10:30. Już
powinniśmy wyjeżdżać. Pukam do drzwi pokoju brakujących gagatków. Otwiera mi zaspany koleś w majtkach.
- Jest 10:30. Jedziemy do banku. Są panowie gotowi?
- Eeeee... ja zaraz będę.
- A kolega?
- Nooooo... bierze prysznic.
- To mają panowie 5 minut, żeby się ubrać i zejść na dół.
Po pięciu minutach biegnę na górę i walę w drzwi. Otwiera mi ten sam koleś tym razem już ubrany.
- Gotowi?
- Ja tak,tylko dokumenty wezmę.
- A kolega?
- Bierze prysznic.
- No to nie będziemy na niego czekać - mówię - a w myślach dodaję - Czyścioszek się kurwa znalazł..
Jestem zła na siebie, że nie kazałam debilom być gotowym co najmniej pół godziny wcześniej.W samochodzie trzykrotnie dopytuję czy wszyscy zabrali paszporty i sofi [taki holenderski NIP i pesel].
Do banku docieramy lekko spóźnieni. Przedstawiam się, mówię, że mamy umówione spotkanie w sprawie otwarcia rachunków bankowych dla nowych pracowników. Pierwszy uitzendkracht zasiada przy stoliku. Po pięciu minutach przychodzi do "poczekalni".
- Wie pani, jest problem.
- Co się stało.
- Chodzi o sofi.
- Tak??
- Bo ja zabrałem decyzję kolegi, a nie swoją.
Ręce mi opadają. No tak, następnym razem trzeba im kazać, żeby pokazali dokumenty przed wyjazdem.
Następny. Przyłazi też po 5 minutach - potrzebuje tłumacza. Znaczy się mnie. Idę, siadam, pytam. Facet z banku patrzy na nas jak na niedorozwiniętych umysłowo. Okazuje się, że uitzendkracht ma już otwarty rachunek bankowy i to nawet w AMRO. Ręce mi opadają.
- Bo ja myślałem.... - tłumaczy się, ale go nie słucham. Bo już te trzy pierwsze słowa to wierutne kłamstwo....
- Jest 10:30. Jedziemy do banku. Są panowie gotowi?
- Eeeee... ja zaraz będę.
- A kolega?
- Nooooo... bierze prysznic.
- To mają panowie 5 minut, żeby się ubrać i zejść na dół.
Po pięciu minutach biegnę na górę i walę w drzwi. Otwiera mi ten sam koleś tym razem już ubrany.
- Gotowi?
- Ja tak,tylko dokumenty wezmę.
- A kolega?
- Bierze prysznic.
- No to nie będziemy na niego czekać - mówię - a w myślach dodaję - Czyścioszek się kurwa znalazł..
Jestem zła na siebie, że nie kazałam debilom być gotowym co najmniej pół godziny wcześniej.W samochodzie trzykrotnie dopytuję czy wszyscy zabrali paszporty i sofi [taki holenderski NIP i pesel].
Do banku docieramy lekko spóźnieni. Przedstawiam się, mówię, że mamy umówione spotkanie w sprawie otwarcia rachunków bankowych dla nowych pracowników. Pierwszy uitzendkracht zasiada przy stoliku. Po pięciu minutach przychodzi do "poczekalni".
- Wie pani, jest problem.
- Co się stało.
- Chodzi o sofi.
- Tak??
- Bo ja zabrałem decyzję kolegi, a nie swoją.
Ręce mi opadają. No tak, następnym razem trzeba im kazać, żeby pokazali dokumenty przed wyjazdem.
Następny. Przyłazi też po 5 minutach - potrzebuje tłumacza. Znaczy się mnie. Idę, siadam, pytam. Facet z banku patrzy na nas jak na niedorozwiniętych umysłowo. Okazuje się, że uitzendkracht ma już otwarty rachunek bankowy i to nawet w AMRO. Ręce mi opadają.
- Bo ja myślałem.... - tłumaczy się, ale go nie słucham. Bo już te trzy pierwsze słowa to wierutne kłamstwo....
fajnie ale krotkie.....nie dalasimpo tych glupich mordach!!!!
OdpowiedzUsuńNastępna historia będzie dłuższa :) Czasem korciło mnie, żeby co niektórym przywalić, ale obawiałam się, że mogą oddać :)
UsuńPolicz do 10, zrób kwiat lotosu bądź jakiś inny pilates, nalej sobie kieliszek winka i odpręż się :D. Czasem praca z ludźmi bywa bardzo stresująca
OdpowiedzUsuńPozdrawiam LaFaMi
Banda debili, czy nieobytych światowo pracowników(?). Pewnie są tam pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo empatyczna, toteż trochę rozumiem Twoich podopiecznych. Jakoś bym ich broniła.
Cierpliwości życzę.
Dla własnego zdrowia psychicznego - im mniej empatii tym lepiej.
UsuńJoł, dostajesz sam towar pierwszej jakości, jeszcze myślą nieskalany. A podpisy stawiają normalnie, czy krzyżyki?
OdpowiedzUsuńłał, i tacy panowie potem zarabiają kokosy w europejskich stawkach!
OdpowiedzUsuńTe kokosy, to kolejny mit.
UsuńEeeeeee? (na tak wysokim poziomie inteligencji porozumiewam się zawsze z moją przyjaciółką, kiedy nie odszyfrujemy swoich myśli - co rzecz jasna - rzadko się zdarza....) Więc powtórzę: Eeeeee? Bo chyba jestem na innym poziomie percepcji albo jesteś niezłą autorką powieści.....? Też mi się tu podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Dziękuję. Niezmiernie mi miło, że Ci się podoba u mnie. Zapraszam częściej zatem w moje skromne progi :)
UsuńJa się kiedyś zastanawiałam, jak dyskretnie zapytać, czym ty się tak denerwujesz, że ci ziółka na włosy nie pomagają, bo się tak skarżyłaś na stres który szkodzi....No to już nie pytam i nie będę głupich pytań zadawać. Za to zapytam, czy masz/miałaś kiedyś może Skype? Tam jest taki fajny, słodki miś-tuliś pomiędzy mrugającymi buźkami i innymi takimi...to ci go właśnie wirtualnie posyłam ;-)Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńSkypa już lata całe nie używam, ale za misia dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPytaj śmiało. Podobno nie ma głupich pytań. Są tylko głupie odpowiedzi :)
Bardzo ciekawie opowiadasz :) Podziwiam, bo ja bym tam chyba nie wytrzymała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)