Na początku informuję. Zdjęcia będą drastyczne. Co prawda i tak mniej straszne niż tipsy pani managjer, ale żeby nie było, że nie ostrzegałam.
Obudziłam się bladym świtem o ósmej. Właściwie, to obudził mnie ból głowy. Zawlokłam się do łazienki, żeby rozkuć zaropiałe oczy, po drodze włączając ekspres do kawy. Jak przemyłam oczy określenie "przejrzeć na oczy" nabrało nowego znaczenia. Przejrzałam i zobaczyłam. Zwłoki małego królika i Franka killera obok bawiącego się tym łupem niczym najprzedniejszą zabawką.
|
Tylko czekam kiedy nas zamkną za kłusownictwo... |
Zapodałam sobie ibuprom sztuk dwa i wróciłam do łóżka, uznając, że królika i tak nie wskrzeszę, a wydzieranie kotu zdobyczy może wywołać uraz psychiczny. I u mnie i u kota.
Po trzech godzinach dalszego snu stwierdziłam, że niedziela nie niedziela, ale dobrze by było wstać i coś zrobić. Niestety musiałam zacząć od sprzątania resztek zwłok małego rabbita. Tu oszczędzę wam zdjęć. Wypiłam zimną kawę, uszyłam woreczek na klamerki, które do tej pory walały się w plastikowym pudełku po owocach. Potem idąc za ciosem uszyłam opaskę do spania (durna użyłam tej ślicznej a wrednej satyny, co to odporna na szycie, prasowanie, szpilki i wszelkie perswazje), rozprułam jakieś stare spodnie w celu przerobienia ich na spódnicę, posiliłam się gołąbkami (nie, to żaden łup Franka tylko zwykłe mięsno-ryżowe w kapuście pekińskiej :) po czym... zasnęłam. Tyle to ja spałam jedynie podczas ostrej choroby.
|
Arcydzieło to nie jest, ale i tak lepsze niż plastikowe pudło, w którym klamerki kurzyły się i wiecznie wypadały. |
|
W ramach szaleństw wypróbowałam ścieg przypominający choinkę. Opaska do spania w pieleszach domowych, wersję do samolotu uszyję sobie z bardziej współpracującego materiału. |
Jak wstałam ukręciłam lody - pomarańczowo-jogurtowe z dodatkiem świeżej melisy. Co jak co, ale melisa obrodziła w tym roku. Sezon na uspokajacze widać.
|
Może nie wyglądają super reprezentacyjnie, ale wyszły pyszne. |
A na koniec zdjęcie wściekłych poziomek. Rozrosło się cholerstwo tak, że jedną z hortensji przesłoniły. O inwazji w zielniku nawet nie wspomnę. Szkoda, że nie smakują tak dobrze jak wyglądają. Szczerze mówiąc, to w ogóle nie nadają się do jedzenia. Poziomki dziwolągi.
Poziomki dziwolągi:-) Franek faktycznie kiler. Rozumiem myszkę, muchę, osę. lub inne jakieś Frankowe przysmaki ale króliczka?? :-) Lody . W pewnym momencie myślałam,że to ziemniaczki pure z pietruszką:-) Pomarańczowo jogurtowe brzmią pysznie.
OdpowiedzUsuńSą pyszne, a melisa nadaje im fajnego smaczku. Już mam listę następnych w planach.
UsuńNic nie poradzę na te Franka polowania. Taka natura. Ale króliczka mi szkoda.
Od razu pomyślałam o naszym króliku...Na szczęście koty nas nie nawiedzają.
OdpowiedzUsuńZa to wczoraj miałam umówione spotkanie i czekam, czekam, a tu telefon" ja jestem , ale pies mnie nie chce wpuścić..." Wylatuję żeby sprawdzić co odbiło mojemu świętemu psu atu się okazuje że w przedpokoju stoi pies sąsiadki i twardo nie chce mi gościa wpuścić... Potem nawiedziły mnie po kolei wszystkie jej psy w liczbie trzy, ale przynajmniej juz nie usiłowały "bronić" mojego domu
A takie na klamerki to chyba w sekretach szycia było? Mam rację?
OdpowiedzUsuńTo na klamerki odrysowałam od wieszaka (niestety wieszak plastikowy z jakimiś dziwnymi wichajstrami z boku, ale bałam się je odrywać, żeby nie połamać całego), zrobiłam dziurę-kieszeń w środku i już.
UsuńAnia z ukrytych wątków też chyba pokazywała jak uszyć taki worek, ale wykańczała lamówką.
O mamo, jakbym zobaczyła takiego słodkiego króliczka w wersji dead to bym się chyba poryczała a kota znienawidziła ;) Za mało mu jeść dajesz pewnie i to wszystko dlatego.
