Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

środa, 20 stycznia 2016

Od czapy

Nie ma co się oszukiwać. Zima przyszła. Chociaż w Holandii chwała Bogu zimy nie są tak srogie jak w Polandii, to mimo wszystko chłód  daje się we znaki. W poniedziałek rano temperatura wskazywała w samochodzie -4,5.  Okazało się przy okazji, że samochód mam jakiś bardziej na Ibizę, bo wycieraczki zamarzły i odmówiły współpracy. Ruszyły się jak słońce nastało i przestały być potrzebne. Ciepłolubne ustrojstwo.

W ramach kolejnych eksperymentów z drutami wydziergałam sobie czapkę z dosyć nietypowymi warkoczami. Instrukcja jak takową wykonać TU. 
O ile ten wzór na czapkę wydaje mi się idealny, o tyle jakoś nie widzę go w szalu czy kominie. Takie warkocze moim zdaniem wychodzą za sztywne. Ale to rzecz gustu oczywiście.

Robiło się łatwo, szybko i przyjemnie. Jedyne co muszę poprawić następną razą to robienie między warkoczami ściegu francuskiego zamiast oczek lewych. Zapobiegnie to zwijaniu się brzegu i "znikaniu" wzoru między warkoczami.
Choć przyznaję, że i tak jestem zadowolona. Oczywiście największym problemem był wybór guzików. Cztery słoje pełne wszelakich guzików, a jak przyszło do wyboru dwóch, to żaden mi nie pasował. A bo to za mały, za duży, kolor nie taki, fason nieodpowiedni, a jak się trafił idealny to sztuk jeden. No cóż... jaki guzik jest, każdy widzi.

Czapka wypchana byle jak, przyznaję. Lola jest modelką bez głowy, a mój czerep jak wiecie do pokazywania światu się nie nadaje. Łeb zdecydowanie lepiej czapkę wypełnia :) 

Tu czapka z "otwartym warkoczem", aby pokazać jak się  na guziku trzyma. 


Na akcje wspólnego dziergania i czytania się nie porywam, bo ani ja tyle nie dziergam, ani tyle nie czytam, zwłaszcza, że ereader ma muchy w nosie. BTW nie polecamy Państwu KOBO Aura. Chyba, że zamiast czytania lubicie dłubanie spinaczem w urządzeniach elektrycznych  w celu permanentnego resetowania. Choć do akcji się nie zapisuję, to do wydzierganej czapki dorzucam moje przeczytadła z ostatnich dwóch tygodni:

- Imieniny Małgorzaty Musierowicz. Jestem wielbicielką Musierowicz. Nic na to nie poradzę. Profesor Raszewski też, więc wcale mi nie wstyd, że czytam literaturę dla młodzieży.

- Wszystko czerwone Joanny Chmielewskiej (tu mi się nawet  udało w akcję wkomponować, gdy na dworcu w Rotterdamie przewróciłam się dosłownie zalewając krwią mój czerwony płaszczyk, czerwoną torebkę i do kompletu farbując juchą szalik z poprzedniego posta. Oblicze też oczywiście było czerwone. Żywa reklama książki na dwóch nogach). Swoją drogą Chmielewską też uwielbiam. Rośmiesza mnie do łez. Na wszelki wypadek coby źle się nie wkompować następną jej książką będą Wielkie zasługi ;)

- Córka piekarza Sarah McCoy to całkiem przyjemne czytadło. Nie przeczytałabym drugi raz i czuć hamerykańską pisaninę, ale da się przeczytać bez popijania melisy.

Puls niejakiej Gail McHugh (Żel Makchuj). Jeśli ktoś zaplątał się w czytelnicze oglądanie 50 gąb Pana Greya i wzdrygał się przy tym... tworze, to niech Puls omija szerokim łukiem. Książka płaska, nudna i prymitywna w każdym calu. Doczytałam do końca wiedziona ciekawością jak bardzo "pisarz" może się upodlić i skompromitować. Akcja rodem z "ogrodów miłości", odtwórcze wątki,  żenująco ubogi języki i sceny erotyczne dla przedwojennych kucharek.
Żeby nie było. Książkę dostałam od polskiego Mikołaja. Książek nie wyrzucam (każdy ma jakieś zboczenia w końcu). Postawię na półce tuż przy drzwiach licząc, że jakiś gość zgarnie ją razem z czapką lub rękawiczkami ;)

Na koniec kilka zajawek ze spaceru po lasku Lisbosw dniu wczorajszym:





16 komentarzy:

  1. Zazdroszczę umiejętności robienia na drutach :) Niby przy odrobinie silnej woli każdy się może nauczyć, ale... jakoś nigdy wystarczająco tej woli w sobie nie znalazłam ;) Czapa fajna, wygląda na ciepłą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tutorialami Intensywnie Kreatywnej nauka dziergania nie sprawiłaby Ci trudności. A czapka faktucznie jest ciepła.

