Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

niedziela, 17 stycznia 2016

Zdublowana z opuszczoną głową.

Gusta się zmieniają. Drzewiej wszelkie żakardy jechały mi folklorem i cepelią w najgorszym wydaniu. Widać, albo żakardy się uwspółcześniły, albo ja uwsteczniłam. Stwierdzam, że mi się podobają. Niektóre to nawet ogromnie. Szczególnym uwielbieniem darzę żakardy w wydaniu double knitting. Pewnie dlatego, że jeszcze bardziej komplikują człekowi życie. A im bardziej skomplikowany projekt tym bardziej go pożądam. No i skoro podwójne - to ciepłe. A jak wiadomo... winter is coming i nie jest to coś, co Małgorzaty lubią najbardziej.


W ramach wprawek w podwójnym żakardzie (tu wszystkie niewiasty dziergotwórcze padają na kolana i walą czołem w hołdach za instruktaże Agnieszki) na pierwszy bitewny ogień poszedł pomysł na łebogrzeja z łatwym (haha...tu hrabina zaśmiała się po holendersku, bo gorszego języka nie znała) motywem kotów.

Coby sobie życie utrudnić opaskę dziergałam wzdłuż i zamiast od razu nabrać oczka na cały obwód głowy i wzór przerabiać jako został wydrukowany, to ja dziubałam go od boku  komplikując sobie życie jeszcze bardziej.
Prucia przy tym było tyle co sierści wylatającej z kota podczas wylinki wiosną.
Mimo prucia namiętnego niczym brazylijski serial i tak nie obyło się bez wpadek, błędów i obciachów. Objawienie, żeby me zdublowane dzieło pierworodne dziergać na okrągło spłynęło na mnie mniej więcej w połowie opaski i po jakichś 10 pruciach. Jak mówi złote przysłowie pszczół - robota głupiego lubi.

Efektu finalnego jednak nie zobaczycie, bo po mozolnym wydzierganiu po-twora równie mozolnie go sprułam. Powiedzmy, że nie realizował standardów mojego gustu i ogólnie przyjętej jakości. Próby niechybnie ponowię, ale z innym wzorem. Jak siebie znam to jeszcze bardziej skomplikowanym.Tu dowód rzeczowy i wieczna pamiątka świętej pamięci opaski, wówczas w trakcie udziergu.


Jak już doszłam do wniosku, że double knitting skumałam, zabrałam się za naukę brioszki (instrukcje również u IK). Tu też prucia było niemało, ale w końcu załapałam o co biega. Tak oto stworzyłam swój szal nauczkowy. Potraktowałam go jako bardzo dużą próbkę eksperymentalną :) Do ideału mu daleko, błędów i pomyłek w nim masa, a oczka co to gdzieś tam się niespodziewanie popruły to wina zarówno moja jak i małego pomocnika.

Szal powstał z palącej (oj, przepraszam, raczej z mrożącej) potrzeby posiadania  bardzo ciepłego szyjogrzeja w tonacji szaro-czarnej. Mam nadzieję, że planowany szal czerwono- czarny wyjdzie profesjonalniej.
Miłe brioszki początki...


Dobra... druty już mam.

Pełny skupienia masażysta przy pracy. Względnie... gręplowanie wełny ;)

Spróbuj mi zabrać czyli cała prawda kto odwala całą robotę.


Nauczkowy szal to jedna wielka improwizacja, bo mimo dostępnego wzoru i tak nie do końca początkowo zrozumiałam sekwencję warkoczy. Porwanie się na robienie tego wzoru jako pierwszej brioszki to  jakbym po rehabilitacji kolana ruszyła na maraton. Dobiec dobiegłam, tylko metę dawno już zwinęli.

Boa pod lampą.

Do szala dorobiłam sobie czapencję. Na okrągło, czego bardzo nie lubię. Technika podobna czyli rozgryzanie i eksperymenty ze zdjęcia. Czapa miała być luźna i ciepła. Wyszła ciepła i obcisła. Koka pod nią nie wcisnę. Dobrze, że chociaż czerep się mieści.
Dosłownie przy ostatni rządku, kiedy już zamykałam oczka spotkała mnie niemiła niespodzianka - drut ostał mi się w ręku, a żyłka niczym wąż wślizgnęła się między oczka. Cudnie się popruło. I tu błogosławię  swoją durnotę, że ściągacz dorabiałam na końcu, czyli jak zwykle od ogona strony - sprułam i po zakupie nowych drutów zakończyłam dzieło.

Czapka wypchana inną czapką, więc układa się średniawo. 
Prezentacji na ludziu, zwłaszcza czapek nie będzie przez dłuższy czas. Biegnąc do autobusu   zaliczyłam glebę. W łeb walnęłam się tak tak efektownie, że pokazywanie światu posiniaczonej, pociętej i opuchniętej gęby byłoby aktem samodestrukcji. Choć padł pomysł, że z taką facjatą powinnam teraz zmienić sobie zdjęcie profilowe na facebooku. Bardzo śmieszne.
Możliwe zatem, że następnym udziergiem będzie  kominiarka z otworami jedynie na oczy i usta.

2 komentarze:

  1. Wyszedł rewelacyjnie :) dla mnie to double knitting to na razie magia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Za to ja jak diabeł święconej wody unikam ażurów, a Ty zdaje się i chusty i sweterek z ażurami robiłaś.

      Usuń