Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

sobota, 19 lipca 2014

Czas polowań

Obudził mnie przeraźliwy pisk. Głośny, przerażający, rozrywający nocną ciszę. Okrzyk bólu rodem z horrorów. Najpierw pomyślałam, że mi się śniło, albo że to koty bijące się w ogrodzie. Drugi, bliższy krzyk postawił mnie całkiem na nogi. Wstałam i poczłapałam do pokoju w obawie, że to Frankowi coś się przytrafiło. No cóż, Frankowi nic się nie stało, choć miała w tym swój niechlubny udział.
Rozciągnięty w salonie leżał sobie Franio a obok mały króliczek/zajączek czy jak zwał tego kicaka. Maleństwo. Żywy, nie ruszający się, ale oddychający. Zastanawiałam się jak taki maluch mógł tak donośnie piszczeć. Może to tak ogromna wola życia? A może tak silny ból?  Ostrożnie przełożyłam go do pudełka po żelazku (dziękujemy ci Lidl). Rozpoczęłam poszukiwania wizytówki do ambulansu dla zwierząt, ale oczywiście schowałam ją tak, żeby wiedzieć gdzie jest i łatwo było odszukać - czytaj: znajdziesz przy przeprowadzce, albo po trzęsieniu ziemi. Nie byłam też pewna czy o 4 rano jakakolwiek karetka zechce się do mnie na wiochę pofatygować. Wróciłam więc do łóżka i bladym świtem ponowiłam poszukiwania.
Wizytówki nie znalazłam, ale przypomniałam sobie o breloczku, który dostałam podczas poprzedniej akcji ze snipem. 
Biedactwo... wygląda na zdjęciu na większego niż w rzeczywistości.

Niestety, breloczek nie był jedyną rzeczą, którą znalazłam. W kuchni czekała na mnie kolejna ofiara Franka - następny królik. Tym razem zdechnięty na śmierć i pozbawiony głowy. Do tego Franek szczęśliwy z dostarczenia mi kolejnej atrakcji.

Ambulans przyjechał, zabrał króliczka. Prawdopodobnie nie będzie mógł chodzić. Wstępne oględziny wskazywały na uszkodzenie tylnych łapek (kręgosłup?). Cholera. Wiem, że to natura i niewiele mogę zrobić, ale czułam się jakbym to ja tego malucha zmasakrowała. Teraz obawiam się, że takie akcje mogą się częściej przytrafiać. Jak tak dalej pójdzie dierenambulans wyrobi mi kartę stałego klienta. Oczywiście mogę zamknąć Frania w domu, ale wtedy to ona będzie nieszczęśliwa. Jak by nie było, dupa zawsze z tyłu.

Kilka dni wcześniej porządkując ogród natknęłam się na... jeża. Spał sobie pod gałęziami bluszczu. Zdjęcia nie zdążyłam zrobić, bo bateria mego genialnego telefonu zdechła jak go potrzebowałam, a jeż nie miał ochoty poczekać na sesję fotograficzną.  Niestety moje cięcia gałęzi i hałasy wypłoszyły go i poszedł sobie :(  Szkoda, bo był taki zabawny.  Mam plan zwabić go ponownie kusząc Frankowym jedzeniem.  Podobno może zadziałać. Zobaczymy.



16 komentarzy:

  1. chyba jednak wolałabym Franka zamykać przynajmniej na noc bo nie wiem czy mój układ nerwowy przeżyłby atrakcje jakie Franek funduje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam ją zamykać po operacji. Demolka w domu i poobijany kot od prób wydostania się z domu. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, na martwe zwierzaki już się uodporniłam, ale te żywe jeszcze wywołują poczucie winy.

      Usuń
  2. Mój pies zamordował zajączka na oczach mojej córci- było przeraźliwe, bo tylko zdążyła się ucieszyć, że zając śmignął przez ogród jak dopadł go pies i zamordował. Musiałam wynieść poza ogród , mógłby wygrzebać w ogrodzie. Notorycznie o tej porze roku znajduję martwe wróble, ale co robić , natury oszukać się nie da, drapieżnik będzie drapieżnikiem.
    Podziwiam weterynarza, obawiam się że ten najbliżej nas wyśmiałby Cię radośnie i opowiadał wszem i wobec anegdotę o durnej babie, co zająca ratować chciała. Nasz królik jak zachorował na kręcz szyi to mu przepisał kijem w łeb, i że pasztetu nie robić, bo bakteria. Musieliśmy pofatygować się do następnego miasteczka i tam udzielili mu pomocy. Tutaj liczy się świnia, koń , krowa. Resztę leczy się " domowymi" sposobami- albo wyzdrowiejesz, albo dobijamy. Jak kochać Cię Polsko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kochać :) Tu co prawda na sygnale to tego zwierzaka nie jechali, ale potraktowali poważnie i w ciągu godziny samochód był, nawet nie musiałam się fatygować do weta. Jak nie kochać Cię Holandio? :)

      Usuń
  3. Instynkt mu każe tak się zachowywać. Mnie oczywiście szkoda każdego zwierzęcego życia, np, kiedy Kasta wyciąga kolejne krety z kopców i je zagryza. Serce mi się kraja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby wiem, że to instynkt, ale i tak ciężko. Wszystkich uratować i tak nie dam rady, ale może ten maluch przeżyje i wydobrzeje.

      Usuń
  4. Masz takie rozrywki, że nie musisz chodzić do kina ;) Zwierzętami kieruje instynkt, nic na niego nie poradzisz. Za to wielu oszołomów znajdziesz wśród ludzi i tego oszołomstwa nic nie wytłumaczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. o rany moje serce pęka :-) Chyba też wolałabym zamknąć Franka :)Ale zgadzam się z Katyą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzisiaj kolejny królik w kuchni. Szczerze powiedziawszy to już tylko połowa.

      Usuń
  6. Oj masakra, wiem co czujesz, bo biję się z kotem o żaby, ptaszki a nawet motyle. Najbardziej szkoda mi maluchów i wcale nie odpowiada mi powiedzenie, że takie jest życie i że zawsze tak było. Każde istnienie, które można uratować ma znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się te trofea w miarę dyskretnie zabierać, bo podobno koty przynoszą je do domu (na wynos) w ramach dzielenia się dobrami i powinno doceniać się ten gest jakkolwiek makabryczny by nie był ;)

      Szkoda mi tych stworzeń, ale wszystkich uratować nie dam rady. A dla kota przyzwyczajonego do swobody zamknięcie go w domu to dramat.

      Usuń
  7. Jak zwierzęta... Mnie dzisiaj pół nocy dręczył jakiś drapak (kuna czy inne dziadostwo), który harcował po dachu. Gdyby ktoś wynalazł sposób, żeby wytłumaczyć zwierzętom jakich czynów nie należy popełniać, to ja jestem zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby ktoś wynalazł skuteczny system, żeby wytłumaczyć to ludziom, to też bym była zainteresowana ;)

      Usuń
  8. O jejku ale masakra! Kicajki potrafią bardzo głośno "krzyczeć", ba nawet chomiki potrafią!! Te ofiary to chyba prezenty dla Ciebie. Znajoma dostała od swojej kotki martwą kaczuszkę, żywą kaczuszkę bliską zawału, małą sowę do odratowania i niezliczoną ilość wymiętolonych myszek..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kicajki to tylko część dostarczanej mi "kolekcji". Doceniam, że Franek chce się tymi skarbami dzielić, ale powtarzam jej, że wolę audi TT. Kto wie, może kiedyś przywlecze pod dom ;)
      Pozdrawiam

      Usuń