Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Grey czyli lubię szarości

Dziś trochę inaczej. Wszyscy skończyli rozpisywać się o świętach i zaczęli podsumowywać co się da. To ja dziś podsumuję pewną książkę. Mówią o niej wszyscy - holenderki w wieku różnym na przyjęciach urodzinowych, nieliczne koleżanki polki a nawet faceci dają do zrozumienia, że wiedzą w czym rzecz (mało który przyzna się wprost do przeczytania babskiej książki). O czym mówię? Ano o Pięćdziesiąt twarzy Greya. Skoro tyle o tą książkę szumu to i ja ją nabyłam (część drugą dostałam w prezencie).

Skąd fenomen ten książki?  Jeśli ktoś pamięta arcydzieło sztuki ludowej pod tytułem Samotność w sieci wie co jest na rzeczy. Harlequin vel ogród miłości z pretensjami do literatury. Książka dla koła gospodyń wiejskich ciekawych inszego życia seksualnego. Bajka żerująca na babskich archetypach. Większość kobiet podskórnie marzy o przystojnym, bogatym  i do szaleństwa je kochającym KIMŚ. Tu dostają na tacy nową bajeczkę ze współczesnym backgroundem. Weź swoje imię, a potem kopiuj i wklej...
Na korzyść książki pana Wiśniewskiego przemawia jedynie fakt, że z tego co pamiętam była cieńsza i mogła posłużyć jako podpórka chybotliwej nogi od stołu.


Historia jest ckliwa i w gruncie rzeczy banalna. Akcja mizerna. Język na poziomie harelquina skrzyżowanego z językiem pseudo książek o rozwoju osobistym (na co drugiej stronie pojawia się "wewnętrzna bogini", która to przemawia do głównej bohaterki na różne sposoby, względnie fika koziołki). Główna bohaterka to mdła panna, z rzekomo ciętym językiem. To akurat mogę wybaczyć. Trudno stworzyć Kopciuszka, królewnę Śnieżkę vel inną królewną dybiącą na księcia, która błyśnie charakterem.
Ktoś mógłby powiedzieć, że czytelników przyciąga erotyka i perwersja. Cóż... Jest to jedyna prawdziwa rzecz w tej książce, choć również podana żenująco nieudolnie.
Panna Anastasia tracąc dziewictwo przeżywa koncertowy orgazm (kto wie... możliwe, że doktor Starowicz zna taki przypadek). Takich bajek i niedociągnięć jest dużo więcej. Notabene po jakimś czasie nawet opisy erotycznych przygód zaczynają nużyć, bo są nudne i przewidywalne, napisane językiem dla nastolatek.
Książka nie wzrusza, nie uczy, nie śmieszy. Jest płaska. Płaskie postaci, jednostronny obraz BDSM, mdła akcja, tragiczny język.

Co ratuje zatem  książkę Pani E. L. James przed dokończeniem żywota w WC jako stuprocentowo skuteczny środek na obstrukcje?  GREY i jego pięćdziesiąt odcieni szarości.
Jest to jedyna postać 3D w tej książce. Może przez swoją niejednoznaczność, perwersje, traumatyczne doświadczenia życiowe, gwałtowne zwroty nastrojów, nieobliczalność... A może dlatego, że lubię popaprańców? Na swoje usprawiedliwienie mam, że nie jestem w tych upodobaniach odosobniona - vide statystyki z Amazon ;)
Ale jeden Grey nawet z pięćdziesięcioma twarzami dobrej książki nie czyni...







sobota, 8 grudnia 2012

Wyróżnienie Liebster Blog

Zostałam bardzo mile zaskoczona przez Paulinę z bloga moje-potwory, która zaprosiła mnie do tej blogowej zabawy. Bardzo się cieszę, bardzo dziękuję i bardzo to doceniam :)




1. Ulubiona piosenka?
Chyba nie mam ulubionej piosenki.

2. Coca-cola czy Pepsi?
Nieważne. Byle z cytryną.

3. Pierwsza uszyta rzecz?
Taka zupełnie pierwsza, pierwsza to etui na chusteczki do nosa :D   Nie mam bogatego dorobku "szyciowego". Poszewki na poduszki, 2 spódnice, 3 sukienki i szyjąca się obecnie bluzka w stylu Jackie Kennedy (wykroj z Droomjurken).

4. Ulubiony serial?
PAN AM (ze względu na ciuchy i moją słabość do pilotów :D  oraz Dr House ze względu na wredny charakter głównego bohatera - w 99% kompatybilny z moim :D

5. Tkaniny wzorzyste czy kolorowe?
Hmmm... Zależy... Lubię kolorowe, kwieciste sukienki czy spódniczki, ale kostiumy lub płaszcze zdecydowanie wybiorę jednokolorowe.

