To, że jestem wiedźmą
odkryłam całkiem przypadkiem. Najpierw były to drobne zabawy w
stylu a kysz, a kysz znikajcie Adamsy (upierdliwi lokatorzy mieszkający w pierwszym holenderskim lokum). Skuteczne,
działające, ale wydawało się, że przypadkowe...
A potem... Kolejne wydarzenia nie mogły być przypadkiem.
Sprzątanie hotelowych pokoi - szumnie nazywane pracą pokojówki to jedna z gorszych prac jakie mogą się trafić. I tylko na filmach pokojówka wygląda ślicznie i opierdala się z wdziękiem. Względnie stanowi atrakcję seksualną dla męskich dewiantów - cała pachnąca, kusząca, machająca miotełką do kurzu (tak to pracuje jedynie węgierka u Orłela).
Prawda jest taka, że to ciężka, fizyczna praca. Presja czasu (na sprzątnięcie pokoju masz jakieś 15-20 minut). Smród, brud, nieustanne wdychanie chemii i krochmalu ze zmienianej pościeli. Po kilku miesiącach budząc się nie możesz ruszać palcami... potem całą ręką...a na koniec siada ci kręgosłup i kończysz jako warzywo...
Dzięki pracy w hotelu nabawiłam się też chronicznego, nieuleczalnego i nieodwracalnego ostatniego stadium nietolerancji. Smród pokoi po chinolach był taki, że czasem najpierw musiałam zwymiotować, a potem dopiero zabrać się do sprzątania. Przez długi czas nawet jak skończyłam prace w hotelu mogłam po zapachu rozpoznać chinola stojącego za mną, nawet się nie odwracając. I pomyśleć, że kiedyś marzyła mi się podróż do Chin... Mój boże... jeśli jeden chinol tak cuchnie jak muszą śmierdzieć miliony????
Pokój araba łatwo było rozpoznać po jedzeniu rozłożonym i wbitym wszędzie - rozlany miód na biurku, orzeszki na podłodze, pokruszone ciastka na łóżku, podłodze. Cóż... świnie powinno trzymać się w chlewie, a nie w hotelu. Do tego to ich obleśniactwo. Nawet jak ścieliłam łóżko to taki skurwiel nie przesunął się nawet o centymetr, dzięki czemu miał mój tyłek 10 cm od swojego nosa. Boże chroń Mossad!!
Ale najgorsze było znęcanie się supervisorek. Psychiczne, a czasem i fizyczne. W moim hotelu supervisorkami były przykurcze z Surinamu. Po 20 latach sprzątania pokoi dochrapały się awansu i zostały supervisorkami. Szczyt ich możliwości i kariery. Gdyby ktoś chciał napisać podręcznik o mobbingu to te małpy mogłyby być ekspertami. Jeśli oczywiście ktoś by im wytłumaczył, co ten termin znaczy. Po prawie roku takiej pracy, kiedy nerwy już miałam napięte jak postronki co rusz życzyłam im, żeby kiedyś znowu wszystkie zapierdalały na pokojach. Przekleństwo serdeczne i siarczyste, wyrażane regularnie i pełnym zaangażowaniem, ale... przecież nierealne!!! Mogą zdegradować jedną, dwie, trzy, ale nie wszystkie!
Odeszłam z hotelu. Po kilku miesiącach od koleżanek dowiedziałam się, że "na okoliczność kryzysu" Polki z hotelu zostały zwolnione, a pokoje sprzątają... supervisorki.
Kurwa... tak mało a cieszy!
Innym razem dramatycznie szukając pracy wysłałam cv do jakiejś firmy. W miarę szybko oddzwonili i już podczas pierwszych zdań - totalnie przecież irracjonalnie czułam, że coś jest nie tak. Zaprosili mnie na rozmowę. Kto desperacko szukając pracy nie pojechałby, bo "intuicja" darła mu się do ucha, że coś nie pasuje, tylko nie powiedziała co?
