W tym roku chyba powinna zacząć grać w toto-lotka. Albo nauczyć się pokera. Na kasę. Czemu? Bo rekordowa ilość wygranych mnie dotknęła. Najpierw gorsetowy konkurs u Wioli, a potem ku totalnemu zaskoczeniu wygrana w candy u Izy. Do tej pory w całym swym żywocie, wszak już dosyć długawym, wygrałam 2 rzeczy. Słownie: DWIE. Jako nastolatka jakieś pieniądze i zaszczyt wydrukowania konkursowego opowiadania w Płomyku vel innym Płomyczku (tak... wiem... to było jeszcze przed Bravo girl i innymi takimi). I wierzcie mi... ludzie tyle żyją ;)
Druga rzecz to był program komputerowy, konkretnie word w postaci podaj 12 dyskietek. Nówka. Świeżynka. Dopiero co wypuszczony na rynek. Cudnie. Tylko, ze wtedy nie miałam komputera. I tu się kończą moje życiowe wygrane. Aż do tego rozpasanego roku... :)
Wygrana u Izy miała miejsce już jakiś czas temu, ale nagroda najpierw musiała dosyć okrężną drogą przywędrować do mnie do Holandii, potem z różnych przyczyn dopadł mnie wiosenny marazm uniemożliwiający wykonywanie nadprogramowych funkcji życiowych do których szycie, pisanie i wysiłki intelektualne niewątpliwie należą... W ramach otrzepywania się z marazmu wykonałam skok na główkę do basenu... bez wody - kilkugodzinne farbowanie włosów indygo połączone z malowaniem sypialni przy otwartym oknie i przeciągu. Jako dogrywka - porządkowanie ogródka dnia następnego znaczy się siódmego. Z co Bóg mnie pokarał kilkudniowym bólem głowy, a na świeżo posadzone w moim mag-wiedźmim ogródku ziółka nie zesłał co prawda plag wszelakich, ale przymrozek...
Ale nie o tym chciałam... Jak zwykle zaplątałam się w dygresje. Call me Beniowski. Miałam tylko podziękować serdecznie Izie za możliwość udziału w zabawie i za urocze materiały, co niniejszym czynię. DZIĘKUJĘ! Owe słodkie materiały prezentują się następująco:
Z pepitki została już skrojona i prawie skończona bluzka z baskinką - Burda nr 8/2012 model 113.
Dodałam czarny kołnierzyk. Jest to chyba pierwszy wykrojowy ciuch, którego nie musiałam zmniejszać. Ba... wyszedł nawet bardzo dopasowany.
Baskinka w moim wydaniu to jawny dowód na to, że na starość gust się człowiekowi zmienia, bo do tej pory zawsze unikałam baskinek. A tu nagle zaczęły mi się podobać.
Zamówiłam w końcu stopkę do zamków krytych, więc mam nadzieję, że następne zamki będą wyglądały lepiej.
Obserwatorzy
klauzula bezpieczeństwa
Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.
Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.
Online
niedziela, 28 kwietnia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nic, tylko pogratulować tak wypasionego roku! Bardzo przyjemna jest taka dostawa tkanin:D Bluzka już wygląda super:D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
UsuńPo pierwsze: na jaką starość....? To ja chyba też już muszę się zacząć czołgać w stronę cmentarza.... bo mnie się też baskinek zachciało. I taż znam Płomyczka.... Po drugie: zamki na wierzchu to w tym sezonie hit! Pieniądze na stopkę na darmo wydane.... :) Po trzecie: kwiatki i ziółka do ogródka - po zimnej Zośce! Wiem coś o tym bo mam teściową Zośkę. Nie raz mi już pelargonie załatwiła..... Po czwarte: z utęsknieniem czekam na koniec zmagań z bluzką :)
OdpowiedzUsuńPo-wo-dze-niaaaa :D
Zamki na wierzchu może i są hitem, ale jednak wolę te, które są schowane :)
UsuńWbrew obawom Pan Przymrozek nie wyrządził szkód.
Co do starości... Kiedyś słyszałam rozmowę nastolatek i jedna mówi do drugiej: no wiesz, taki stary... ze trzydzieści lat miał :)
Hahaha utarzałam się ze śmiechu, te komentarze są świetne. Nie wiem czy mi przystoi używać słowa obłędne, w moim zaawansowanym wieku:)
UsuńW zaawansowanym wieku zwrot "obłędne" nabiera dodatkowego smaczku ;)
UsuńNo taki stary ... Ze trzydzieści lat miał. Koleżanka miała tak samo- mamo, no szła taka stara, stara baba, tak w twoim wieku...
OdpowiedzUsuńMnie Stwórca również pokarał bólem głowy, do tego zapaleniem gardła u mnie i dzieci- z tym że dnia siódmego rozbierałam piec zamiast prac ogrodniczych- teraz głowa mi pęka, jeden pokój woła o posprzątanie, a ja kaszlę jak zepsuty Maluch i latam między dziećmi. Dobrze, że przymrozka nie było- pewnie dlatego, ze petunie wysadziłam dnia szóstego...
A o bluzce się nie wypowiadam, bo zazdrosna jestem- nie mam czasu, maszyny żeby uszyć ani w chwili obecnej figury, zeby cudo takie na się założyć...
OdpowiedzUsuńPokój i sprzątanie nie zając, nie uciekną. Lepiej się wykuruj. Rozbieranie pieca wydaje się być wielce interesującym zajęciem ;)
UsuńZ tego co pamiętam to bez maszyny i w rękach potrafisz wyczarować większe cuda niż ja z maszyną :)
Czekam na gotową bluzeczkę, zapowiada się bardzo ciekawie!!Mnie na starość też zaczęły podobać się baskinki i mam nadzieję że jeszcze zdążę sobie uszyć :)Też pamiętam ,,Płomyczek" , Adama Słodowego, psa Cywila i Czterech pancernych hi hi hi.
OdpowiedzUsuńcieszę się, że materiały przypadły Ci do gustu, bluzeczka zapowiada się obiecująco, bardzo fajnie z tym kołnierzykiem się prezentuje
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Trochę miałam obaw, bo pepitka trochę jak kratka. Na szczęście tak drobna, że ewentualne przesunięcia mam nadzieję nie będą widoczne :)
UsuńUwielbiam baskinki, taki mały element a tak może wiele dokonać z figurą.Z pepitką i kołnierzykiem wygląda wybornie.
OdpowiedzUsuńDziękuję. A ja właśnie obawiałam się, że baskinka może nieco wypaczać figurę dodając centymetrów w biodrach.
UsuńZapewne tak ale przy mojej dysproporcji wydłuża mi nogi i pięknie robi talię:-) Poza tym pięknie uwydatnia pośladki , dużo jest cech ale to prawda zależy do jakiej figury.
OdpowiedzUsuń