Dziś trochę inaczej. Wszyscy skończyli rozpisywać się o świętach i zaczęli podsumowywać co się da. To ja dziś podsumuję pewną książkę. Mówią o niej wszyscy - holenderki w wieku różnym na przyjęciach urodzinowych, nieliczne koleżanki polki a nawet faceci dają do zrozumienia, że wiedzą w czym rzecz (mało który przyzna się wprost do przeczytania babskiej książki). O czym mówię? Ano o Pięćdziesiąt twarzy Greya. Skoro tyle o tą książkę szumu to i ja ją nabyłam (część drugą dostałam w prezencie).
Skąd fenomen ten książki? Jeśli ktoś pamięta arcydzieło sztuki ludowej pod tytułem Samotność w sieci wie co jest na rzeczy. Harlequin vel ogród miłości z pretensjami do literatury. Książka dla koła gospodyń wiejskich ciekawych inszego życia seksualnego. Bajka żerująca na babskich archetypach. Większość kobiet podskórnie marzy o przystojnym, bogatym i do szaleństwa je kochającym KIMŚ. Tu dostają na tacy nową bajeczkę ze współczesnym backgroundem. Weź swoje imię, a potem kopiuj i wklej...
Na korzyść książki pana Wiśniewskiego przemawia jedynie fakt, że z
tego co pamiętam była cieńsza i mogła posłużyć jako podpórka chybotliwej
nogi od stołu.
Historia jest ckliwa i w gruncie rzeczy banalna. Akcja mizerna. Język na poziomie harelquina skrzyżowanego z językiem pseudo książek o rozwoju osobistym (na co drugiej stronie pojawia się "wewnętrzna bogini", która to przemawia do głównej bohaterki na różne sposoby, względnie fika koziołki). Główna bohaterka to mdła panna, z rzekomo ciętym językiem. To akurat mogę wybaczyć. Trudno stworzyć Kopciuszka, królewnę Śnieżkę vel inną królewną dybiącą na księcia, która błyśnie charakterem.
Ktoś mógłby powiedzieć, że czytelników przyciąga erotyka i perwersja. Cóż... Jest to jedyna prawdziwa rzecz w tej książce, choć również podana żenująco nieudolnie.
Panna Anastasia tracąc dziewictwo przeżywa koncertowy orgazm (kto wie... możliwe, że doktor Starowicz zna taki przypadek). Takich bajek i niedociągnięć jest dużo więcej. Notabene po jakimś czasie nawet opisy erotycznych przygód zaczynają nużyć, bo są nudne i przewidywalne, napisane językiem dla nastolatek.
Książka nie wzrusza, nie uczy, nie śmieszy. Jest płaska. Płaskie postaci, jednostronny obraz BDSM, mdła akcja, tragiczny język.
Co ratuje zatem książkę Pani E. L. James przed dokończeniem żywota w WC jako stuprocentowo skuteczny środek na obstrukcje? GREY i jego pięćdziesiąt odcieni szarości.
Jest to jedyna postać 3D w tej książce. Może przez swoją niejednoznaczność, perwersje, traumatyczne doświadczenia życiowe, gwałtowne zwroty nastrojów, nieobliczalność... A może dlatego, że lubię popaprańców? Na swoje usprawiedliwienie mam, że nie jestem w tych upodobaniach odosobniona - vide statystyki z Amazon ;)
Ale jeden Grey nawet z pięćdziesięcioma twarzami dobrej książki nie czyni...
Obserwatorzy
klauzula bezpieczeństwa
Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.
Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.
Online
poniedziałek, 31 grudnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
cięty język... to masz Ty nie Anastazja:) przyznam się, że kupiłam... przeczytałam 25 stron na lotnisku i to by było na tyle od kilku dni, ale zamierzam skończyć...
OdpowiedzUsuńCiężko mi oceniać płytkość jezyka, bo czytam oryginał i jak dla mnie język jest wystarczająco prosty aby obyć się bez słownika:)
Wydaje mi się, że dużo zależy od jakości tłumaczenia... oglądałam ostatnio "Jumę" z moim narzeczonym - podpisy angielskie były tak nieudolnie przetłumaczone, że po kilku minutach wyłączyliśmy bo on stracił zainteresownie - a ja nadal zamierzam obejrzeć ten film:)
Pozdrawiam i życzę fajnego Nowego Roku
PS: wyłącz weryfikację obrazkową:)
No tak... Sting to moje drugie imię ;)
OdpowiedzUsuńModerację wyłączę jak tylko dojdę gdzie i jak. Nawet nie wiedziałam, że to ustrojstwo mam.
Dziękuję za odwiedziny i komentarz :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na umieszczenie recenzji książki choć nie będę ukrywać, że najbardziej podobają mi się posty szyciowe :)
Zapraszam do kolejnych odwiedzin :)
Na bloga na pewno będę zaglądać. Książki towarzyszyły mi w życiu zawsze, szycie od niedawna :)
UsuńPozdrawiam