Ten za to kolega, ulokował się na szczycie ściętego drzewa i robił za pomnik. Bardzo mi przypomina ptaka odtransportowanego przez pogotowie weterynaryjne. Jeśli to ten sam, to nie wiem czy wrócił w podzięce za ratunek czy może wprost przeciwnie - jakiś revange szykuje.
Pętają mi się też stada motyli w ogrodzie, ale to już nie moja zasługa, bo niczym (przynajmniej świadomie) towarzystwa nie dokarmiałam. Biegam zatem po ogródku próbując przekonać całą tą mobilną kompanię do pozowania. Z marnym skutkiem.
Dobra, dobra, dosyć o faunie. Bohaterem dzisiejszego wiosennego wrzosowiska ma być wrzosowy zwyklak. W krócie - WZ.
Włóczka boucle melanżowa. Przywleczona z polskich pudeł. Straszny ślizgacz. Na jednej uchowała się metka, a na niej: Himalaya el örgü iplikleri Laila 100% Soft Acrylic. Cokolwiek to znaczy.
Towarzystwa WZ dotrzymuje pasek zrobiony z krawata oraz torebka, którą widzieliście jako pierwszą z mojej fioletowej gorączki. Życie zweryfikowało jej wygląd. Rączki okazały się za małe i niewygodne jak na taką ciężką torebkę (eeeh... zpaghetti). Dorobiłam też zapięcie na guzik, bo choć w środku jest kieszonka na zamek, to nie zawsze bieganie z rozchełstaną torebką jest wskazane. Rączka, pętelka, a nawet guzik robione metodą i-cord, którą pokochałam. Przypuszczam, że to nie koniec zmian torebki. Myślę o dodatkowych zapięciach magnetycznych i rozważam los kokardek. Na razie jest jak jest. To jest urok samoróbek - zawsze można coś zmodyfikować.
Gdyby kogoś ciekawiło zrobienie takiego guzika to proszę bardzo - zdjęcie po(d)glądowe. Mimo specjalizacji nauczycielskiej talentu do tłumaczenia nie mam, więc jeśli kogoś interesowałoby takie rozwiązanie to pytajcie.
Obawiam się, że to nie koniec fioletowej gorączki, bo kolejny wrzosowy sweterek się dzierga. W szafie leżakuje też śliwowy materiał, który nadal mi się podoba (choć przyznaję, że coraz mniej), ale nie mam pomysłu cóż użytkowego mogłabym z niego uszyć, żeby nie wyglądać jak szafa trzydwiowa z lustrem. To coś jak tiul z naszytymi wstążkowymi kwiatami. Jakieś pomysły?

Na koniec dorzucam fotki mojej "futrzanej pomocy" dzielnie asystującej przy dzierganiu WZ.
Pętają mi się też stada motyli w ogrodzie, ale to już nie moja zasługa, bo niczym (przynajmniej świadomie) towarzystwa nie dokarmiałam. Biegam zatem po ogródku próbując przekonać całą tą mobilną kompanię do pozowania. Z marnym skutkiem.
Dobra, dobra, dosyć o faunie. Bohaterem dzisiejszego wiosennego wrzosowiska ma być wrzosowy zwyklak. W krócie - WZ.
Włóczka boucle melanżowa. Przywleczona z polskich pudeł. Straszny ślizgacz. Na jednej uchowała się metka, a na niej: Himalaya el örgü iplikleri Laila 100% Soft Acrylic. Cokolwiek to znaczy.
![]() |
Naszyjnik zpaghetti też się przyplątał. |
![]() |
Korzystając z pogody Lola ruszyła do ogrodu. |
![]() |
Bluzeczka taliowana, choć przez pasek pewnie tego nie widać. |
![]() |
Towarzystwa WZ dotrzymuje pasek zrobiony z krawata oraz torebka, którą widzieliście jako pierwszą z mojej fioletowej gorączki. Życie zweryfikowało jej wygląd. Rączki okazały się za małe i niewygodne jak na taką ciężką torebkę (eeeh... zpaghetti). Dorobiłam też zapięcie na guzik, bo choć w środku jest kieszonka na zamek, to nie zawsze bieganie z rozchełstaną torebką jest wskazane. Rączka, pętelka, a nawet guzik robione metodą i-cord, którą pokochałam. Przypuszczam, że to nie koniec zmian torebki. Myślę o dodatkowych zapięciach magnetycznych i rozważam los kokardek. Na razie jest jak jest. To jest urok samoróbek - zawsze można coś zmodyfikować.
![]() |
Zbliżenie na pasek z krawta. |
![]() |
Torebka zdecydowanie lepiej prezentuje się z zawartością. Pusta wisi jakoś smętnie. |
Gdyby kogoś ciekawiło zrobienie takiego guzika to proszę bardzo - zdjęcie po(d)glądowe. Mimo specjalizacji nauczycielskiej talentu do tłumaczenia nie mam, więc jeśli kogoś interesowałoby takie rozwiązanie to pytajcie.
![]() |
Guzik - samodziergacz. W słoikach z guzikami nie znalazłam odpowiedniego (jak zwykle), więc go sobie zrobiłam sama.
|
Obawiam się, że to nie koniec fioletowej gorączki, bo kolejny wrzosowy sweterek się dzierga. W szafie leżakuje też śliwowy materiał, który nadal mi się podoba (choć przyznaję, że coraz mniej), ale nie mam pomysłu cóż użytkowego mogłabym z niego uszyć, żeby nie wyglądać jak szafa trzydwiowa z lustrem. To coś jak tiul z naszytymi wstążkowymi kwiatami. Jakieś pomysły?

Na koniec dorzucam fotki mojej "futrzanej pomocy" dzielnie asystującej przy dzierganiu WZ.