Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

sobota, 10 sierpnia 2024

A na to całe Kargulowe plemię... czyli horror na wsi.


Najpierw było jakieś dziwne burczenie. Lekkie. Nie nasuwające podejrzeń. Potem obrzydliwa wielka mucha w kieliszku wina. Wylałam. Umyłam kieliszek uzupełniłam płyn... Burczenie przemieniające się w bzyczenie narosło. Wyhynęłam na korytarz z obawą, że kot rozwleka jakieś gniazdo os. Ucieszyłam się, że to nie osy tylko ściana much dziwiąc się jednocześnie skąd tego cholerstwa tyle się wzięło. Pozamykałam okna. Zamknęłam wywietrzniki. Ruszyłam do ataku z łapkami na muchy niczym wojownik Hwarang. Rzuciłam się w wir walki - biegałam wymachując łapkami, tłukłam wroga znacząc krwawe ślady na firankach, zasłonach i ścianach. Trup ścielił się gęsto! W powietrzu unosił smród spalenizny. Niestety elektryczny miecz, znaczy się łapka nie wytrzymała kontaktu ze ścianą. Walczyłam dalej machając teleskopową łaką. Ale i ona nie wytrzymała zmasowanego ataku wroga... Trudno. 

Wróciłam do pokoju w poszukiwaniu jakiegoś preparatu  owadobójczego. W kieliszku wina kąpała się kolejna mucha.  Porzuciłam szlachetną walkę wręcz i zastosowałam mniej elegancką acz wielce skuteczną broń chemiczną. W akcie odwetu za Burgunda 2022 wysprayowałam całe mieszkanie. Muchy padały w locie. Piłeś - nie lataj, pomyślałam mściwie i dobiłam packą wierzgającą na podłodze muchę.

Nalałam sobie ostatni kieliszek wina i raczyłam się serią bezbolesnych filmików. Głupich idealnie. Wiecie, takich co to wieczorem oglądasz a rano za cholerę nie pamiętasz co to było :)  No dobra, coś tam pamiętam. Jeden to Something Gotta Give (nie mam pojęcia jaki to polski tytuł ma) z Keanu Reevesem, Diane Keaton i Jackiem Nicolsonen,  a drugi  z Meg Ryan, robiącą głupie miny i mszczącą się na byłym facecie. Piękny film... Głupi idealnie... Choć przyznaję... inspirujący... Obawiam się jednak, że w realu ex zaraz by o stalking posądził i skończyłoby się długim ciąganiem po sądach zamiast wściekłej satysfakcji.


Ilustracja stworzona dzięki IDEOGRAM


Ale nie  o filmach i rewanżu tu będzie tym razem. W przerwie "na reklamy" tuptając do łazienki odkryłam plamę na podłodze. Plama była z lekka mobilna. Po jednym kieliszku wina (resztę, że się tak wyrażę muchy wychlały) trudno widzieć przemieszczające się plamy. Pomyślałam, że to pierwsze omamy wzrokowe spowodowane nawdychaniem się mucho-killera.  Po bliższej lustracji mobilna plama okazała się być jednak gigantycznym pająkiem. Nie mam arachnofobii. Ale pająki są obrzydliwe. Zwłaszcza tak wielkie. Małe na mnie nie rzutują i nawet ich nie zabijam. Staram się bezkolizyjnie eksmitować. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Może w zoo jedynie. Miałam problem, żeby ubić to paskudztwo kapciem. Crockiem znaczy się. Młotka pod ręką nie miałam.  Na noc do sypialni udałam się z tłuczkiem do mięsa. Tak przezornie. Na szczęście obyło się bez jego używania.
Rano odkurzyłam  trupy much gęsto ścielące się po podłodze.Czynność powtórzyłam, bo zwłok dziwnym trafem przybywało. 

Potem masochistycznie próbowałam w necie odszukać cóż to za monstrum rozwaliłam kapciem. Niestety, osobnik przed zgonem nie raczył się przedstawić nawet z grubsza, a zdjęć  szczątków do identyfikacji nie robiłam. Zdjęć potwora za żywota też nie.  I tak oto kolejna zagadka trafiła do domowego archiwum X.



Jak sobie pomyślę o ostatnich wydarzeniach - muchach, pająkach, świniach u orłela... to dochodzę do wniosku, że  sobie ktoś właśnie te plagi nad moją głową jako ten Pawlak wymodlił.  Żartuję.
Nikt by się nie odważył. A swoją drogą, gapa ze mnie. Było pająka spożytkować jako ofiarę do voo doo...Następną razą tako też uczynię.


P.S. Przeprowadzona inwigilacja wykazała, że:
-  inwazji much winni byli chłopi, którzy okoliczne pola udekorowali nawozem naturalnym dostarczając atrakcji węchowych (zrozumiałe), wizualnych (stada ptactwa wszelakiego żerującego na łąkąch), słuchowych (much bzyczenie i ptactwa świergoty) oraz rozrywkowych (polowanie na owady latające - patrz niniejszy post),
- pajaka zapewne zwabiła taka ilość łatwego żarcia. Jak to mówią... łatwo przyszło... szybko zdechło...
- uśmiercony stawonóg prawdopodobnie był Kątnikiem domowym. 

I tyle było z teorii spiskowej. 


wtorek, 6 sierpnia 2024

Czarna dziura

Pisanie...  Kuszące, ale... praca, obowiązki, odpowiedzialność, rachunki. Mrzonki o pisaniu wyrzucane jak obierki ziemniaków. I co z tego, że to lubię? I co z tego, że może nawet potrafię? Trzeba być rozsądną, prawda? Głos matki "i tak ci się nie uda", głos brata "pierdołami się zajmujesz" i te ciągłe głosy "kariery tak nie zrobisz i kasy z tego nie będzie". I dałam sobie wmówić, że robienie czegoś co sprawia radość i jest dla mnie litereoterapią to fanaberia. Jak życie....

Więc kolejna praca, kolejne korpo. Chodzenie w kieracie, który każdego dnia przerabiał mnie - pomarańczę na świeży sok, aż skończyłam tak jak każda pomarańcza. Wyciśnięta do ostatniej kropelki. 

Stoję teraz przed ścianą i walę głową. Łup, łup, łup. Metodycznie. Miarowo. Szukam wyjścia, ale bezskutecznie. Padam na kolana i tłukę dalej. Łup, łup, łup. Metodycznie. Podobno, gdy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno. Gdzieś powinny być drzwi.?A może okno? Może chociaż mały lufcik?   

Czekam, aż ktoś powie "wstań i walcz, a ja będę przy tobie". Rozglądam się. Są tylko ściany. Jedna... druga... trzecia... czwarta. Prawie słyszę ich oddech, gdy się do mnie zbliżają szepcząc - i tak ci się nie uda. Znowu zj....ś. Nie byłaś pierwsza... 

Mają rację? Pewnie tak. Bo obecnie nawet jak będziesz Masterem wyginającym śmiało ciało vel pióro, to musisz się sprzedać. Nie potrafisz... Pufff... Cię nie ma. Pewnie kiedyś też tak było. Tylko teraz... 

To pisałam ja... (nie)sprzedajna... Ale jak wiecie, wszystko jest tylko kwestią ceny.