      Usuń
  2. Jak dla mnie "Intensywna", choć dobrze tłumaczy, to za długie ma odcinki. Zawsze przewijam je do przodu i nie potrafię wysiedzieć przy YT. Książki czytam, ale ostatnio wolno, wciągnęłam się w kolejny serial, który oglądam prawie w nocy. Czapka wyszła super fajnie i widać że jest ciepła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaki serial tak namiętnie oglądasz? Bo właśnie szukam czegoś przy czym mogłabym sobie dziergać.

      Usuń
    2. " Przyjaciółki"- lekki serial do śmiechu i płaczu.

      Usuń
  3. Czapa wyszła świetnie, fajne warkocze. Na "pomiędzy" polecam też ryż coby się nie zwijało.
    Imieniny czytałam, było fajne. Nie polecam za to końcówki serii czyli Mcdusi, wnuczki do orzechów, czytałam , bo całą serię już przeczytałam, ale krew mnie zalewała- zabrakło mi ciętego humoru a zalatywało nadmiernie ... Zabrakło mi słowa innego niż głupota.
    Moje wycieraczki działy n\nawet mimo -15 ale za to obraziły się drzwi- nie chciały się zatrzasnąć. Polska myśl techniczna....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o humor, to najbliższa jest mi Chmielewska, ale to nie są książki, które potrafię dyskretnie czytać pod biurkiem ;)
      Tych ostatnich książek Musierowiczowej nie czytałam. Na razie zrobiłam sobie od niej przerwę i teraz mam na czytniku 1Q84 Murakamiego.

      Usuń
  4. Sprytna czapa. Ładnie wygląda z warkoczami. A ten ludzik z lasu jakiś wymrożony.

    Ja czytam książkę o odchudzaniu, ponieważ obiecałam, że przeczytam i powiem, co myślę, ale polecać nie będę, bo katorga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czapka świetna- szczególnie warkoczowy wzór. Podziwiam dziergających na drutach (ja druty i włóczki po kilki próbach zakończonych niemalże zerową satysfakcją oddałam mamie). Próbowałam...ale bardziej szyjąca jestem niż dziergająca.
    Chmielewskiej to "całe zdanie nieboszczyka" polecam bardzo!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tylko ostatnie książki Chmielewskiej są dla mnie mało strawne. "Całe zdanie nieboszczyka" znam i lubię :)
      Moje dzierganie jest jak moje szycie - amatorskie i na moje potrzeby tylko.

      Usuń
  6. Czapka arcyciekawa i od razu zapałałam chęcią wykonania takiej (to już druga dzisiaj i teraz mam dylemat za którą się brać;-)).
    Musierowicz też uwielbiam, zostało mi od czasów młodzieńczych i nie zamierzam się wstydzić.

    Do Chmielewskiej się zraziłam raz i jakoś nie potrafię tej urazy przetrawić, choć tyyyyle dobrego o jej książkach czytałam, pewnie byłam niekompatybilna, gdy po raz pierwszy czytałam;-).

    "...wiedziona ciekawością jak bardzo "pisarz" może się upodlić i skompromitować." - oj, też mam czasem taką niezdrową ciekawość;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jakie czapencje masz w planach, ale ta moja robi się ekspresowo, więc może zrób obie :)
      Chmielewska była bardzo płodną pisarką i nie ukrywam, że jej ostatnich książek też jakoś nie trawię.

      Usuń
    2. O tak, to u mnie częste - gdy nie potrafię się zdecydować biorę wszystko;-) Ale na razie kończę jeszcze jedną rzecz więc mam tydzień na zastanawianie się (w tym czasie pula z czapkami może jeszcze wzrosnąć, hmmm, ale w końcu od nadmiaru głowa nie boli;-)).

      Usuń
    3. Czapek nigdy za wiele. Jak skończysz udzierg to na pewno go obejrzę.

      Usuń