Ośmielona postem ciętojęzycznej jakatya pozwalam sobie dorzucić kamyczek do ogródka rozprawki o rodzicach.
Zajrzałam sobie kiedyś na jakieś forum. Nawet nie pamiętam gdzie to było. Znaczenia to nie ma, bo większość i tak wygląda podobnie. W każdym razie dyskusja dotyczyła matek karmiących piersią w miejscach publicznych. Pierwsze co mnie zastanowiło, to fakt że dyskutować (czytaj - angażować się, podniecać, obruszać, wszczynać świętą wojnę) można dosłownie o wszystko. O nos jakiejś aktorki, o używanie tamponów, o wyższość samochodu X nad samochodem Y, o stacjonowanie wojsk, o grypę świńską, ptasią, ludzką, o karmienie piersią vel pojenie dziecka z butelki...
Hmmm... wolność słowa w necie czyli wolnoć Tomku... Polemiki zaczynają się rzeczowo, dajmy na to sprawa pożaru w hotelu robotniczym - analizują przyczyny, współczują rodzinom, szukają winnych, aż nagle ni z tego ni z owego pojawia się głos, że to wina za odwrócenie się od Boga, albo że gdyby PO czegoś nie zrobiło, a PiS coś zrobiło... (wstawcie sobie odpowiednią partię, bo mnie nie bardzo interesuje kto obecnie w Polandii jest u koryta). Więc tak sobie myślę, że tak na prawdę to w wielu wypadkach po prostu chodzi o zaistnienie. Zabranie głosu, żeby wyrzygać swoje kompleksy albo to co boli. Takie czasy. Nie rozmawiamy - wysyłamy sms-a. Nie polemizujemy - piszemy zdanie na forum. Nie spotykamy się -czatujemy, skypujemy, gadu-gadulimy... A skoro nikt nas nie słucha, zakładamy bloga.
No, ale do rzeczy, wracajmy do tych matek karmiących. Rzecz była o tym, że niewiasty owe, nie bacząc gdzie się znajdują - czy to w sklepie, czy to w kościele, czy to w galerii malarstwa albo w centrum rodzinnej uroczystości, gdy tylko pacholę zakwili domagając się w ten sposób konsumpcji obnażąją swą pierś matczyną i zaspakajają głód pociechy.
Może to i sama natura, ale dla mnie osobiście obrzydliwe. Owłosione pachy i nogi niby też sama natura, a walory estetyczne nie podlegają dyskusji. Podobnie jak sikanie w miejscu publicznym (w końcu to też sama fizjologia!).
Owszem, dociera do mnie argumentacja, że kobieta z dzieckiem na ręku to piękny obraz. Z dzieckiem na ręku - owszem, ale z cycem na wierzchu to już jakoś nie. Szczególnie, że ten atrybut kobiecości najczęściej jest wielki, nabrzmiały i mało atrakcyjny. Może właśnie przez to, że taki aseksualny jest to przyzwolenie na jego eksponowanie?
Moja przyjaciółka notabene wówczas matka karmiąca powiedziała, że kobiecie podczas ciąży odpada połowa mózgu, niektórym po urodzeniu druga. Wiele razy widziałam jak taka idiotka najpierw wpycha wózek na ulicę, a potem patrzy czy coś jeszcze i jeszcze obruszona, że samochód w miejscu nie stanie, a nawet, że pisk opon obudził jej słodkie maleństwo. Słyszałam o przypadkach jak mamuśki wpychały wózek do windy, gdzie nie było podłogi. Plastyczne opowieści z przebiegu porodu i realistyczne opisy kupek niemowlaka, to chyba najbardziej typowe przykłady "mamuśka talking". Czasem jak widzę takie kobiety, to mam wrażenie, że specjalnie wystawiają się na widok publiczny by epatować swoją "matkowością". Jakby one i ich dziecię stanowiły epicentrum świata. Myśli taka, że posiadanie dziecka czyni ją inną. Pierwszeństwo w kolejkach, ustępowanie miejsc i inne takie... Ba... nawet auto zostawi gdzie popadnie na ulicy, bo musi wyskoczyć po towar pierwszej potrzeby (chleb, pieluchy albo inne fajki), a dzidziol ( ciekawe określenie, prawda?) śpi sobie więc nie należy mu przeszkadzać. Naturalnie, dzidziol jest słoneczkiem mamusi, ale z tego co pamiętam to już Kopernik wstrzymał słońce i zauważył, że ziemia się wokół niego nie kręci. Tym bardziej koło dzidziola. A potem takie dzidziole wyrastają na kibole and psychole.
Może to zachowanie to taka rekompensata za ubytek atrakcyjności i kobiecości (względnie mózgu). Cóż, ktoś może powiedzieć, że nie mogę się wypowiadać, bo nie mam dzieci. Może i tak. Może i mnie kiedyś mózg odpadnie. Na razie staram się z niego korzystać ile się da. Czego i Państwu życzę.
