Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

niedziela, 8 maja 2016

Kacza sprawa

Wreszcie nastało ciepło, które mnie satysfakcjonuje. Całe dnie spędzam zatem na dworze. W piątek - szwendactwo po lesie, a wieczorem pierwszy w tym roku grill. Konsumpcję zakłóciły dźwięki dochodzące z ogrodu sąsiada. Czyżby sprawił sobie kury? Dziwne, bo niby to wieś, ale jakoś nikt tu hodowli domowych nie uskutecznia. Jego ogródek - jego kury, mój hałas.
Po jakimś czasie w szparze drewnianego płotu pojawił się kaczy dziób. Kaczy dzióbek dokładnie. No dziwne. Sprowadziłam się do parteru, ległam na kamieniach i przez szparę dziobem w dziób obserwowałam pierzastego malucha. Okazało się, że jest ich więcej. Cała rodzina - kacza mama i dziewięć maluchów. Co kaczki robiły w ogrodzie sąsiada z dala od wody - nie mam zielonego pojęcia, ale pomna wcześniejszych ptasich doświadczeń nie specjalnie się dziwiłam. Ogródek na naturalne środowisko dzikich kaczek wydawał mi się mało prawdopodobny. Matka mogła przylecieć, ale jak te maluchy tu dotuptały?
Sąsiadów w domu nie było. Skakanie przez płot w ramach akcji ratunkowych odrzuciłam od razu. Kto wie, może sąsiad kaczki "w niewolę trafił" i trzyma je tam specjalnie. Nigdy nic nie wiadomo.
Jak się pojawił to cała sąsiedzka rodzina pozachwycała się kaczą rodziną z wysokości i z daleka czyli z tarasu. Coby ptactwu dać wodę, ale coś z nimi zrobić na to nie wpadli.

Cudownego sobotniego ranka jedząc śniadanie w ogródku odkryłam, że kacza rodzina pojawiła się u mnie z wizytą. Nalałam wody to poidła dla ptaków. Ptactwo rzuciło się na wodę łapczywie. Niektóre maluchy potraktowały naczynie jako basen i całe się tam załadowały. Słodkie i zabawne. Śmiesznie kolebiące się na małych nóżkach i niezdarnie przemieszczające. Można tak się gapić godzinami, co nie zmieni faktu, że jedno poidło rzeki nie czyni.

Zdjęcia byle jakie, ale nie chciałam straszyć pierzastej familii podchodząc za blisko. I tak mieli wystarczająco stresów.


Po krótkiej naradzie powstał plan ratunkowy. Koc zarzucony na matkę pozwolił złapać ją i ulokować w Frankowym transporterze. Pozostało wyłapanie maluchów. Wbrew pozorom małe kacze nóżki potrafią przemieszczać się z zadziwiającą prędkością. Na szczęście udało się wszystkie wyłapać i umieścić w transporterze razem z matką. Potem już łatwizna - przetrasportowanie rodziny z dala od wsi, nad kanał, gdzie mogą sobie pływać do woli podziwiając piękne okoliczności przyrody i wiatraki.
W takim środowisku kaczki powinny być szczęśliwe i bezpieczne. Zdjęcie ze strony http://www.molendatabase.nl/ 

I tak oto po raz kolejny po Snipie i nielotnym gołębiopodobnym uskuteczniałam ptasią akcję ratunkową. Ciekawa jestem co będzie dalej, bo mam przeczucie, że ciąg dalszy nastąpi.

Życzę słonecznego dnia, a ja ruszam na wycieczkę do lasu.

8 komentarzy:

  1. Gratuluję Ci pomysłu jak odtransportować kaczy nabój nad wodę! wspaniale, że zaopiekowałaś się i napoiłaś spragnione dzieci, ...sama widzisz, nie wszyscy mają na to dość wyobraźni, a może wygodniej jedynie pogapić się z tarasu:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kacza mama wiedziała gdzie udać się po pomoc :) Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś mi się wydaje, że na wsi jest jakieś specjalne ptasie radio z komunikatami o mojej działalności na rzecz ptasiej społeczności :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, to masz przygody! Dobrze, ze są jeszcze wrażliwi ludzie! Mi się ostatnio tylko udało uratować papużkę falistą. Biedna musiała wylecieć z mieszkania. Kiedy ją spotkałam, polowała na nią wrona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uratowanie papużki to dużo trudniejsze zadanie! Jakie są jej dalsze losy?

      Usuń
  6. Fajnie że pomogłaś kaczuchom. Każde dzikie zwierzę jest na wagę złota dla natury. Tyle ich ginie teraz na drogach lub z głupoty czy złośliwości ludzkiej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie, ptaszyska wiedzą, gdzie szukać pomocy :) Może się zdarzyć, że pomylą numer domu, ale w końcu trafią pod właściwy adres :)

    Ja mieszkam na skraju blokowiska i raz po raz widuję kaczki krzyżówki pasące się na skwerach, najczęściej parami, z dala od wody. Młodych jeszcze nigdy nie wypatrzyłam, choć przy takiej ilości kotów i psów to raczej by się nie uchowały...

    OdpowiedzUsuń