Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

niedziela, 21 lutego 2016

Call me Maxima. Dużo gadania i mało zdjeć.

Nienawidzę łażenia po sklepach.  Kupuję co się da przez internet. Zakupów ciuchowych nie znoszę z całego serca. Ostatnio wiedziona potrzebą nabycia jakiegoś ciepłego przyodziewku w postaci swetrów udałam się do centrum handlowego.

Od razu przypomniało mi się czemu przez kilka lat omijałam takie miejsca szerokim łukiem. Gorąco, chaos, kicz, tandeta. Nie wiem czy to teraz taki trend, ale wszystkie ciuchy były  w kolorach szaroburo-sraczkowatych. Żółty, czerwony, chabrowy? Zapomnijcie! Winter is coming. A jak wiadomo zima jest długa i pełna szarych strachów. Ze szczególnym uwzględnieniem sklepowych wieszaków jak widać. No i oczywiście wszystko w rozmiarach od 38 w górę. Po przekopaniu się przez 3 sklepowe hale znalazłam 2, słownie: DWIE rzeczy w rozmiarze 36. Jedną była spódnica skórzana, której pas ledwo mi się ostawał na biodrach, drugą  płaszcz, którego  guzik podszyjny lokalizował się między mym biustem.  No żesz... ze mną jest coś nie tak czy z numeracją?
Na przeszukiwanie działów dziecięcych nie starczyło mi już energii. Jako ciekawostkę dorzucę, że podczas mierzenia  spódnicy jakaś czarna małpa próbowała mi się wbić do kabiny, mimo że kotara była zaciągnięta, a moje nogi choć nie są długie jako kończyny Umy Thurman to spod zasłony  wystawały. Cóż... szlafił mnie trag i pewnie znowu kolejne lat 6 w sklepie mnie nie zobaczą.

Materiałów odpowiednich na szycie ciepłogrzejów nie miałam. Na szukanie z macaniem jakoś nie było okazji, a zakupy przez internet bez kontatku organoleptycznego  w tym przypadku nie wydały mi się wskazane. Winter is coming. Klima w pracy działa chimerycznie, najczęściej rzygając nieokiełznanym chłodem na ciepłolubów (mua). Olśnienia w końcu dostałam i wpadłam na pomysł... uszycia sobie bluzy z kocyka. Polarowego. Nowego, żeby nie było zaraz, że Frankowi coś wydzieram.
I tak oto powstała pantera nocą (albowiem noc jest długa i pełna strachów). Nie mylić z panteia jesienną (tu tak zwane oczko do współtowarzyszy niedoli i odpowiedni palec pokazywany pewnej firme).

Model #109 Burda 10/2015. Niby nie mój styl, ale ta "mientkość" i ciepłość swetra zionąca ze stron Burdy przemówiła do mnie. Model fantastyczny. Po reakcjach dziewczyn szyjących obawiałam się, że będzie za duży i moje 34 okaże się namiotem. Nie dodawałam zapasów na szwy. Wyszło bardzo dobrze. Milutko, cieplutko, wygodnie. Nie mały, nie duży, lecz w sam raz, uszyj mnie koteczku jeszcze raz.
Jestem zadowolona, co mi się ostatnio mało kiedy zdaża. Ba, pani w  recepcji stwierdziła, że w wyglądam jak Maxima. Zważywszy, że wcześniej powiedzieła, iż nie lubi Polaków nie jestem pewna czy był to komplement. Cóż... ludzie też nie lubią marokańców... Swoją drogą mój uszytek kosztował  3E. Bluzka królowej pewnie 300E.
Ale, ale... ja tu gadu gadu, a pantera się grzeje. Panie i panowie, oto Maxima pink panther by night. Boże chroń królową.  I Mossad.


Zdjęcie wieczorową porą. Że to prawdziwa pink panter musicie uwierzyć na słowo.  Zresztą, jak powiedziałby Stachura "taki wieczór choć rano". Post na okazję do lepszych zdjęć, która do dziś nie nadeszła czekał tak długo, że trudno, wrzucam co jest. Inaczej wiosna nas zastanie. 


Uwagi do modelu? Moim zdaniem wymaga przedłużenia, bo sam w sobie bez listwy przedłużającej wychodzi kusawy. A raczej do tańca brzucha ten model nie ma służyć.
Bardziej moim zdaniem sprawdzi się z grubszych i mięsistych materiałów jak polar czy grubsze dzianiny swetrowe. Cieńsze sprawią, że będzie  gorzej się układał i sprawiał wrażenie rozlazłego. Ale jak wiecie ekspertem od szycia nie jestem.

Już obczaiłam inne kocyki i nie zawaham się ich uszyć ;) Tym razem w wersji Maxima max czyli swetro-tunika.