Zajrzałam sobie kiedyś na jakieś forum. Nawet nie pamiętam gdzie to było. Znaczenia to nie ma, bo większość i tak wygląda podobnie. W każdym razie dyskusja dotyczyła matek karmiących piersią w miejscach publicznych. Pierwsze co mnie zastanowiło, to fakt że dyskutować (czytaj - angażować się, podniecać, obruszać, wszczynać świętą wojnę) można dosłownie o wszystko. O nos jakiejś aktorki, o używanie tamponów, o wyższość samochodu X nad samochodem Y, o stacjonowanie wojsk, o grypę świńską, ptasią, ludzką, o karmienie piersią vel pojenie dziecka z butelki...
Hmmm... wolność słowa w necie czyli wolnoć Tomku... Polemiki zaczynają się rzeczowo, dajmy na to sprawa pożaru w hotelu robotniczym - analizują przyczyny, współczują rodzinom, szukają winnych, aż nagle ni z tego ni z owego pojawia się głos, że to wina za odwrócenie się od Boga, albo że gdyby PO czegoś nie zrobiło, a PiS coś zrobiło... (wstawcie sobie odpowiednią partię, bo mnie nie bardzo interesuje kto obecnie w Polandii jest u koryta). Więc tak sobie myślę, że tak na prawdę to w wielu wypadkach po prostu chodzi o zaistnienie. Zabranie głosu, żeby wyrzygać swoje kompleksy albo to co boli. Takie czasy. Nie rozmawiamy - wysyłamy sms-a. Nie polemizujemy - piszemy zdanie na forum. Nie spotykamy się -czatujemy, skypujemy, gadu-gadulimy... A skoro nikt nas nie słucha, zakładamy bloga.
No, ale do rzeczy, wracajmy do tych matek karmiących. Rzecz była o tym, że niewiasty owe, nie bacząc gdzie się znajdują - czy to w sklepie, czy to w kościele, czy to w galerii malarstwa albo w centrum rodzinnej uroczystości, gdy tylko pacholę zakwili domagając się w ten sposób konsumpcji obnażąją swą pierś matczyną i zaspakajają głód pociechy.
Może to i sama natura, ale dla mnie osobiście obrzydliwe. Owłosione pachy i nogi niby też sama natura, a walory estetyczne nie podlegają dyskusji. Podobnie jak sikanie w miejscu publicznym (w końcu to też sama fizjologia!).
Owszem, dociera do mnie argumentacja, że kobieta z dzieckiem na ręku to piękny obraz. Z dzieckiem na ręku - owszem, ale z cycem na wierzchu to już jakoś nie. Szczególnie, że ten atrybut kobiecości najczęściej jest wielki, nabrzmiały i mało atrakcyjny. Może właśnie przez to, że taki aseksualny jest to przyzwolenie na jego eksponowanie?
Moja przyjaciółka notabene wówczas matka karmiąca powiedziała, że kobiecie podczas ciąży odpada połowa mózgu, niektórym po urodzeniu druga. Wiele razy widziałam jak taka idiotka najpierw wpycha wózek na ulicę, a potem patrzy czy coś jeszcze i jeszcze obruszona, że samochód w miejscu nie stanie, a nawet, że pisk opon obudził jej słodkie maleństwo. Słyszałam o przypadkach jak mamuśki wpychały wózek do windy, gdzie nie było podłogi. Plastyczne opowieści z przebiegu porodu i realistyczne opisy kupek niemowlaka, to chyba najbardziej typowe przykłady "mamuśka talking". Czasem jak widzę takie kobiety, to mam wrażenie, że specjalnie wystawiają się na widok publiczny by epatować swoją "matkowością". Jakby one i ich dziecię stanowiły epicentrum świata. Myśli taka, że posiadanie dziecka czyni ją inną. Pierwszeństwo w kolejkach, ustępowanie miejsc i inne takie... Ba... nawet auto zostawi gdzie popadnie na ulicy, bo musi wyskoczyć po towar pierwszej potrzeby (chleb, pieluchy albo inne fajki), a dzidziol ( ciekawe określenie, prawda?) śpi sobie więc nie należy mu przeszkadzać. Naturalnie, dzidziol jest słoneczkiem mamusi, ale z tego co pamiętam to już Kopernik wstrzymał słońce i zauważył, że ziemia się wokół niego nie kręci. Tym bardziej koło dzidziola. A potem takie dzidziole wyrastają na kibole and psychole.
Może to zachowanie to taka rekompensata za ubytek atrakcyjności i kobiecości (względnie mózgu). Cóż, ktoś może powiedzieć, że nie mogę się wypowiadać, bo nie mam dzieci. Może i tak. Może i mnie kiedyś mózg odpadnie. Na razie staram się z niego korzystać ile się da. Czego i Państwu życzę.