Pojechałam, ale pomna swych wcześniejszych traumatycznych doświadczeń zabrałam z sobą koleżankę. Ogromny biurowiec, biuro w chmurach, szef w garniturze, warunki pracy świetne... A mnie ciągle coś nie pasowało. Tylko za cholerę nie wiedziałam co. Koleżanka, której szefunio łaskawca nie kazał czekać na korytarzu była wniebowzięta. A mnie ciągle coś nie pasowało. Wiecie... wariatka co się czepia.
Po wyjściu z biura zrozumiałam co mi nie grało. Biuro było puste. Na biurku był laptop, kartka papieru i długopis. Żadnych segregatorów, dokumentów, papierzysk walających się po biurze.
Oczywiście Anetka znalazła racjonalne wytłumaczenie - "no przecież ci mówił, że się przeprowadzili właśnie". Na moje - to gdzie są kartony, pudła, kwiatki itp. też znalazła jakąś odpowiedź.
Bo ja rzep jestem. Czepiam się. Nie. PRZYPIERDALAM SIĘ do wszystkiego. A kartony pewnie w innym pokoju. I widać pracować mi się nie chce. Sama nie wiem czego chcę i niechybnie w głowie i innych częściach ciała mi się poprzewracało.
Pracy nie wzięłam. Aneta otrzymała intratną propozycję otworzenia własnej firmy sprzątającej. 3000E netto - sama sobie sterem, żeglarzem i mopem. Jak ten rzep uczepiła się tej myśli. Uczynny szefunio zaproponował pomoc w załatwieniu formalności. Mówiłam, uprzedzałam, ostrzegałam - że tak się tego nie załatwia, że to... że tam to... Uznała, że jej tej kariery od mopa i odkurzacza zazdroszczę. I w ten oto sposób idiotka straciła 500E. Facet okazał się oszustem i kryminalistą, który naciągnął więcej takich frajerów.
Poklepałam przyjaźnie moją intuicję. Anecie rzekłam - a nie mówiłam?!
Wyjeżdżając do NL zostawiłam "pod opieką" mieszkanie dwóm siostrom, które akurat zostały wyrzucone (ach biedactwa) z wynajmowanego mieszkania. Jako, że były to znajome bratowej, miały tylko płacić rachunki i nie robić imprez, bo dom jest stary z emerytami. Dostały ogromne mieszkanie prawie za free. Po przyjeździe do Polski sąsiedzi omal mnie zlinczowali, bo panienki imprezowały na maksa, rachunki nie zapłacone, jakieś rzeczy w domu zniszczone (co skwitowane zostało wzruszeniem ramion). Kazałam się im spakować i wynosić. NATYCHMIAST. Ach... biedactwa... Historia lubi się widać powtarzać. Podczas kłótni któraś powiedziała o jedno zdanie za dużo. Jedno zdanie, ale wystarczyło, żeby mnie wystarczająco zranić.
Cóż... autobus nie człowiek... w miejscu nie staje... Było uważać jak chodzisz.
Morał tej bajki? Nie zapominam, nie wybaczam, każdy kto mnie zrani wcześniej czy później za to zapłaci. Na rewanż mogę czekać latami - nie stawaj mi na drodze, bo wyrwę jak chwasta.
Jako akcent humorystyczny nieco wpisujący się w temat wiedźmowego szycia pokażę Wam mój igielnik voo-doo.
P.S. I nie były to najgorsze historie ;)
A potem... Kolejne wydarzenia nie mogły być przypadkiem.
Sprzątanie hotelowych pokoi - szumnie nazywane pracą pokojówki to jedna z gorszych prac jakie mogą się trafić. I tylko na filmach pokojówka wygląda ślicznie i opierdala się z wdziękiem. Względnie stanowi atrakcję seksualną dla męskich dewiantów - cała pachnąca, kusząca, machająca miotełką do kurzu (tak to pracuje jedynie węgierka u Orłela).
