Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chusta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chusta. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 września 2017

Tangos Mil Pasos

Kolejna chusta Mil Pasos zrobiona dla koleżanki. Również, wbrew wcześniejszym planom robiona z akrylu. Wiedziałam, że nie mogę liczyć na blokowanie po praniu  i wspólnie uznałyśmy, że akryl, który można prać w pralce i nie bawić się z blokowaniem będzie dla niej ok.


Chusta wyszła tak duża, że nie mieści się w kadrze. Zdjęcie panoramiczne daje radę. 


Do chusty, z resztek włóczki dorobiłam czapkę. Bardziej widziała mi się taka luźna, beretowa, ale koleżanka woli przylegające do czerepu. No to jest przylegająca. Wzór jak w chuście tylko z uwagi na elastyczność robiony w poprzek. W ażurowe dziurki na czubku czapki wciągnięty szydełkowy sznurek.  Koncepcja własna.
Jako model wystąpił Kato starszy oraz jego obecna towarzyszka - lampa solarna.

Tym razem przy robieniu chusty towarzyszyła mi zróżnicowana muzyka.... flamenco, które tak bardzo do niej pasuje oraz  tanga.
Dawno temu, jeszcze w Polsce chodziłam na kurs flamenco. Był to jedyny profesjonalny kurs tańca, na który uczęszczałam. Przez miesiąc ćwiczyłyśmy np.... ruch nadgarstka. Tak wiem, może wydawać się nudne, ale po miesiącu takich ćwiczeń, ruchy stają się automatyczne. Niczym kroki ludzi chodzących do szkoły baletowej. I ta energia... Ćwiczyłyśmy w sali ze specjalnie wzmocnioną podłogą, a i tak kiedy stepowałyśmy mieszkańcy z bloku obok (jakieś 300 m dalej) czasem przychodzili ze skargami, że w domu wszystko im się trzęsie :)
Pamiętam moją instruktorkę - szara myszka, przejdziesz obok i nie zwrócisz uwagi. Ale gdy zakładała spódnicę z falbanami i zaczynała się poruszać nie można było od niej oderwać wzroku. Magia.

Tanga nigdy nie tańczyłam. Chciałabym opanować ten taniec i kiedyś... mieć z kim go zatańczyć... Takie moje tangos mil pasos.... No tak, lepiej wrócić do robótek.  Rem tene, berba sequentur (trzymaj się tematu, a słowa same się znajdą), jak powiedziałby wyżej wymieniony Kato. Ale zapewne zauważyliście, że ja jestem mocno dygresyjna panienka i trzymanie się tematu to u mnie kiepska sprawa.



A na koniec i deser pochwalę się porcją witamin z ogrodu. Wyjątkowo słodkie i smaczne ciemne winogrona. Szkoda, że tylko tyle się uchowało, bo resztę właścicielka domu ścięła i... wyrzuciła. Ot. holendry... 


sobota, 5 sierpnia 2017

Love is in the air albo rainbow delirium.

W sklepie z gatunku mydło i powidło wypatrzyłam włóczkę. Rzuciły się na mnie cieniowane kolory tęczy. Pomacałam. Mięciutkie i milutkie. Chcę. Chwyciłam w garść ostatnie 2 motki i wiedząc, że moje ci one są zaczęłam studiować banderolę. Moje zdumienie nie miało granic, gdy okazało się, że to stuprocentowy akryl. Pomacałam jeszcze raz. Nic nie chrzęści, nie szeleści i nadal zachwyca miękkością. Nabyłam. Czasem człowiek musi, inaczej się udusi. Ot, miłość od pierwszego wejrzenia.

Dopiero po przywleczeniu do domu naszła mnie refleksja co ja z tym maziajstwem cieniowanym zrobię? A no, moją kolejną miłość - chustę!
Postanowiłam iść na całość i wydumać coś własnego. Przyznam się, że za gotowymi wzorami nie przepadam. Najpierw rozkminianie wzoru, lub schematu i choć dziergam od dzieciństwa to nie zawsze rozumiem, co też autor wzoru ma mi do powiedzenia. I kolejny problem przy takich wzorach pojawia się gdy pada - ale to fajne, zrobisz mi też? Zapłacę. Jedno to robić dla siebie, drugie to zrobić i podarować, ale przy dzierganiu za mamonę to już się we mnie moralne wątpliwości pojawiają. A jak robię coś z głowy, czyli z niczego ten dylemat mi odpada. Co prawda nie nastawiam się, że kobity na ulicy będą się na mnie rzucać i domagać robienia czegoś podobnego, ale... jak miło  stworzyć coś własnego. Nawet jeśli ten twór daleki jest od doskonałości.

