Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

niedziela, 1 września 2019

Dom z papieru albo historia jak wyremontować zamek z piasku


Trochę mnie tu nie było... Głównie z braku czasu w czasie, bo w ciągu ostatniego pół roku działo się (i dzieje się) wiele. Trochę z braku siły, trochę z braku chęci. Mogłabym obiecywać, że będę pisać częściej, ale... cóż... nie będę, bo teraz już wszystko będzie inaczej. I choć tematów oraz sfer w życiu, które się zmieniły jest sporo, o prywacie pisać nie będę. No chyba, że tyczyć ona będzie moich działań kreatywnych.

Po przeprowadzce dużo wody upłynęło zanim uporałam się z remontem mojego domu z papieru vel zamku z piasku, który jeszcze nie runął. Mały uroczy domek przez poprzednich właścicieli był potwornie zaniedbany. Tapety były w opłakanym stanie. Brudne niczym święta ziemia. Podrapane i odłażące. Optymistyczna wizja "to się pomaluje" padła niczym tynk po wbiciu gwoździa.










Zdjęcia nie oddają "uroku" tych ścian. Trudna rada w tej mierze, przyszło te brudne paskudztwa zrywać. Mozolnie, na raty, eksperymentując z metodami zwilżania tapet (przerobiłam namaczanie wałkiem, pędzlem i spryskiwaczem) pozbyłam się tego obrzydlistwa. I oto moim oczom ukazały się takie przecudne widoki.




O ile tapety były koszmarne, to to co się ukazało pod nimi sprawiło, że poczułam się jak bohaterka budowlanego horroru rodem ze Stephena Kinga. Plamy, nierówności, dziury. No cóż... trudna rada w tej mierze, przyszło to szpachlować. Uzbrojona w wiedzę fachową, głównie z internetu tudzież gips, szpachelkę i preparat gruntujący zabrałam się do pracy. Powolnie i na raty za to z narastającym zmęczeniem i frustracją. Jako rzecze internet najpierw powinnam była owe dziury i pęknięcia oczyścić. I tako też planowałam zrobić. Tyle, że już pierwsza dziurka wielkości pół centymetra oczyszczana pędzelkiem zaczęła się sypać niczym... zamek z piasku. Gdy się powiększyła do sześciu centymetrów machnęłam ręką na mądre a fachowe instrukcje, chwyciłam za pędzel i zamalowałam wszelkie dziury preparatem gruntującym. Mało fachowo, ale skutecznie. Tak wiem, powinno się pewnie wszystko skuć i położyć nowe tynki, ale z wielu powodów nie wchodziło to w grę. Cóż... kolejna prowizorka chyba nie stanowi już wielkiej różnicy temu domostwu.


Kiedy przestałam już płakać patrząc na te ohydne ściany i czując się jak żul w obskurnej melinie, kiedy zaniechałam prób walenia głową w ścianę (głównie z obawy, że ściany tego nie wytrzymają), kiedy zagruntowałam co miałam zagruntować i zaszpachlowałam to, co zaszpachlowania wymagało przyszedł czas na tapety i malowanie. Wygrały tapety - maskujące drobne (albo i niedrobne) niedoskonałości ścian, czystsze w obróbce i bezwonne. I tak oto zaczął się powoli wyłaniać mój szary zamek z piasku...

Ściana z tapetą i bez... Jest różnica? 


Szarości i fuksja na salooonach...






I wreszcie... moja duma - sypialnia. Dwie ściany pokryte zostały tą samą tapetą co w salonie. Pozostałe zostały pomalowane. Pierwszą warstwą jest fiolet, na który po wyschnięciu położyłam używając szmat, gąbki i pędzla trzy kolory - róż, fiolet i szary. Przecierka wyszła dokładnie taka jak chciałam, może nawet lepsza.


Pierwsza warstwa farby. Fiolet choć piękny okazuje się mało fotogeniczny. Przy okazji widać typowy holenderski, sznurkowy wyłącznik światła.  







Dekoracje się zmieniają. Eksperymentuję. Zdekupażowane butelki także znalazły w końcu swoje miejsce. Nawet Lola wkomponowała się kolorystycznie.

Dekoracja z ogrodu. Nie mam pojęcia co to jest i liczę jedynie, że nie jest to kolejna trucizna  odkryta w ogródku.



Jeszcze dużo pracy przede mną, ale dom zaczyna przypominać miejsce do życia, a nie spelunę. Powoli zaczynam mieć nadzieję, że dobrze będzie nam się tu mieszkało. Ciąg dalszy na pewno nastąpi...
W następnych odcinkach: o miłości do Lucyfera (cokolwiek to znaczy),  potrzebie, co to jest matką wynalazków oraz toksycznym ogrodzie.

13 komentarzy:

  1. O, Kochana! Remontowo-budowlana operacja level master! Wielki szacun!
    Cieszę się wielce, że wróciłaś i mam nadzieję, że będzie już TYLKO LEPIEJ! ♥
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Do master level to mi daleko i pewnie fachowcy budowlańcy rwaliby włosy z głowy na widok moich działań, ale... zaczynam powoli... żyć. Przynajmniej jeśli chodzi o remont ;)

      Usuń
    2. Fachowcy budowlańcy to teraz towar deficytowy ;-)
      Ja ostatnio gipsowałem i wyrównywałem nożem z braku narzędzi. Wyszło całkiem spoko jak na taką partyzantkę :-D
      Twoja "partyzantka" to fachowa robota! ♥
      Duma!

      Usuń
    3. Nóż... no cóż... taka szpachelka jeno mniejsza ;)
      Fachowcy... Po tym jak przyszedł pan podłączyć kuchenkę gazową i za kilka machnięć kluczem skasował 95E, a potem hydraulik za podłączenie pralki czyli takie samo kilkaminutowe pogmeranie 125E zaśpiewał, odechciało mi się j.......ych fachowców.

      Partyzntka, bo partyzantka... ale... moja ;)

      Usuń
  2. Wykonałaś kawał dobrej roboty. Niejeden facet bał by się takiego ogromu pracy. Ty podołałaś.Wyszło super. Niech Ci się dobrze mieszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! Faceci... towar reglamentowany;) Niektóre rzeczy wyszły zaje.... a niektóre... nooooo... mogą być :)
      Ciągle powtarzam, że przynajmniej jest czyściej.

      Usuń
    2. Moim zdaniem, wysiłek włożony w całość wykonania, pomysłowość,dobre rozwiązania,cieszą bardziej.

      Usuń
  3. Ojej, nie wiem, za co bardziej Cię podziwiam - za samo wykonanie czy za to, że się nie poddałaś :) Bo za jedno i za drugie na pewno brawa się należą!
    My też mamy za sobą, ubiegłoroczne, skrobanie ścian z koszmarnych tapet i przemalowywanie... W salonie był taki koszmarny róż, co jeszcze mi się po nocach śni...
    Uwielbiam kolory (tzn. oglądać u innych; u siebie dom calutki przemalowałam na biało, hehe), ta przecierka wyszła Ci rewelacyjnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Bałam się tej przecierki, ale z efektu jestem zadowolona i dumna :)

      Ja zawsze pod prąd, stąd ta chęć kolorów. Holenderskie wnętrza są białe, względnie ecru czy temu podobne. Łatwo dostępne kolory, tańsze, ale i przewidywalne i nudne. W każdym domu tak samo. Nie wiem czy to kwestia wygody i praktycznych względów, lenistwa mentalnego czy braku fantazji. Wchodzisz do domu i możesz się pomylić czy jesteś u sąsiada X czy Y ;) Nie mam nic do białego i niektóre pomieszczenia w domu też takie są, ale chyba potrzebowałam energii kolorów u siebie :)

      Mam teorię, że upodobanie do kolorów zmienia się zależnie od wieku, albo raczej potrzeb, górnolotnie mówiąc duchowych :) Miałam fazę dawno temu na brązy i rudości (na które teraz nie mogę patrzeć), potem czerwienie a teraz są szarości i różo-fiolety.

      Usuń
    2. Czy biały jest nudny? Uważam, że wszystko zależy od reszty - jak to jest skomponowane, jakie dodatki, etc. Wnętrze może być nudne i przewidywalne niezależnie od kolorów ścian. Wielu ludzi kopiuje rozwiązania "katalogowe" - gdyż są bezpieczne, przygotowane przez specjalistów i na pewno będą się dobrze prezentować. Kolor nie ma znaczenia, chodzi o to, czy wnętrze mówi coś o osobowości mieszkańców, czy ma ducha, charakter. W Polsce, przynajmniej w moim przypadku, większość naszych znajomych ma kolorowe ściany, bo to jest akurat modne. Poprzednio, w mieszkaniu, miałam w każdym pokoju inny kolor i to mnie już zmęczyło. Biały, szczególnie w takim czystym, niezłamanym odcieniu, podoba mi się, gdyż stanowi rewelacyjne tło dla innych kolorów, pięknie komponuje się też z drewnem. Może jeszcze kiedyś przyjdzie dla mnie czas, że będę potrzebowała stonowanych kolorów we wnętrzach, na razie mam bardzo kolorowo. Pomimo białych ścian ;)
      PS. Nie wiem, czy biały jest tak łatwo dostępny - kiedy szukałam farby elewacyjnej, do odmalowania garażu, były wszystkie kolory tylko nie biały. Bo się słabo sprzedawał. Na szczęście w końcu go znalazłam.

      Usuń
  4. Masz rację. Kolorowe wnętrza też mogą być przewidywalne, albo być bez charakteru. I również się zgodzę, że daje większą możliwość szaleństwa z dodatkami. Kolejny plus białego, że optycznie powiększa pomieszczenia jednocześnie dając takie wrażenie "czystości".

    Wpadaj do NL. Tu białych farb jest do wyboru :)

    OdpowiedzUsuń