Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

niedziela, 3 lutego 2013

Nowy igielnik czyli historia magnetycznego kota

Mój kot aktywnie uczestniczy we większości sfer mego życia. Kiedy biorę prysznic leży na dywaniku zmuszając do ćwiczeń gimnastycznych po wyjściu spod prysznica. Kiedy gotuję pomaga jako konsultant próbując wskoczyć na blat i sprawdzić jadalność produktów. Kiedy szyję... no wiadomo. Każdy posiadacz kota wie, co się wtedy dzieje. Wykroje są przesuwane (tak miło szeleszczą, że aż korci pacnięcie łapą), materiał (zawsze ten potrzebny właśnie kawałek) jest idealnym miejscem do spania, a dzisiaj... a dzisiaj odkryłam, że Franek służyć może za... IGIELNIK.
Spokojnie. Nie planuję robić z Franka voo doo ani też uskuteczniać na niej (tak, to nie błąd, Franek podobnie jak Kopernik jest kobietą) akupresury. Zakaz włażenia na stół i biurko, permanentnie przez Franka lekceważony został zdemaskowany.Odkrycia dokonałam rano, kiedy to wyszło szydło z worka, a raczej igły z pudełka na biurku.  Nieopatrznie zapomniałam wieczorem zamknąć pudełko ze szpilkami. Efekt możecie zobaczyć poniżej.

Franek zawstydzony. I słusznie.

Moja kicia na obróżce nosi magnetyczną zawieszkę - klucz otwierającą kocie drzwi, i to właśnie ta zawieszka przyciągnęła metalowe szpilki.  Naturalnie oczyściłam biednego Franka z kłującego balastu, ale ten widok natchnął mnie do stworzenia "łapacza szpilek". Nie wiem czy też tak macie, że szpilki niekiedy żyją własnym życiem, wylatając niczym zamek u Kargula i panosząc się wszędzie. Czasem mam problem z zebraniem takich szpilek np. z podłogi czy z blatu starego drewnianego biurka ze szparami. Zwłaszcza egzemplarze bez główek są trudne do przechwycenia.
I tak oto spożytkowałam w tym celu magnes z lodówki. Magnes ten to nic innego jak kapsel od piwa z decoupagem na wieczku i przyklejonym magnesem w środku. Może służyć jako klasyczny przypinacz na lodówkę, albo tabliczę magnetyczną (wykorzystuję ten pomysł do przytwierdzania przepisów kulinarnych) albo właśnie szpilkołap :)


Zapewniam Was, że jak na totalne niedoświetlenie mojego domu te zdjęcia i tak nie są najgorsze ;)


Na zapowiedziach - już wkrótce zajawka tego co się szyje i planuje szyć na gorsetowy konkurs z bloga  kobieta szyje 





2 komentarze:

  1. Tak potraktować Monrołkę sex bombę wszech czasów na kapsel? od piwa, a w zasadzie dlaczego nie głównie piją je faceci. Sprawdź Franka dokładnie czy nie przywłaszczyła sobie czegoś jeszcze z Twoich zasobów szyciowych. Niezły pomysł, też ciągle gubię szpilki ale moja męska populacja na mnie wrzeszczy okrutnie, że psom w łapy powchodzi i po każdym szyciowym posiedzeniu przy maszynie nurkuję pod stół i zbieram wszystko co znajdę. A widzę, że i dzisiaj humor nieco lepszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monrołka jako symbol seksu idealnie nadaje się na pin-up w wersji magnetycznej. Choć dla facetów to powinna być raczej na otwieraczach :)
      Ostatnio w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła mi czapka. Muszę spytać Franka czy nie ma z tym czegoś wspólnego :)
      Taki mały szpilko-łap jako detektor się nie sprawdzi, ale do wyłapywania widocznych gołym okiem na podłodze szpilek jest ok.

      Usuń