Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

czwartek, 5 maja 2016

Heretyczka?

Niedawno spotkałam się gdzieś z określeniem "dzierganie po heretycku". Drążąc temat trafiłam na filmik, w którym pewna Pani anemicznym a zblazowanym głosem mętnie tłumaczyła różnicę między dzierganiem po heretycku a tym jedynie słusznym.
Powiem szczerze a brutalnie, że olałam te wywody. Zapewne jak wiele z innych "dziergaczek" nauczyłam się robić na drutach od mojej mamy, a ona od swojej, a moja babcia pewnie od swojej mamy i tak zapewne od pokoleń. Nie wiem czy dziergam po heretycku czy po szwedzku, angielsku czy chińsku. Wolę twierdzić, że dziergam... tradycyjnie.
Wydaje mi się, że obecnie wszystko musi być nazwane, określone, a potem ściśle sklasyfikowane i ocenione.

Przypomina mi to moją historię z... frytkami. Od zawsze, jak sięgnę pamięcią jadałam je z majonezem. Mieszkając w Polsce powszechne polewanie ich ketchupem nigdy mi nie odpowiadało. Prośby o majonez zamiast ketchupu w miejscach, gdzie serwowano frytki najłagodniej mówiąc spotykały się z wyrazem zdziwienia. I tak sobie żyłam ze świadomością, że znowu robię za dziwoląga. W tym przeświadczeniu żyłabym do dziś gdyby nie emigracja do Holandii, gdzie dziwnym trafem frytki z majonezem jedzą wszyscy i nikomu do głowy nie przychodzi, żeby traktować je substancją pomidoropodobną, a jak przychodzi to widać, że nie tubylec. Notabene frytki wymyślone zostały w Belgii, gdzie jada się je z majonezem, a nie z ketchupem! Śmiem zatem twierdzić, że to ja byłam bliska "oryginału" i "normalna" niż zamerykanizowana ketchupowa wersja.

Niech każdy je sobie  frytki z czym lubi. Jak by ktoś miał ochotę z miodem to jego wola, o ile mu to smakuje i nie wciska tego komuś innemu. Niech sobie każdy dzierga tak jak umie i lubi byle był zadowolony z końcowego efektu. Niech sobie każdy wierzy lub nie wierzy w co chce, dopóki jest to jego prywatna sprawa, a nie jedynie słuszna opcja wmuszana wszystkim przy pomocy ognia i miecza. I niech sobie każdy żyje tak jak chce nie wciskając się z zabłoconymi gumiakami w cudze życie.


Ze szczególną dedykacją dla wszystkich, którzy uważają hand made dla ludzi starych i upośledzonych umysłowo. 

12 komentarzy:

  1. Uhm, już kiedyś na fejsie dowiedziałam się, że dziergam w niewłaściwy sposób ;) Bo ja wiem... Jak bym miała jakoś opisać swój sposób przerabiania, to jest on po prostu nieamerykański i mam dodatkowe ćwiczenia szarych komórek, gdy przekładam ravelrowy wzór na moje i opracowuję drogę dojścia do efektu założonego przez autora. Dla mnie jest to metoda wygodna, powolna (bo palec wskazujący prawej ręki wykonuje dodatkowe ruchy koło robótki, dzięki którym bardzo rzadko gubię oczka z drutów) i co najważniejsze - skuteczna (równe oczka, stałe napięcie nitki). Z zainteresowaniem obejrzałam kiedyś metodę argentyńską (z drutem wkładanym pod pachę), ale jakoś nie lubię dziergać na drutach prostych, więc nie mam pokusy spróbowania (zaletą tej metody jest odciążenie nadgarstków). Fajnie jest poczytać o różnych stylach dziergania, ale jakoś nie czuję potrzeby zmian w tym względzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, fajnie jest poczytać o innych metodach czy technikach, pod warunkiem, że nie ma parcia na zmiany. Ta metoda argentyńska brzmi trochę jak taniec na rurze w dzierganiu na drutach ;)

      Usuń
  2. Kurcze... a ile kalorii w tym majonezie... że nie wspomnę o frytkach...
    Uwielbiam frytki z majonezem :-)
    I dziergam jak najbardziej po heretycku i jestem z tego dumna :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frytki są pycha. Pod warunkiem, że nie ociekają starym tłuszczem.

      Usuń
  3. Trochę się dziwię zajadłości w tym wpisie. Czy ktoś mówił, że metoda heretycka jest niewłaściwa? W zasadzie jedynie przy pisaniu/korzystaniu z wzorów ważne jest, jaką metodą posługuje się autor bądź wykonawca udziergu. No i nie spotkałam się z twierdzeniem, jakoby dzierganie było zajęciem dla upośledzonych umysłowo - wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja spotkałam się osobiście z opinią, że dzierganie jest dla starych, przygłupich i takich co to mają za dużo wolnego czasu.
      Piszę tak jak widzę, nie będę się kontrolować i zmieniać sposobu pisania w ramach kadzenia wszystkim i wzajemnej blogokracji.
      Różne rzeczy ludzi dziwią. Mnie na przykład dziwi czytanie bez zrozumienia.

      Usuń
  4. A ja nie lubię frytek. I zawsze jestem do tyłu z trendami. Ale jestem otwarta na dyskusje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy musi lubić to samo. Na szczęście :)

      Usuń
  5. Heretyk to brzmi dumnie. Fajnie i poczytać o innych metodach ale najważniejsze jest aby była ona skuteczna i wygodna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak - liczy się efekt. Heretyk jest określeniem pejoratywnym, zakłada jakieś odszczepienie i odejście od stada. Nazywanie jakiejś metody heretycką niejako z góry zakłada, że jest ona gorsza, bo poza przyjętymi schematami.

      Usuń