Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

wtorek, 31 marca 2015

O tym jak Małgorzata świat zbawia.

Nie miała baba kłopotu to przygarnęła drzewiej kota. Kotkę właściwie o imieniu Franek. Stwór ten ma wybitne upodobanie do wpadania w kłopoty, ze szczególnym uzwględnieniem zdrowotnych. Niedawno znowu uraczyła mnie aktrakcją pt. rozbita łepetyna, a wkrótce potem złamane dwie kości z przemieszczeniem w łapce. Najprawdopodobniej jest to wynik bliskich spotkań trzeciego stopnia z samochodem.
Franek już jest po operacji i z drutem w łapie dochodzi do siebie w "hotelu" u weterynarza. Swoją drogą holenderska służba weterynaryjna jest fenomenalna. Złamanie zdiagnozowane szybko, prześwietlenie zrobione od ręki. Weterynarz pokazał mi zdjęcia przed operacją, w trakcie operacji i po zabiegu, wyczerpująco informuje o leczeniu. Daj boże, żeby tak ludzi leczyli.

Wczoraj przed wyjściem do pracy w ogródku zobaczyłam ptaka. Tak na moje oko wyrób gołębiopodobny. Łaził sobie po bruku. Trochę to dziwne mi się wydało, że zamiast latać spacery sobie urządza. Ale kto go tam wie, może lubi. Śpieszyłam się do pracy, więc pierzastego olałam zostawiając samemu sobie. Dzisiaj powtórka z rozrywki. Z racji większej ilości czasu w czasie poddałam go obserwacji. Ptak latał szczątkowo. Podfruwał raczej rzekłabym. Na mój widok z odległości pół metra powinien unieść się chyżo w przestworza. Ale nie uniósł. Usadowił się za to na podnóżku ogrodowego fotela i oddawał kontemplacji.



Franek w niewoli, więc nie mogę jej obwinić, że przyczyniła się do niezdolności ruchowej ptaka. Poszłam zatem w ślady lotnego nielota albo nielotnego lota i usadowiwszy się na kanapie oddałam się kontemlacji. Wyszło mi, że bez pomocy dierenambulansa znowu się nie obejdzie. Na strusia, kiwi czy innego pingwina to ptaszydło mi nie wygląda. Trochę się obawiałam, że okażę się nadgorliwa i ptak nie lata, bo mu się nie chce, ale obawa, że jednak mu coś dolega i  zostawiony w ogrodzie stanie się pożywieniem okolicznych kotów (tym razem bez udziału Franka killara) nie dawała mi spokoju. Jakoś udało mi się go złapać, bo stwór chociaż nie latał to biegał dosyć szybko chowając się przy tym po ogrodowych krzakach. Zawlokłam toto do domu, władowałam do pudełka i zawezwałam dierenambulans. Tylko czekam jak dodadzą mój telefon do listy: tych połączeń nie odbierać. Dostarczyłam już im snipa i królika, a teraz kolejnego ptaka.
Pan odbierając zwierzaka po wstępnej lustracji stwierdził, że pewnie w łeb się walnął. Hejże ptaku było nie latać po pijaku! 
Mam nadzieje, że gdzieś mi tam w animalsowych niebiosach te wszystkie akcje na plus policzone zostaną. 

A tak w ogóle ktoś wie co to za ptaszydło?





12 komentarzy:

  1. No widzisz, gdyby nie Ty ptak nie doczekałby się diagnozy i być może dorwałby go jakiś zwierz. Zdrówka życzę Frankowi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widocznie znana jesteś w zwierzęcym świecie z gołębiego serca dla skrzywdzonych lotów i nielotów. Z drugiej strony ptak nie wiedział, że Franek ma alibi .. :)) Chyba raczej gołąb, na zdjęciu bardzo na to wygląda, ale kimkolwiek by był, trafił pod dobry adres:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też obstawiam, że ptak jakoś wyczuł moje kontakty z ambulansem dla zwierząt (ptasie radyjo ijo ijo?) ;) Ale zawsze po takiej akcji trochę czuję się jak mini bohater ;)

      Usuń
    2. Zwierzaki chore lgną do Ciebie bo Ty dobra duszka jesteś i pomożesz.Kolorem podobne ptaszysko do tzw. cukrówki ale czarnej obróżki na szyi nie ma wiec nie wiem. :)

      Usuń
  3. Miał ten zwierz jakieś znaki szczególne, nieuwidocznione na zdjęciu? Nie, że od razu sine ryby na piersi, ale coś w tym rodzaju. Bo trochę na sierpówkę wygląda.

    Mój pies też ma lepszego lekarza niż ja. Wszystkie badania bardzo szybko, wyniki chwilę później. I podejście do pacjenta paradoksalnie bardziej ludzkie... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo chciałam ptaka męczyć oglądanieniem i macaniem nie wiedząc co mu jest. I tak był wystarczająco przestraszony biedak pewnie. Choć załadowany do pudła był podejrzanie spokojny. Mam nadzieję, że nie na okoliczność ptasiej grypy ;)

      Sprawdziłam w necie wygląd sierpówki i "mój" ptak nie miał tego sierpowego ciemnego znamienia. Że też się skubany nie przedstawił.

      Usuń
  4. Och jej to faktycznie ci się nazbierało!!! Ja kiedyś dzięki siostrze miałam przechowalnie dla szynszyli, żółwia, kota i psa. Ona znajdowała, ale nie mogła mieć u siebie (2 koty i 2 pasy), wiec czekały na adopcję u mnie.
    Jesteś po prostu dobrym człowiekiem i widać to czują!
    Wydaje mi się, że to synogarlica czyli sierpówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tej dobroci to bym polemizowała. Choć w sumie do zwierząt mam więcej serca i cierpliwości niż do ludzi.
      Mam nadzieję, że weterynarze jej pomogą i będzie mogła dalej latać.

      Usuń
  5. Miało ptaszysko szczęście, że trafiło na Ciebie :) Ktoś inny pozostawiłby swojemu losowi.

    Kiedyś mi się zdawało, że koty to takie pełne gracji stworzenia, z niezawodnym wyczuciem równowagi. Potem sama miałam kotkę i wyzbyłam się tych mylnych przekonań - regularnie zdarzało się jej np. źle ocenić wysokość i nie trafić na parapet. Złamała sobie nawet zęba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągle liczę, że dobre uczynki dla zwierząt liczą się przynajmniej podwójnie ;)

      Bo też koty są pełne gracji. Choć zawsze znajdzie się wyjątek. Nie mogę sobie wyobrazić kotki ze złamanym zębem. Bidula.

      Usuń
  6. Według mnie gołąb. Ale ze wzrokiem u mnie cienko...

    OdpowiedzUsuń