Prawda jest taka, że to ciężka, fizyczna praca. Presja czasu (na sprzątnięcie pokoju masz jakieś 15-20 minut). Smród, brud, nieustanne wdychanie chemii i krochmalu ze zmienianej pościeli. Po kilku miesiącach budząc się nie możesz ruszać palcami... potem całą ręką...a na koniec siada ci kręgosłup i kończysz jako warzywo...
Dzięki pracy w hotelu nabawiłam się też chronicznego, nieuleczalnego i nieodwracalnego ostatniego stadium nietolerancji. Smród pokoi po chinolach był taki, że czasem najpierw musiałam zwymiotować, a potem dopiero zabrać się do sprzątania. Przez długi czas nawet jak skończyłam prace w hotelu mogłam po zapachu rozpoznać chinola stojącego za mną, nawet się nie odwracając. I pomyśleć, że kiedyś marzyła mi się podróż do Chin... Mój boże... jeśli jeden chinol tak cuchnie jak muszą śmierdzieć miliony????
Pokój araba łatwo było rozpoznać po jedzeniu rozłożonym i wbitym wszędzie - rozlany miód na biurku, orzeszki na podłodze, pokruszone ciastka na łóżku, podłodze. Cóż... świnie powinno trzymać się w chlewie, a nie w hotelu. Do tego to ich obleśniactwo. Nawet jak ścieliłam łóżko to taki skurwiel nie przesunął się nawet o centymetr, dzięki czemu miał mój tyłek 10 cm od swojego nosa. Boże chroń Mossad!!
Ale najgorsze było znęcanie się supervisorek. Psychiczne, a czasem i fizyczne. W moim hotelu supervisorkami były przykurcze z Surinamu. Po 20 latach sprzątania pokoi dochrapały się awansu i zostały supervisorkami. Szczyt ich możliwości i kariery. Gdyby ktoś chciał napisać podręcznik o mobbingu to te małpy mogłyby być ekspertami. Jeśli oczywiście ktoś by im wytłumaczył, co ten termin znaczy. Po prawie roku takiej pracy, kiedy nerwy już miałam napięte jak postronki co rusz życzyłam im, żeby kiedyś znowu wszystkie zapierdalały na pokojach. Przekleństwo serdeczne i siarczyste, wyrażane regularnie i pełnym zaangażowaniem, ale... przecież nierealne!!! Mogą zdegradować jedną, dwie, trzy, ale nie wszystkie!
Odeszłam z hotelu. Po kilku miesiącach od koleżanek dowiedziałam się, że "na okoliczność kryzysu" Polki z hotelu zostały zwolnione, a pokoje sprzątają... supervisorki.
Kurwa... tak mało a cieszy!
Innym razem dramatycznie szukając pracy wysłałam cv do jakiejś firmy. W miarę szybko oddzwonili i już podczas pierwszych zdań - totalnie przecież irracjonalnie czułam, że coś jest nie tak. Zaprosili mnie na rozmowę. Kto desperacko szukając pracy nie pojechałby, bo "intuicja" darła mu się do ucha, że coś nie pasuje, tylko nie powiedziała co?
Pojechałam, ale pomna swych wcześniejszych traumatycznych doświadczeń zabrałam z sobą koleżankę. Ogromny biurowiec, biuro w chmurach, szef w garniturze, warunki pracy świetne... A mnie ciągle coś nie pasowało. Tylko za cholerę nie wiedziałam co. Koleżanka, której szefunio łaskawca nie kazał czekać na korytarzu była wniebowzięta. A mnie ciągle coś nie pasowało. Wiecie... wariatka co się czepia.
Po wyjściu z biura zrozumiałam co mi nie grało. Biuro było puste. Na biurku był laptop, kartka papieru i długopis. Żadnych segregatorów, dokumentów, papierzysk walających się po biurze.
Oczywiście Anetka znalazła racjonalne wytłumaczenie - "no przecież ci mówił, że się przeprowadzili właśnie". Na moje - to gdzie są kartony, pudła, kwiatki itp. też znalazła jakąś odpowiedź.
Bo ja rzep jestem. Czepiam się. Nie. PRZYPIERDALAM SIĘ do wszystkiego. A kartony pewnie w innym pokoju. I widać pracować mi się nie chce. Sama nie wiem czego chcę i niechybnie w głowie i innych częściach ciała mi się poprzewracało.
Pracy nie wzięłam. Aneta otrzymała intratną propozycję otworzenia własnej firmy sprzątającej. 3000E netto - sama sobie sterem, żeglarzem i mopem. Jak ten rzep uczepiła się tej myśli. Uczynny szefunio zaproponował pomoc w załatwieniu formalności. Mówiłam, uprzedzałam, ostrzegałam - że tak się tego nie załatwia, że to... że tam to... Uznała, że jej tej kariery od mopa i odkurzacza zazdroszczę. I w ten oto sposób idiotka straciła 500E. Facet okazał się oszustem i kryminalistą, który naciągnął więcej takich frajerów.
Poklepałam przyjaźnie moją intuicję. Anecie rzekłam - a nie mówiłam?!
Wyjeżdżając do NL zostawiłam "pod opieką" mieszkanie dwóm siostrom, które akurat zostały wyrzucone (ach biedactwa) z wynajmowanego mieszkania. Jako, że były to znajome bratowej, miały tylko płacić rachunki i nie robić imprez, bo dom jest stary z emerytami. Dostały ogromne mieszkanie prawie za free. Po przyjeździe do Polski sąsiedzi omal mnie zlinczowali, bo panienki imprezowały na maksa, rachunki nie zapłacone, jakieś rzeczy w domu zniszczone (co skwitowane zostało wzruszeniem ramion). Kazałam się im spakować i wynosić. NATYCHMIAST. Ach... biedactwa... Historia lubi się widać powtarzać. Podczas kłótni któraś powiedziała o jedno zdanie za dużo. Jedno zdanie, ale wystarczyło, żeby mnie wystarczająco zranić.
Cóż... autobus nie człowiek... w miejscu nie staje... Było uważać jak chodzisz.
Morał tej bajki? Nie zapominam, nie wybaczam, każdy kto mnie zrani wcześniej czy później za to zapłaci. Na rewanż mogę czekać latami - nie stawaj mi na drodze, bo wyrwę jak chwasta.
Jako akcent humorystyczny nieco wpisujący się w temat wiedźmowego szycia pokażę Wam mój igielnik voo-doo.
Boli? Schaatje? :) |
P.S. I nie były to najgorsze historie ;)
o żeż!
OdpowiedzUsuńIgielnik pieczętuje wszystko...
O matko kochana to chyba tylko pozytywne komentarze zacznę u Ciebie zostawiać żebyś i na mnie się nie wkurzyła, a że chinole i inne wietkongi śmierdzą to fakt podobnie zresztą jak czarni, jednak co białe to białe.
OdpowiedzUsuńI tak przecież zostawiasz same pozytywne ;) Nie wierzę w opatrzność boską, ludzka sprawiedliwość jest nieco opóźniona i mało skuteczna, więc radzę sobie sama :)
UsuńDziwne, że Japończycy nie śmierdzieli... Czarni zostawiali czarne wanny. Dosłownie!
Uważaj, bo zła energia wraca.
OdpowiedzUsuńCzasami życie zmusza nas do takich a nie innych zachowań. A intuicję tez mam dobrze rozwiniętą.
Pozdrawiam
Oczywiście że wraca :) Bo ja działam jak lustro. Zabijam bazyliszki :D
UsuńTak się zastanawiam: czy to ostrzeżenie dla kogoś konkretnego?
