Czuję jak zaczyna trafiać mnie przedświąteczny szlaczek, bo zanosi się, że kolejne święta spędzę w NL. Sama. Zmieniam stację. Płaczka Adele znowu zawodzi Hello... Nie musi kończyć: It's me... Już wszyscy to wiedzą, znają i rzygają.
Za Polską nie tęsknię, ale w Święta chciałabym być z rodziną. Tym razem ze względu na Franka muszę zostać. Nie mam po prostu jej gdzie zostawić. Do hotelu jak się okazało jej nie przyjmą, bo wymagane są szczepienia. Zagapiłam się i nie zrobiłam. Mea culpa.
Właścielka domu nie widzi powodu, żeby przejmować się kotem i z tego powodu nie jechać na święta. Ot - zostawić zwierzakowi kilka kuwet z piaskiem, miski z woda i jedzeniem i można jechać na tydzień. Nie wiem czy mózg jej wyparował czy może nigdy go nie miała. A może to ja jestem nienormalna?
Kilka dni wcześniej inna dyskusja odnośnie zwierzaków. Zdziwnie jak można wydać prawie 1500E na leczenie kota? Trzeba było uśpić. To takie koszty. Można było wydać na siebie. Tłumaczenie, że usypianie zwierzaka z powodu połamanych kości to chyba przesada i nie zostawia się przyjaciela w potrzebie skutkuje argumentem, że zwierzęta nie mają duszy i nie pójdą do nieba. W biblii tego nie ma. Po raz pierwszy w życiu cieszę się, że mój holenderski nie jest na tyle biegły, żeby mogła w pełni wyrazić co myślę o tej argumentacji i jak głęboko mam taką biblię. Wolę być z moim kotem w piekle niż z takimi świętojebliwymi w niebie. Szlaczek mi się pogłębia.
Myślę sobie, że mam sporo wspólnego z Hieronimem Boschem. Coś mi się wydaje, że obydwoje kwalifikujemy się do socjopatów. Jemu to łatwiej. Artysta. Do tego już martwy. W jego obrazach dostrzegam, że ludzie są zezwierzęceni, a zwierzęta się personifikują. Życie... życie. Piekło jest wyraźniejsze, niebo to mrzonka. W piekle się dzieje, niebo jest nudne. Zwierzęta się liczą. Ciekawe czy Bosch wiedział, że nie mają duszy. W może w du...szy to miał?
Bosch-ki chaos w mojej głowie. Będę się czuć winna jak zostawię kota bez opieki i będę się czuć winna jak nie pojadę na święta. Jak by nie było... Mój świąteczny nastrój:
Mam kota cukrzyka i też słyszałam, że po co leczyć jak można uśpić. Nie wiem co z tymi ludźmi się dzieje. Beznadzieja.
OdpowiedzUsuńBo dla wielu ludzi zwierzak to żywa zabawka, co to wskoczy na kolana i pomruczy.
UsuńNie masz możliwości by zabrać kota że sobą?Koleżanka jedzie na drugi koniec Polski i bierze kota do pociągu.Biedna nie może dźwigać,a kot dorodny,więc ma transporter na kółkach.Oczywiście przed podróżą biorą oboje na uspokojenie;) Trzymaj się jakoś!
OdpowiedzUsuńDo samolotu kota nie wpuszczą, do busa też nie. Pracuję jeszcze nad opieką dla kota, więc trzymajcie kciuki!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKoleżanki siostra z Hiszpanii łatała z kotem i to na pokładzie,fakt że kosztowało ale miała kota na punkcie tego kota;) to pewnie od linii zależy. Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńTe linie nie oferują niestety takich luksusów jeszcze.
UsuńGdy mój królik zachorował radzono abym wyleczyła go pałą w łeb i na pasztet. Cóż , królik może krzywy i nie skacze tak jak dawniej, ale ma się dobrze i nie szkoda tych pieniędzy, które wydaliśmy.
OdpowiedzUsuńNa świecie mnóstwo kretynów, widać ostatnio masz talent by na nich wpadać. Głowa do góry.
Coś w tym jest, że przyciągam "ciekawe" typy :)
Usuń