Sukienka uszyta już kilka tygodni temu, kiedy to spragniona jakiejkolwiek zieleni i z braku wiosny wiosennej postanowiłam ów jebitnie zielony kolor na tą okoliczność przysposobić.
Pomysł był oczywiście głupi. Bo od szycia satyny gorsze może być tylko jej prucie i przerabianie. Z podszewkowej kiecki wykorzystałam dół drapując nieco zakładki. Górę musiałam dosztukować. Materiału starczyło na styk. Na te eksperymenta wiosenne wybrałam sobie model 121 z Burdy 4/2013.
Tak to wygląda oryginał z Burdy |
Z opcji czarna sukienka z zieloną podszewką zostały mi kokardki. Sztuk dwie. Jedną zamaskowałam owe drapowania i marszczenia na froncie. Drugą przyśrubowałam na tył. I tak sobie wydumałam, żeby dorobić jeszcze dwie - każda mniejsza. To każda mniejsza nie do końca wyszło, ale może nikt nie będzie z centymetrem kokardek na plecach mi mierzył.
Z bohaterem drugiego planu :) |
Dodałam czarny petticoat. Tak pewnie będę nosić, żeby mi ta satyna za mocno na wietrze nie fruwała. |
Poza tym walcząc z Lolą rozerwałam jeden szew, a tył wygląda jakby był krzywy i powyginany. Powoli zaczynam mieć dość tej tłustej manekinki. Ustawiając dziś wysokość złamałam paznokcia i przecięłam rękę. Żeby to ustawić trzeba dwóch osób względnie silnego chłopa. Ja nie daję rady jedną ręką podnieść to monstrum bez głowy, a drugą kręcić pokrętłem. Dobrze mi tak. Było kupić manekin dziecięcy. Mam podskórne przeświadczenie, że to nie jest ostateczne wcielenie tej zielonki. Bardzo prawdopodobne, że ona również skończy jako spódnica. Względnie półhalka.
I żeby nie było tak ponuro i nerwowo... Cała prawda o moim szyciu:
Najpierw biedny, wyzyskiwany kot musi zrobić wykrój. Ciężka i mozolna praca, ale daje radę wspomagając się mlekiem z kubka.
Potem żmudne i hałaśliwe szycie...
Ale w końcu można napisać posta... :)
No i powiedzcie jak tu nie kochać tego szkodnika? :)
Sukienka super, chciałabym tak umieć;) Ja popełniłam dzisiaj dwa woreczki na klocki dla dzieciaków;) I chciałam zauważyć, że ten manekin czadowy;) Gdybym miała miejsce, też bym sobie taki siupnęła;)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Jakieś półtora roku temu nawet woreczki mnie przerażały. Manekin jako dekoracja owszem może być. Jako twór pomocny do szycia przy założeniu, że jego i moje wymiary się pokryją to już nie bardzo się sprawdza.
UsuńTwój kot to geniusz, u mnie żaden nie przerysowuje wykrojów, ale z resztą jakoś sobie radzą:)Kiedy masz czas to wszystko szyć?! Świetny model, o którym od razu mogę zapomnieć ze względu na mały biust. Nie dane mi być boginią seksu:(
OdpowiedzUsuńmi się wydaje, że nawet lepiej będzie wyglądać na małym biuście...
Usuńpopatrz na to z jasnej strony - pod taką sukienkę raczej nie założysz stanika, a nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić ;)
Mój biust też do dużych nie należy. Nawet Lola ma większy!
UsuńSzyję w weekendy, najczęściej w niedzielę :) Organizuję się w ten sposób, że najpierw hurtem robię wykroje rzeczy, które mi się podobają, potem wycinam, a na końcu szyję. Uszycie pierwszych ciuchów zajmowało mi nawet miesiąc, teraz JUŻ wyrabiam się w jeden weekend :)
Hahahaha, koci twórca - świetny ;) jeśli pomagał Ci przy szyciu sukienki równie intensywnie, to ja Wam obojgu gratuluję - sukienka nawet na wrednym manekinie wygląda wyjątkowo przyjemnie ;) A ja czekam i tak na ten piękny moment kiedy dorwiesz jakąś zapasową parę rąk, pogoda Wam na farmie Orwella dopisze i dasz się "własnocielnie" obfocić w dotychczasowych kreacjach ;) bo Lola Lolą, ale to na siebie szyjesz i choćby nie wiem jak idealnie manekin dopasowany do wymiarów - to na ciele ciuszki nabierają charakteru ;)
OdpowiedzUsuńJako dodatkowy bonus dodam - Ty wiesz ile komplementów zbierzesz jak swoje peryferia ubleczone w swoje twory ukarzesz? ;) odpowiedź brzmi: mnóstwo, gdyby ktoś miał wątpliwości ;) więc szykuj się! jako jednostka należąca do "braci" blogowej - oczekuję sesji na personie! ;)
Na temat manekina słowa nie powiem, bo i tak już dokonałam ostrej autocenzury posta.
