Po przeprowadzce dużo wody upłynęło zanim uporałam się z remontem mojego domu z papieru vel zamku z piasku, który jeszcze nie runął. Mały uroczy domek przez poprzednich właścicieli był potwornie zaniedbany. Tapety były w opłakanym stanie. Brudne niczym święta ziemia. Podrapane i odłażące. Optymistyczna wizja "to się pomaluje" padła niczym tynk po wbiciu gwoździa.
Zdjęcia nie oddają "uroku" tych ścian. Trudna rada w tej mierze, przyszło te brudne paskudztwa zrywać. Mozolnie, na raty, eksperymentując z metodami zwilżania tapet (przerobiłam namaczanie wałkiem, pędzlem i spryskiwaczem) pozbyłam się tego obrzydlistwa. I oto moim oczom ukazały się takie przecudne widoki.
O ile tapety były koszmarne, to to co się ukazało pod nimi sprawiło, że poczułam się jak bohaterka budowlanego horroru rodem ze Stephena Kinga. Plamy, nierówności, dziury. No cóż... trudna rada w tej mierze, przyszło to szpachlować. Uzbrojona w wiedzę fachową, głównie z internetu tudzież gips, szpachelkę i preparat gruntujący zabrałam się do pracy. Powolnie i na raty za to z narastającym zmęczeniem i frustracją. Jako rzecze internet najpierw powinnam była owe dziury i pęknięcia oczyścić. I tako też planowałam zrobić. Tyle, że już pierwsza dziurka wielkości pół centymetra oczyszczana pędzelkiem zaczęła się sypać niczym... zamek z piasku. Gdy się powiększyła do sześciu centymetrów machnęłam ręką na mądre a fachowe instrukcje, chwyciłam za pędzel i zamalowałam wszelkie dziury preparatem gruntującym. Mało fachowo, ale skutecznie. Tak wiem, powinno się pewnie wszystko skuć i położyć nowe tynki, ale z wielu powodów nie wchodziło to w grę. Cóż... kolejna prowizorka chyba nie stanowi już wielkiej różnicy temu domostwu.
Kiedy przestałam już płakać patrząc na te ohydne ściany i czując się jak żul w obskurnej melinie, kiedy zaniechałam prób walenia głową w ścianę (głównie z obawy, że ściany tego nie wytrzymają), kiedy zagruntowałam co miałam zagruntować i zaszpachlowałam to, co zaszpachlowania wymagało przyszedł czas na tapety i malowanie. Wygrały tapety - maskujące drobne (albo i niedrobne) niedoskonałości ścian, czystsze w obróbce i bezwonne. I tak oto zaczął się powoli wyłaniać mój szary zamek z piasku...
Ściana z tapetą i bez... Jest różnica? |
Szarości i fuksja na salooonach... |
I wreszcie... moja duma - sypialnia. Dwie ściany pokryte zostały tą samą tapetą co w salonie. Pozostałe zostały pomalowane. Pierwszą warstwą jest fiolet, na który po wyschnięciu położyłam używając szmat, gąbki i pędzla trzy kolory - róż, fiolet i szary. Przecierka wyszła dokładnie taka jak chciałam, może nawet lepsza.
Pierwsza warstwa farby. Fiolet choć piękny okazuje się mało fotogeniczny. Przy okazji widać typowy holenderski, sznurkowy wyłącznik światła. |
Dekoracje się zmieniają. Eksperymentuję. Zdekupażowane butelki także znalazły w końcu swoje miejsce. Nawet Lola wkomponowała się kolorystycznie.
Dekoracja z ogrodu. Nie mam pojęcia co to jest i liczę jedynie, że nie jest to kolejna trucizna odkryta w ogródku. |
Jeszcze dużo pracy przede mną, ale dom zaczyna przypominać miejsce do życia, a nie spelunę. Powoli zaczynam mieć nadzieję, że dobrze będzie nam się tu mieszkało. Ciąg dalszy na pewno nastąpi...
W następnych odcinkach: o miłości do Lucyfera (cokolwiek to znaczy), potrzebie, co to jest matką wynalazków oraz toksycznym ogrodzie.
O, Kochana! Remontowo-budowlana operacja level master! Wielki szacun!
OdpowiedzUsuńCieszę się wielce, że wróciłaś i mam nadzieję, że będzie już TYLKO LEPIEJ! ♥
Uściski!
Dzięki! Do master level to mi daleko i pewnie fachowcy budowlańcy rwaliby włosy z głowy na widok moich działań, ale... zaczynam powoli... żyć. Przynajmniej jeśli chodzi o remont ;)
UsuńFachowcy budowlańcy to teraz towar deficytowy ;-)
UsuńJa ostatnio gipsowałem i wyrównywałem nożem z braku narzędzi. Wyszło całkiem spoko jak na taką partyzantkę :-D
Twoja "partyzantka" to fachowa robota! ♥
Duma!