6. Sukienki czy spodnie?
Tu nie mam wątpliwości- SUKIENKI. Spodnie  dla mnie są odzieżą roboczą  noszoną do pracy oraz gdy jest zimno.

7. Ulubiona postać z kreskówki?
Krecik

8. Realizm czy fantastyka?
Fantastyczny realizm.

9. Woodstock czy Mayday?
Nie mam pojęcia co to jest Mayday (prócz lotniczego wzywania pomocy). Woodstock tez jest mi obcy duchowo. Nie lubię zatłoczonych miejsc. Jeśli wybieram się na imprezy to są to nieco elitarne imprezy klubowe, ze wstępem tylko dla członków ;)

10. Szycie zabawek/dekoracji/ozdób czy zwykłych ciuchów?
Na razie wszystko jest dla mnie wyzwaniem. Ale także możliwością do tworzenia indywidualnych dodatków i kreacji pasujących na mój małogabarytowy korpus :)

11.  W wolny dzień wolisz pracować czy leniuchować?
Życie jest krótkie.... trzeba coś robić. Najlepiej coś przyjemnego. Szycie, decoupage, robótki na drutach, czytanie. Niestety czasem trzeba odwalić jakąś brudną robotę np. odchwaszczanie ogródka, ale staram się widzieć w tym pozytyw - dotlenienie oraz przygarnięcie skrzypu polnego do włosowych odżywek :)


No cóż z nominowaniem blogów zapewne będzie problem, bo większość blogów na pewno już została nominowana i pewnie nie każdemu chciałoby się w kółko odpowiadać na pytania. Po długim biciu się z myślami zdecydowałam, że nie będę dalej kontynuować "łańcuszka", ale  gdybym miała stworzyć listę blogów to najchętniej wrzuciłabym tu listę wszystkich obserwowanych   :)
Ten post to jednak dobra okazja do wymienienia tych osób, które w jakiś sposób są dla mnie ważne, które zainspirowały (Marchewkowa, Maniaszycia, Elfka), pomogły (Monika), czy po prostu są blogami ciepłych, mądrych osób z pasjami (vide reszta osób z obserwowanych blogów).

Żeby post nie był przegadany wrzucam zdjęcia "szyjącej się" bluzeczki w stylu Jackie Kennedy. Bluzka jest górą  wykroju sukienki pochodzącej z książki Droomjurken (oryginał Famous Frocks), któraż to książka  obecnie jest... najładniejszą książką jaką posiadam w swojej emigracyjnej biblioteczce, a o której pisałam TU

Bluzka w trakcie przerabiania ponieważ kierując się tabelką z książki i podanymi tam wymiarami wycięłam wykrój S (durna, oj durna) zamiast XS. "Następną razą" będę mądrzejsza.

Tak wiem, kwiatuszki się "nie zgrały". Wynik poprawiania zaszewek. Nie mam pomysłu jak to wyprostować. Trudno... Liczę, że nie dojdzie tu żaden lolo-look


Na koniec zajawka ostatniej z książek serii Style me vintage - make up. Cóż... chyba najmniej się cieszę z tej książki. Może dlatego, że nie jestem i obawiam się, że nie będę mistrzynią makijażu. Ale kolekcja książek na półce prezentuje się zacnie ;)

Okładka książki utrzymana w takiej samej stylistyce jak pozostałe. Cudowna "materiałowa" faktura. Rozkosz brać taką książkę do ręki.

Wiadomo... Audrey :D




piątek, 7 grudnia 2012

Przyrząd Boba czyli sposób na lamówkę

Lamówka to fajny sposób na wykończenie - mało problematyczny, w miarę szybki i zawsze efektowny. Oczywiście można kupić gotowe lamówki, ale czasem chcemy zrobić je samodzielnie. Gwarantuje to oczywiście indywidualność projektu oraz... kupę roboty.
W książce Uszyj w jedno popołudnie odkryłam sposób, który ma ten proces usprawnić. Przyznaję, że jeszcze go nie sprawdzałam, ale wydaje mi się, że w tym szaleństwie jest metoda :)



Wydaje mi się, że w książce jest błąd w tłumaczeniu w punkcie 3. Myślę, że raczej chodzi tu o przyszycie jakichś tasiemek czy sznureczków, a nie ścieg. Na zdjęciu widać o co chodzi :)

Może komuś się przyda :)