I tak oto przetrząsnęłam chaszcze internetu poduczając się jak zabrać się do stworzenia swojej pierwszej "autorskiej" chusty. Łapy mi się trzęsły jak zaczynałam robić, łapy mi się trzęsły jak planowałam wzór, łapy mi się trzęsły jak robiłam falbankę (w tym przypadku ze zmęczenia ilością oczek). Może chusta miast "love is in the air" powinna nazywać się "rainbow delirium "?

Tak jak Mil Pasos jest chustą z historią tak i moja chusta ma być jak ta tęcza po burzy- z nadzieją, że w końcu i dla mnie zza chmur wyjdzie słońce. Na razie... ciągle pada...


Niech Was nie zwiedzie to słońce w tle. Nie mam złudzeń, że to chwilowa atrakcja. 

Druty nr 4 knitpro. Schemat ażurowych serc znaleziony na pinterest. Oczka dobierane równomiernie na środku. Ażur wychodził mi jakiś taki inny niż ten znaleziony. Prułam i kombinowałam. W końcu poddałam się. Po przerobieniu 3 rzędów serc spłynęło na mnie olśnienie, że przerysowując schemat na papier, bo drukarka odmówiła współpracy, zapomniałam o środkowej części przedostatniego rzędu wzoru. Głupota nie wybiera, wybierz Pickera. Zostawiłam z tym błędem ku przypomnieniu, że nikt nie jest doskonały.
Zbliżenie na serducha. Średnio widać. Fotograf ze mnie beznadziejny.

Po skończeniu chusty naszła mnie refleksja, że cieniowania włóczki wyglądałyby lepiej w formie baktusa tak jak w filmie poniżej, ale jakoś nie miałam serca tych serc pruć :)


Efekt... Oceńcie. Bardzo proszę o łagodny wymiar kary inaczej będę musiała... się upić i dostać kolejnego delirium :)


Pewnie tematycznie pasowałaby tu bardziej piosenka "Love is in the air" Johna Paula Younga, ale i tak wrzucę moje kolejne odkrycie - Loreena McKennitt (po małej modyfikacji robi się bardziej dziewiarsko - Loreena McKnitt, prawda?) :)




czwartek, 6 lipca 2017

Mil Pasos czyli najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Kiedy w życiu kobiety następują zmiany, to najpierw idzie do fryzjera i ścina włosy, a potem... potem zabiera się do dziergania Mil Pasos.
Autorką tego magicznego projektu jest Asja Janeczek. Dla tych, którzy potrzebują pomocy przy stawianiu kroczków Intensywnie Kreatywna przygotowała wspaniałe tutoriale. Dla obu Pań podziękowania i hołdy składam.

Mój pierwszy Mil Pasos zrobiłam asekuracyjnie z akrylu. Obawiałam się, że ukochana Alpaca Silk Brushed ciężko zniesie moje ewentualne prucia i pomyłki. W końcu to moja pierwsza w życiu chusta, pomyłki mogły się zdarzyć. Obawy były bezpodstawne, bo chusta dzierga się łatwo, przyjemnie, a nawet wbrew ilości oczek szybko. Zaczęłam ją w niedzielę, skończyłam dzisiaj. Wciągnęła mnie tak, że trudno było mi się od niej oderwać.



Franek chłonie opis przez absorpcję ;)



Komisarz Franek nadzorował każdy etap pracy.

Tak bardzo chciałam się pochwalić tą chustą, że zdjęcia są sprzed prania i blokowania. Swoją drogą nie wiem czy blokowanie akrylu ma w ogóle jakiś sens, a chustą i tak jestem zachwycona. Nie będę ukrywać, że nadal zachodzę w głowę skąd mam wytrzasnąć w domu taką ilość powierzchni płaskich do blokowania  :) Coś będę musiała wydumać, bo zapragnęłam więcej chust.

Zdjęcia sprawiły więcej kłopotu niż dzierganie. Trudno też było o miejsce, które wyeksponowałoby wielkość chusty. Sznur pod werandą spisał się chyba dobrze.



Przyznaję się bez bicia, że projekt z lekka sprofanowałam raz robiąc go z akrylu, drugi skracając falbankę w obawie, że zabraknie mi włóczki. 

I obowiązkowa muzyka do tego udziergu:


A po szczęśliwym zakończeniu Mil Pasos... zasłużona kolacja w ogródku :)
Skończony Mil Pasos, pieczone warzywa, grillowana kiełbasa i surówka ze szpinaku. Czy trzeba więcej do szczęścia?