Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

środa, 13 lutego 2013

From Holland with love - lekcja brabanckiego

Staliśmy przy stole i oddawaliśmy się kreatywnemu zamalowywaniu denek od bitej śmietany farbą olejną (farba olejna stanie się kolejnym leitmotivem widać). Zdzichu czarując Holenderki przekonywał je, że bardzo chciałby nauczyć się brabanckiego dialektu. Na jaką cholerę miałby się uczyć dialektu skoro nie zna "ogólnoholenderskiego" ani angielskiego trudno dociec, ale jego chęci spotkały się z zainteresowaniem Holenderek. Sytuacja wyglądała zatem w ten sposób, że Wendy mówiła coś po brabancku, Ketty tłumaczyła to na "ogólnoholenderski" (zabawa polegała na tym, że mimo iż obie były Holenderkami, ba bliźniaczkami nawet już na tej linii pojawiały się pewne zakłócenia i tarcia!), a potem Denis wieńczyła translatorskie dzieło tłumacząc na angielski.

Wendy coś wycharczała, Ketty obruszając się i dyskutując przetłumaczyła na inny charkot, aż w końcu Denis zapodała do Zdzisia złaknionego brabanckiego:
- Cow.
Zdzisiu ściana, więc Denis powtarza:
- Cow. Cooow. Coooow. C O W.
Zdzisiu stoi z kamiennem obliczem. Jako ta żona Lota niewzruszony. Denis wpada na innowację translatorską:
- Muuuuuuuuuuuuu
- Aaaaaaaa... Krowa - zaskakuje Zdzisio Lot-ny.
Razem z Danielą - Słowaczką parskamy śmiechem. Zdziś wzrusza ramionami, ale postanawia kontynuować naukę. I od nowa zaczyna kołomyja. Wendy charczy po brabancku, Ketty przecharkowuje to na holenderski, a Denis tłumaczy na angielski. Po krótkiej dyskusji między trzema paniami w końcu pada:
- Horse. Hoooorrse. Hooooorse. I tak jak to było wcześniej Zdzisiu nie jarzy.
- Iiiiihaaaahhaaaaa - Denis rzuca kolejną onomatopeję (w tym przypadku był to odgłos paszczą).
- Aaaaa kooooń - zgaduje Zdzisio.
Daniela ze śmiechu trzyma się za brzuch, ja zapłakana maluję sobie olejną ręce i kawałek bluzki, dziewczyny wybuchają śmiechem. Na nasze śmiechy roznoszące się po całej hali wpada Ciastko, ale skonsternowany zaraz daje nogę. Zdzichu już zaczyna się orientować, że  chyba mamy z niego niezłą polewkę, ale nie poddaje się. Nauka nade wszystko!
Wendy ocierając rękawem łzy mówi znowu coś do Ketty, a ta podaje to dalej do Denis.
- Hen. Heen. Heeeeen - powtarza Denis - krztusząc się ze śmiechu, więc tym razem faktycznie trudno ją zrozumieć.
- Ko ko ko ko ko - gdaka wykonując charakterystyczne "kaczuchy" rękami.
Daniela pada na podłogę, dziewczyny leżą na stole z bitymi śmietanami, mnie ze śmiechu boli już i gardło i brzuch.
Dopiero wtedy do Zdzisia dociera bolesna prawda, że się z niego nabijamy. Próbuje ratować skórę i zwraca się do mnie:
- Taaak? Takie to śmieszne? Tak was to bawi? To może po włosku pogadamy? Co???? Parlo italiano? Parlo italiano?
- Si, certo - odpowiadam a Zdzisiowi kończy się włoska terminologia.
Wpada zatem na inny pomysł.
- Taaak? Takie jesteście mądre? Jak takie cwane jesteście to ja pójdę do Ciastka (Ciastko to proszę Państwa nasz szef) i powiem mu jak na niego mówicie. I co???
- A idź. Chętnie to zobaczę. Tylko ciekawe w jakim języku mu to powiesz? I już widzę jak się za to wścieka i wywala nas z roboty... 
A swoją drogą... jak przetłumaczyć Ciastko na język Zdzisiowy?
 - Yyyy... yyyyy... mniam... mniaam? 

4 komentarze:

  1. hahahahaha :D boski Zdzisiu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem ze ten ichni brabankcki to po naszemu np kaszubski i jest jeszcze bardziej pokręcony niż ogólnoholenderski chociaż powiem Ci że mam koleżankę która mieszka w Holandii od ładnych paru lat i kiedyś jak spotkałyśmy się w Polandii i rozmawiała ze swoim synem to wydawał mi się taki to śpiewny język ale to dawno temu było to może coś zmyślam. Ja wiem że wszystkie Polki są extra i wyrywają je faceci z różnych krajów i nacji ale jak to robi ten "twój" Zdzichu to dla mnie zagadka co nie zmienia faktu iż opowieści ze Zdzichem w tle rozbawiają do łez. A tak w ogóle to po co zamalowywaliście te wieczka i decka i to na dodatek od śmietany

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja wiedziałam, że jak grupka kobiet jest a choć jeden facet w zasięgu to zawsze będzie się z kogo chichrać:]

    OdpowiedzUsuń