OdpowiedzUsuńTeż mam poziomki, takie od nasionek hodowane, obecnie mega zarośnięte, bo mi się plewić nie chce. Ale smakują super i takie wielkie są ;)
Już się uodporniłam. Były myszy, szczury, ptaki wszelakie... Szkoda mi tego króliczka, ale koty to drapieżniki. Mogę ją jedynie zamknąć w domu, żeby nie polowała :(
UsuńWiem ,że taka natura.Okropna natura. Jak jestem u teściów to co jakiś czas też widzę takie drastyczne sceny. Kiedyś ratowałam ptaszka. Meliskę piję od roku codziennie. Nie to ,że jest jakaś nerwowa czy coś tylko uwielbiam jej smak.
OdpowiedzUsuńMelisa i mięta to ulubione herbatkowe ziółka :)
UsuńDrapieżne koty znam. Nasza kotka przyniosła raz w podzięce dla nas mysz i schowała w sypialni(na szczęście na podłodze) - możesz sobie wyobrazić zapach i widok zwłok myszy pożeranych przez mady po dniu leżenia w czerdziestostopniowym upale...!!! TO było dopiero okropne!
OdpowiedzUsuńTwoje uszytki świetne i praktyczne :-)
O rany, aż takich atrakcji, tfu tfu tfu to nie miałam.
UsuńMi kiedyś kota wróbla przyniosła, ale był jeszcze do odratowania i go wypuściłam. Dostałam też w prezencie myszkę i sporego pająka. Na pająka zareagowałam panicznie bo stawonogów nie znoszę:) A później kota przepadła bez wieści... Byłam też kiedyś świadkiem walki o życie wiewiórki z kotem, wiewiórka przegrała a ja nic nie mogłam na to poradzić. No ale w łowczym szale koty są nie do opanowania.
OdpowiedzUsuńA melisa jest doskonałym dodatkiem do lodów. W ogóle to lubię melisę.
Żywe ptaki też w domu były. Patrz historia ze snipem choćby :) Pisklaka wróbla jednak nie udało mi się uratować. Był za mały.
UsuńWidocznie wszędzie jakaś ta niedziela zwariowana była bo u mnie też;) oj z tym Frankiem to się nie nudzisz.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że mój mały towarzysz dostarcza mi rozrywek ;)
UsuńMnie już nic nie zdziwi, jeśli chodzi o koty :P Toż to małe, puchate predatory są!
OdpowiedzUsuńMój Tycjan złapał ostatnio małego nietoperza - na szczęście udało się go uratować ;)
Lepiej jak one poluja niz na nie maja polowac :)
UsuńBiegaja u Was luzem króliki? Fajny był zapewne. Ale jednak to przyroda i co na to poradzić. Kasta wykopuje tylko nornice, startowała do szczura, którego nie pozwoliłam jej pożreć, i obszczekuje wszystkie koty w okolicy, oczywiście pragnęłaby jakiegoś dogonić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kroliki biegaja. Kaczki, gesi i labedzie petaja sie po drogach. Owce, kozy i inne krowy pasa sa gdzie popadnie. Sielanka.
UsuńHo ho!Franek to prawdziwy barbarzyńca :D No niestety takie życie, jeden drugiego zjada w rzeczywistości i w przenośni.
OdpowiedzUsuńto przypomniało mi opowieści mojej babci, w czasie wojny kot uratował ich od głodu. Też przynosił zające i bażanty do domu.
Pojemnik na klamerki bardzo pomysłowy i praktyczny. zgapię :) a to cuś do spania to mnie zastanawia, nie wiem czy potrafiłabym w tym spać? A na ogródku też mam inwazję zieleni a właściwie chwastów, a u Ciebie przynajmniej poziomki ozdobne nie jadalne :)))Pozdrawiam i dziękuję za komentarze u mnie na blogu :)
Pojemnik na klamerki spelnia swoje zadanie i jeste zadowolona, bo praktyczniejszy i bardziej estetyczny od plastikowego. Zgapiaj :) Tobie na pewno wyjdzie ladniejszy :)
UsuńCo do opaski mialam podobne odczucia, jednak mam problemy ze spaniem, wiec zaryzykowalam i widze roznice. Faktycznie spie mocniej i nie budze sie tak czesto.
Ta historia z kotem dozywiajacym rodzine jest wzruszajaca.
ja bez tego cus do spania to w dzien nie przespie sie, ja tylko glupia zawsze skads zdobywalam, albo w Tschibo kupowalam,no coz Franka nie nauczysz tak to jest ze mamy drapizcow po domach, buzka
OdpowiedzUsuńPolecam uszycie sobie samodzielnie CUSIA do spania :)
Usuńprawdziwy kot killer :)
OdpowiedzUsuńA my na poziomki chodzimy do lasu. A w takim czymś do spania to wygodnie? My mamy takie zaciemnienie pokoju, ze już opaski nie trzeba.
OdpowiedzUsuńMoże dzwoneczek przy obróżce pomoże.
OdpowiedzUsuń