Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

sobota, 3 listopada 2012

Pocałuj żabkę w łapkę czyli o cudach nad maszyną

Druga w życiu sukienka. Powinno iść prościej. No ale nie szło. Sukienka - kombinerka. Znaczy się kombinowana z resztek materiału wierzchniego i nieresztkowej podszewki. Podszewka jebitnie eeee.... znaczy się dobitnie zielona. Jako i ja po kolejnych próbach jej wszycia i wywrócenia na odpowiednią stronę. Kolejne metody i sposoby zawodziły. Moja cierpliwość też. W końcu trafiłam (rzecz jasna szukając czegoś innego) na niniejeszy post - http://monikowo.blogspot.nl/2011/05/sukienka-kobaltowa.html
I tu uwaga... chylę czoło, biję pokłony, kłaniam się w pas, stroopwafelsy ścielę pod nogi... SKUMAŁAM. Po dwóch weekendach intensywnej pracy koncepcyjnej połączonej z jeszcze intensywniejszym pruciem. Ponieważ kiecka była tyle razy pruta i zszywana, i wywracana, i przewracana, i miętolona, i cięta, znowu pruta... to fakt, że w ogóle cokolwiek z niej wyszło sam w sobie już jest sukcesem. I pierwszym cudem nad maszyną.

Pecha dopełniały niedomagania maszyny do szycia. Osobliwe co najmniej.  Górna nitka tak się zmotała, że musiałam rozkręcać maszynę coby ją pęsetą wydłubać. Nici zapasowe ze stojaczka na maszynie splątały się z tymi, którymi szyłam. JAK NA BOGA? Fenomen jakiś. Że co? Że niby jak? Jedna szpulka rzuciła się na drugą z nienacka? No drugi cud normalnie.
Szwy pętelkowały niespodziewanie, a próby zmiany naprężeń nitek, igły, długości szwu itp. na nic się zdawały. Po czym po powrocie do pierwotnych ustawień wsio wracało do normy. Kolejne cuda-dziwy. A na koniec... wszystkie zygzaki postanowiły prowadzić prostsze życie. Zniknęły. Maszyna szyje jeno prosto.
Zważywszy niezliczoną ilość dziwnych przypadków w moim domu poczekam trochę i jak jej nie przejdą te wapory to udam się z ową damą do naprawy... eeeeeh... Lubię Lidla, ale reklamacji i fix-acji nie.

A oto i upierdliwa we współpracy sukienka. Góra - Model 129 Burda 6/2012 z uwagi na braki materiału ciachana z przodu. Dół - kompozycja własna.
Naturalnie... miała być inna. Podszewka miała być czerwona (zbrakło takowej nawet na sztukowanie ostały się jeno resztki na lamówki).
Pierwsza faza - a może jednak uda się z czerwoną podszewką...

Zielone na dole miało być wdzięcznie wystającą podszewko-halką. I takie by było gdyby nie fakt, że zapomniałam o tym coby prawa strona podszewki była na prawej od wierzchu to musi być na lewej od spodu... Po takim opisie oczekuję na propozycje współpracy od Burdy. Ich opisy dokładnie tak mi się jawią ;)
Ale ciągle tłukło mi się we łbie, że lewa strona ciucha ma tak wyglądać jakby się ją miało nosić jak prawą (prawie jak prawą - Burdo... pisz do mnie chyżo).
Więcej światła jak mawiał Goethe... Sukienka w wersji z wywiniętą podszewką.

Góra... zdjęcie pod tytułem - zgadnij jaki to kolor?


Kiedy przestało mi się tłuc... odprułam... przyszyłam lewym do prawego.. i... pseudo halka wreszcie wystaje... może jednie mniej wdzięcznie niż bym oczekiwała.

Sukces- da się nosić, zważywszy, że to druga sukienka w życiu i pierwsza z podszewką :)

Porażka- podszewko-halka nie do końca układa się tak, jakbym sobie życzyła. Nie wiem czemu. Zamek poprawiany dwukrotnie a i tak coś mu dolega. Mam wrażenie, że jest trochę za gruby to tego materiału po prostu.

PeSa
Zdjęć lepszych nie ma i długo nie będzie. Chyba, że:
1. Zmienię mieszkanie na bardziej holenderskie z wieeeeeeeeeeeeelkimi oknami ze wszystkich stron. Na razie nie tylko zdjęcia cierpią na niedobór światła. Ja też!
2. Zaiwanię jupiter z najbliższego stadionu (poważnie rozważam taką możliwość).
3. Wytaszczę kieckę z Lolą do ogrodu, co przy mojej wypadkowości oznacza - liście+kamienista dróżka=3 miechy zwolnienia i ubaw dla sąsiadów gratis. 


PeSa1
zdjęć sukienki z wirującą podszewką też nie będzie, bo zmieniła mi się koncepcja i chyba jednak po raz kolejny ją przerobię... jak to mówią... robota głupiego lubi ;) 

2 komentarze:

  1. Chyba po raz pierwszy w życiu tak mnie ubawiły cudzie kłopoty i destrukcyjne szpulki:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ładnie... Tak się śmiać z cudzych kłopotów ;)
      Cieszę się, że ja i moja silverka dostarczamy rozrywki. Przypuszczam, że nie po raz ostatni :)

      Usuń