OdpowiedzUsuńPogoda u Orłela dopisuje, a jakże. Dziś rano było 3 stopnie. Może w najbliższą sobotę uda mi się troszkę pogwiazdorzyć w Keukenhof, więc dodatkowy (a może główny i jedyny)powód do zachwytów to będą przecudnej urody okoliczności Holenderskiej przyrody :D
Twoja sukienka od Burdowej odbiega kolorem za to elementy dodatkowe pies i kot spasowały się idealnie oba biało-czarne lub czarno-białe jak kto woli. Animalsów by trzeba jakichś zawiadomić że tak męczysz i wykorzystujesz kocurową, ale w końcu to babka jest to i wystroić się chce w nowy ciuszek. Na sukienkę proszę nie narzekać, na letnie eskapady idealna
OdpowiedzUsuńCicho sza o tych animalsach, bo wczoraj Franek wrócił z kapslem od piwa na magnetycznej zawieszce. Będzie jeszcze, że kota dodatkowo rozpijam ;)
UsuńNie zwróciłam uwagi na zbieżność zwierzęcych dodatków w tym modelu :D
Na letnie tak... byle lato zawitało do NL :)
Piwem to ja bym się nie przejmowała gorzej jak by przytargała od gorzałki, moją sucz do AA trzeba było zapisać po jednym wyjeździe wczasowym ze znajomymi, nauczyli ją pić piwo z sokiem - ale mieli karę bo kilka razy napoczęła im jeszcze pełne kufle i musieli kupować drugie. Piwo z sokiem - MALINA
UsuńDobre!! Chciałabym to zobaczyć. A piwo jest zdrowe. Ma dużo witaminy B. Maliny tym bardziej. Choć osobiście wolę piwo bez ulepszaczy. Względnie sok imbirowy.
UsuńSukienka fajnie wyszła i ma piękny kolor! ale wiem co czułaś szyjąc satynę. miałam taki czas że szyłam tylko z satyny bo była w miarę tani,i kupiłam kilka kolorów dla siebie i córki.żeby nie błyszczała z prawej robiłam lewą stronę :)
OdpowiedzUsuńSatyna prócz wad ma także dużo zalet. Tak jak wspomniałaś jest tania, więc nie boli jak coś nie wyjdzie. Jest ogromny wybór kolorów i rodzajów. Też myślałam o szyciu satyny z lewej strony, względnie łączeniu prawej z lewą dla kontrastu :)
UsuńOstatnio odkryłam też piękne kwieciste satyny, którym nie mogłam się oprzeć :)
Ja chcę tego kota choć na tydzień, pod warunkiem, że młotek mi przytrzyma.... Za miskę mleka dziennie, polskiego, krówskiego, świeżo dojonego oraz jajek kopę całą.... A mój pies tylko szczeka i szczeka... Ani uszyć, ani młotka przytrzymać...
OdpowiedzUsuńHahahaha... Myślę, że Franek chętnie da się wypożyczyć. Tylko jej paszport muszę wyrobić i bilet na samolot kupić ;)
UsuńDorzuć jeszcze pajdę domowego, pieczonego chleba ze masłem a sama ten młotek gotowam trzymać :)
dzisiaj juz 3 maja i rozmowa napewno tak dlugo nie trwa, ale to sa pozytywy bloga ze nawet troche pozniej mozna dozucic swoje 3 grosze. kiecka bardzo fajnie wyszla dzieki pomocnikowi ,dbaj o niego i nie wypozyczaj nikomu bo Ci jeszcze nie oddadza i nici z szycia, nie chce mi sie potem mowic a niemowilam....moj animals bardzo natomiast uwielbia przechodzic mi po wykrojach i materialach rozlozonych na ziemi, a ze troche ciezka jest i ma szorstkie lapy to bardzo czesto zabiera cos ze soba, moze chce mnie odwiesc od jakiegos glupiego pomyslu, pozdrawiam i zycze dalszej dobrej wspolpracy
OdpowiedzUsuńDziękuję. Staram się dbać o Franka jak tylko mogę. Ale koty mają to do siebie, że chodzą własnymi drogami i robią co chcą. Lubię jak jest w domu, ale wiem, że byłaby nieszczęśliwa gdybym ją teraz w domu zamknęła bez możliwości hasania po łąkach i przynoszenia do domu myszy, szczurów i innych zdobyczy.
UsuńUdanego weekendu i pogody w Hadze! :)