Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Chwała na niebieskościach

Materiału po kopertowej bluzce zostało mi całkiem sporo. Pierwsza myśl o sukience z wodą padła śmiercią naturalną, bo aż tyle to materiału nie było, aby ciąć po skosie. Stanęło zatem na modelu 128 z Burdy 11/2013 - rozmiar dla konusów czyli 17.

Wykończenie pod szyją wyszło mi  stójkowate i nie jestem pewna, czy o to mi właśnie chodziło, choć na człowieku prezentuje się dobrze.

Przy szyciu tej sukienki największym kłopotem okazał się... Franek. Miejscówka na stole pod lampką była tak wygodna, że nijak nie dało się jej przepędzić. Skutecznie ograniczała i tak ograniczone miejsce na biurku dodatkowo próbując upchnąć ogon pod szyjącą maszynę.

Broń Boże nie budzić. W razie wojny lub pożaru przenieść w bezpieczne miejsce.

Każdy posiadacz kota wie, że mediacje nie pomagają, powoływanie się na przepisy BHP w miejscu pracy też nie skutkuje, a przeniesienie kota w bezpieczne miejsce mija się z celem, bo zanim właściciel wróci do maszyny, kot już leży na biurku.




Po uszyciu tej sukienki odkryłam, że pseudo overlockowy szew elastyczny dużo znosi, ale nie wytrzymuje biegu i pokonywania trzech schodów na raz w metrze :)


Psychicznie zaczynam się stabilizować. Tabletki działają. Nie ma skoków nastroju w górę czy dół. Nie ma czarnych myśli, ale i nie ma euforii. Chciałabym się popłakać, ale nie mogę. Wszystko płaskie jak holenderskie pola. Własne życie wydaje się iluzją. Niczym film oglądany w pustym kinie.
Fizycznie się nie stabilizuje. Tabletki nie działają. A raczej działać przestały. Mój przygłupi lekarz domowy ma przerwę świąteczną do stycznia, więc zapowiada się ciekawie. Uroki życia na zabitej dechami wsi. Ale nic to... Idę opychać się makowcem. To jedyna rzecz, którą przygotowałam sobie na te polskie nie w Polsce święta.

Wczoraj w ramach świątecznego obiadu będąc u znajomych obżerałam się chińszczyzną, bo mąż mojej przyjaciółki pochodzi z Kantonu. Pyszności. Można świętować i bez bigosu :)

6 komentarzy:

  1. U mnie koty też lubią słoneczko z lampy i nieistotne, że to najmniej odpowiednie miejsce, że groźnie i kłopot.
    Dobrze że chociaż jedne tabletki działają. Zazdroszczę Ci ich, przydałyby mi się , szczególnie w pracy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty chodzą swoimi ścieżkami i układają się tam gdzie im wygodnie, a nie tam gdzie im się przygotuje legowisko.

      Usuń
  2. Ja nie jadłam bigosu w te świąeta, ale dostałam go w słoiczkach. Mam więc zapas. Za chińszczyznę się nie biorę, bo stale brakuje mi jakiś produktów, bądź przypraw. Sukienka jest śliczna. Na serio, cudowna.
    Nie odważyłam się uszyć ubrania na maszynie. Nie potrafię, w dodatku zginęła mi stopka do overlocku. Pewnie ja wyrzuciłam ze skrawkami materiału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Sukienka bardzo prosta i szybka do uszycia. Polecam.

      Usuń
  3. Makowiec to dobra rzecz :) A sukienka bardzo sympatyczna i taka właśnie do biegania się wydaje. Może po dwa schodki dałaby radę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po dwa schodki spokojnie daje radę :)
      Makowiec wyszedł bardzo dobry.

      Usuń