Nóż... no cóż... taka szpachelka jeno mniejsza ;)
UsuńFachowcy... Po tym jak przyszedł pan podłączyć kuchenkę gazową i za kilka machnięć kluczem skasował 95E, a potem hydraulik za podłączenie pralki czyli takie samo kilkaminutowe pogmeranie 125E zaśpiewał, odechciało mi się j.......ych fachowców.
Partyzntka, bo partyzantka... ale... moja ;)
Wykonałaś kawał dobrej roboty. Niejeden facet bał by się takiego ogromu pracy. Ty podołałaś.Wyszło super. Niech Ci się dobrze mieszka.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki! Faceci... towar reglamentowany;) Niektóre rzeczy wyszły zaje.... a niektóre... nooooo... mogą być :)
UsuńCiągle powtarzam, że przynajmniej jest czyściej.
Moim zdaniem, wysiłek włożony w całość wykonania, pomysłowość,dobre rozwiązania,cieszą bardziej.
UsuńŚwięte słowa!
UsuńOjej, nie wiem, za co bardziej Cię podziwiam - za samo wykonanie czy za to, że się nie poddałaś :) Bo za jedno i za drugie na pewno brawa się należą!
OdpowiedzUsuńMy też mamy za sobą, ubiegłoroczne, skrobanie ścian z koszmarnych tapet i przemalowywanie... W salonie był taki koszmarny róż, co jeszcze mi się po nocach śni...
Uwielbiam kolory (tzn. oglądać u innych; u siebie dom calutki przemalowałam na biało, hehe), ta przecierka wyszła Ci rewelacyjnie!
Dzięki! Bałam się tej przecierki, ale z efektu jestem zadowolona i dumna :)
UsuńJa zawsze pod prąd, stąd ta chęć kolorów. Holenderskie wnętrza są białe, względnie ecru czy temu podobne. Łatwo dostępne kolory, tańsze, ale i przewidywalne i nudne. W każdym domu tak samo. Nie wiem czy to kwestia wygody i praktycznych względów, lenistwa mentalnego czy braku fantazji. Wchodzisz do domu i możesz się pomylić czy jesteś u sąsiada X czy Y ;) Nie mam nic do białego i niektóre pomieszczenia w domu też takie są, ale chyba potrzebowałam energii kolorów u siebie :)
Mam teorię, że upodobanie do kolorów zmienia się zależnie od wieku, albo raczej potrzeb, górnolotnie mówiąc duchowych :) Miałam fazę dawno temu na brązy i rudości (na które teraz nie mogę patrzeć), potem czerwienie a teraz są szarości i różo-fiolety.
Czy biały jest nudny? Uważam, że wszystko zależy od reszty - jak to jest skomponowane, jakie dodatki, etc. Wnętrze może być nudne i przewidywalne niezależnie od kolorów ścian. Wielu ludzi kopiuje rozwiązania "katalogowe" - gdyż są bezpieczne, przygotowane przez specjalistów i na pewno będą się dobrze prezentować. Kolor nie ma znaczenia, chodzi o to, czy wnętrze mówi coś o osobowości mieszkańców, czy ma ducha, charakter. W Polsce, przynajmniej w moim przypadku, większość naszych znajomych ma kolorowe ściany, bo to jest akurat modne. Poprzednio, w mieszkaniu, miałam w każdym pokoju inny kolor i to mnie już zmęczyło. Biały, szczególnie w takim czystym, niezłamanym odcieniu, podoba mi się, gdyż stanowi rewelacyjne tło dla innych kolorów, pięknie komponuje się też z drewnem. Może jeszcze kiedyś przyjdzie dla mnie czas, że będę potrzebowała stonowanych kolorów we wnętrzach, na razie mam bardzo kolorowo. Pomimo białych ścian ;)
UsuńPS. Nie wiem, czy biały jest tak łatwo dostępny - kiedy szukałam farby elewacyjnej, do odmalowania garażu, były wszystkie kolory tylko nie biały. Bo się słabo sprzedawał. Na szczęście w końcu go znalazłam.
Masz rację. Kolorowe wnętrza też mogą być przewidywalne, albo być bez charakteru. I również się zgodzę, że daje większą możliwość szaleństwa z dodatkami. Kolejny plus białego, że optycznie powiększa pomieszczenia jednocześnie dając takie wrażenie "czystości".
OdpowiedzUsuńWpadaj do NL. Tu białych farb jest do wyboru :)
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń