cieszące się ogromnym powodzeniem. Nie wiem jak jest teraz bo z gościem z Puław juz nie jestem widywana:P
UsuńBardzo mi sie podoba okreslenie "w dojrzalym wieku" az sie boje spytac jaki to wiek, bo okaze sie, ze przekroczylam ta kategorie ;)
UsuńNie no takie panie koło 60.:)
UsuńPiwko z dodatkowymi atrakcjami:) musiało by zabawnie;)
OdpowiedzUsuńPiwo i atrakcje gratis ;)
UsuńBTW w Holandii nie ma opcji piwa z sokiem.
Fajnie się Ciebie czyta. Ptactwo robinwrażenie, podobne spotkaliśmy w Helsinkach i lekko przerażały wielkością i totalną ignorancją człowieka..
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje :) Mewy byly wielkosci mojego kota. Wiec albo ptactwo spasione, albo kot maly :)
UsuńCzasami lubię popatrzeć na kompletny kicz, ale szybko mi przechodzi, bo zawsze wtedy czuję się jakby zażenowana(nie umiem określić tego uczucia) w imieniu osób, które tak się zachowują...
OdpowiedzUsuńWiesz, nie mam nic przeciwko tancom na barze, stole czy streaptizowi, ale... jesli chce cos takiego to wybiore odpowiedni lokal, z odpowiednio przygotowana obsluga i profesjonalistami, wzglednie w dobrym guscie.
UsuńA kicz... hmmm... czasem moze byc, ale... kontrolowany i swiadomy :)
Jak człowiek odpowiednio przygotowany psychicznie i nastawiony na odpowiedni rodzaj atrakcji to pewnie jest nawet te tańce byłyby do zniesienia. Ale jak wynika z twojej relacji to, że tak powiem - atrakcje napadły na ciebie z zaskoczenia :)))
UsuńNie wiem czy dałabym radę przygotować się na takie atrakcje... Chyba musiałabym sobie labotomię zrobić :D
UsuńWoooooow !!!!!!!!!!!!!!!!!!! tylko pozazdrościć wyprawy tyż tak kce menska klata z wałkami tłuszczu spocona z resztkami owłosienia a i nie zapominajmy o białym podkoszulku na ramnionkach z żółtymi ozdobnikami w wiadomych miejscach wooooooow !!!!!!!!!!!!!!!! a te kozy grzejące to po co Wam, w Holandii zima teras jezd?
OdpowiedzUsuńA kozy to dlatego że pizga na dworcu centralnym i zimnica. W tym roku, na 178 dni bodaj 6 było z temperaturą powyżej 20 stopni!! O deszczu i wiatrach zamilczę. Więc jak ktoś narzeka na upały to mnie skręca.
UsuńJa już też mam dość tych rozpaczy nad ciepłem, jeszcze zupełnie niedawno słyszałam płacz, że jest za zimno. To zdjęcie z gołębiem jest okropne - nie wiedziałam, że takie zdjęcia można publikować.
UsuńOkropne to było na żywo! Ale i tak lepsze niż te spaślak na barze. A czemu nie można?
Usuńa to Kielce tam sobie "zaimportowaliście" od nasz bo Wiesz znaczy się pizdzi u Was jak w kieleckim na przystanku to może i folklor tyż swojski masz, żeby Ci smutno nie było a w ogóle to podobno TYN Rotterdam to stolica uciech wszelakich
UsuńDo uciech wszelakich lepszy Amsterdam ;)
UsuńA ja pamiętam taką piosenkę "kielecka jestem ja dziewczyna..." ;) Swoją drogą rodzina pochodzi z kieleckiego ;)
Można publikować, ale wcześniej trzeba uprzedzić o drastyczności.
UsuńNapiszę sprostowanie ;)
Usuńcudnie;)
UsuńJa tam byłabym przeszczęśliwa z nadmiaru tylu wrażeń!!! Wycieczka z Alcatraz, uciekająca panna młoda, Hitchock... Moja przyjaciółka mieszkała w Rotterdamie przez rok ale tylu przeżyć ile Ty zaliczyłaś podczas jednego wyjścia na miasto... nie było jej dane... Same nudy i smuty...
OdpowiedzUsuńNo patrz, a mnie się ciągle jakieś atrakcje trafią :)
UsuńMoże to także kwestia dostrzegania takich anomaliów?
Chyba masz rację :) Jak się człowiek raz na jakiś czas na takie miasto wypuści... to spragniony wszelakich atrakcji :) Umysł się wyostrza :)
OdpowiedzUsuńA ten pomysł na książkę jednej z dziewczyn - to dobry pomysł. Stanę w kolejce. Może jako jednej z pierwszych szrajbniesz dedykacje... Taki Biały Kruk w mojej biblioteczce...
A jakies specjalne zyczenia do tematyki macie? Byle nie historyjki z happy endem.
Usuń