OdpowiedzUsuńJak to pisał uwielbiany przeze mnie drzewiej Hemingway "nie pytaj komu bije dzwon, bo zawsze bije on tobie" ;)
UsuńJa zawsze mówię, że jestem wredną suką, i żeby ze mną nie zadzierać. Tyle, że nikt nie traktuje kobitki 160/52 poważnie, a potem zoooong... jak nagle życiorys zaczyna się sypać.
Mogłoby to być ostrzeżenie dla każdego skurwysyna, który odważy się w jakikolwiek mnie skrzywdzić. Tyle, że większość z nich akurat nie czyta po polskiemu.
Byłam z czarnym facetem, no faktycznie wszędzie jakieś włoski itp gubił:P Wydaje mi się, że w zależności od okoliczności, w jakich spotykasz się z różnymi ludźmi, masz na ich temat takie a nie inne opinie. Dla chinoli ich zapach to pewnie sprawa bardzo naturalna, w nas też może coś komuś nie pasować. Nie wiem dlaczego, bo nie jem mięsa od kilkunastu lat, ale uwielbiam zapach tureckiego kebaba. Z kole za turkami nie przepadam, podobnie jak za arabami, bo w moim odczuciu to zboki. Ale u nas też są zboki, tylko nie pokazują tego a tak bezpośredni sposób:D
OdpowiedzUsuńA ten ludzik na igły spoko, ale brakuje mu czyichś włosów:P
Arabi to zboki fakt. Będąc w Egipcie przez 2 dni nie wychodziłam z hotelu, bo się bałam. Nie byłam przyzwyczajona do zagadywania mnie non stop, dotykania... brrrr...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ludzik i bez włosków działa :)))))
Pewnie masz rację co do okoliczności spotykania ludzi i nabierania opinii o nich. Wiem, że wychodzę na wredną rasistkę, ale wierz mi, że chyba żadnej czarnej, arabskiej czy innej kobiecie na rozmowie kwalifikacyjnej nie powiedziano - zamknij się, jesteś tylko polską dziwką, albo nie sprzedano czegoś tam, bo masz polski paszport.
Gdy traktują cię jak gówno, w końcu zaczynasz myśleć, że faktycznie nim jesteś.
Wiem bo przez to przchodziłam:)) Pod tym względem wolę naszą Polskę szlachecką z jej różnorodnością narodową i etniczną, wszystko działo się u nas i, poniekąd, po naszemu:P Nie wiem czy to jest już rasizm czy jeszcze nie, może bardziej swobodnie wyrażana opinia na temat, który bezpośrednio ciebie dotyczy bądź dotyczył. Mnie też, w pewnym czasie. To chyba nie jest nic złego napisać, że ktoś śmierdzi albo jest obleśnym zbokiem?:) Dużo zależy od kultury w której się wychowujemy, taki koleś z Arbii Saudyjskiej, który dorastałby w Polsce w naszych warunkach, z rodzicami próbującymi się zasymilować z Polakami, różniłby się od nas jedynie bardziej egzotycznym wyglądem. Aż mnie ręce świerzbią żeby pocisnąć po religiach:D
UsuńPOCIŚNJ! U mnie nie ma ograniczeń. Feel free write what you really think!
UsuńNiezależnie od kraju w jakim żyjemy , możemy zostać źle potraktowani. Wydaje mi się ,że to nie zależy od narodowości. Też miałam różne historie życiowe , ale nigdy jakoś nie myślałam się tak czuć jak piszesz. Najważniejsze jest to co przed nami. Siłę czerpiesz z pozytywnej energii , która Cię otacza. Prawda jest taka ,że jeśli emanujesz pozytywna energią to i taka wraca do Ciebie. Nie może być inaczej.
OdpowiedzUsuńo rany.... ale Ci życie dało popalić....
OdpowiedzUsuńOstro, ale czytało się bardzo miło. Twoje pióro najgorsze rzeczy przekazuje tak strawnie...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję w imieniu mojej brzytwy pełnej atramentu ;)
Usuń