I piknie. Tyle, że większość znanych mi piewców owego sposobu na życie śpiewa ową pieśń, bo im się cudnie wiedzie. Jak wieść się przestaje to śpiew skowronka zamienia się w ryk niedojonej krowy na pastwisku. Względnie w ogóle dźwięków przestają dobywać sami z siebie.
Czasem ten uśmiech przylepiony do twarzy to uśmiech błazna. Smutna hipokryzja.
Zdradzana kobieta udająca te trzy małpki - nie widzi, nie słyszy i siedzi cicho. Z przylepionym uśmiechem, bo inaczej musiałaby porzucić nobilitujący status matki polki na garach.
Zdradzająca kobieta wracająca do męża z podkulonym ogonem, bo tak wygodniej, łatwiej i dostatniej.
Busssinesssman żyjący ponad stan i możliwości, pewnie w ramach opcji - zachowuj się i myśl jak bogaty nawet będąc biedakiem, względnie sądzący, że jak cię widzą, tak cię piszą.
Permanentnie szczęśliwy idiota. Szczęśliwy, bo nie wie, że mógłby żyć lepiej, wygodniej, godniej.
Umierający łudzący się, że wydarzy się cud i nieuleczalna choroba zniknie. Łudźcie się. Przynajmniej to nie boli. Raczej.
Owszem, wierzę, że w pewnych sferach życia taka magia zamiany, przyciągania i małych życiowych cudów może działać. Ale nie zawsze, nie u każdego i nie w każdej sprawie.
Jeśli Ci się uda, odniesiesz "sukces" - opowiedzą historyjkę jak to secret, cud przyciągania czy inne takie pierdu wianki działają. Jak wylądujesz w psychiatryku albo na śmietniku... cóż... widać nie starałeś się wystarczająco mocno. Dostajesz to, czego oczekujesz. Jesteś tym, o czym myślisz.
A ja ciągle jakoś nie mogę uwierzyć tym spasionym, amerykańskim bucom od cudów, którzy piszą kolejne podręczniki pozytywnego pierdzenia i robią ludziom z mózgów sieczkę. Problem polega na tym, że najczęściej ludzie gonią za cudzymi marzeniami. Cieniem marzeń. Dom i audi stanowi o tobie. Twoja praca lub jej brak stanowi o tobie. Wielka miłośći lub jej brak stanowi o tobie. Wtłaczają Ci to gówno w głowę wmawiając, że to jest to, czego chcesz. A potem czekasz aż "twoje" marzenia cię zabiją.
Obejrzałam niedawno po latach "Requiem for a dream". Siekło, wbiło w ziemię, wstrząsnęło i zmieszało. Dochodziłam do siebie przez kolejne dni. Kiedyś, gdy obejrzałam ten film po raz pierwszy myślałam, że to narkotyki zabijają. Gówno prawda. Znam skurwieli, którzy już dawno powinni przez nie zdechnąć, a niestety jeszcze łażą po tym świecie. Notabene może nie powinno się w ogóle narkotyków zabraniać? Potraktować to jako naturalną selekcję słabych osobników. Ćpaj i zdychaj. Byle szybko.
Teraz wiem, że wbrew wszystkim pozytywnie nakręconym książkom, historiom i przemowom ten film pokazał jedną prawdę - to marzenia Cię zabijają.
Jesteś tym, o czym myślisz. Przyciągasz to, co się dzieje. Doprawdy??
Jak można powiedzieć matce, której dziecko umiera, że sobie to przyciągnęła?? Albo, że dziecko to sobie przyciągnęło. Albo córce patrzącej na dyndające na sznurku ciało matki. Albo zgwałconej kobiecie, że to jej "wina" i pewnie też sobie tego życzyła. No kurwa mać. Walcie się!!
Myślę, że to nie tak. Myślę, że to trudniejsze i nie takie oczywiste jak piszą spece od dawania dobrych rad. Jestem niewiernym Tomaszem. Jeśli poznam takiego magika, co to z kloszarda żyjącego w kartonie został milionerem - uwierzę. Ale nie poznam, więc "całujcie mnie wszyscy w dupę".
Łatwo jest dawać "dobre rady" nie siedząc w czyjejś skórze, nie znając szczegółów jego życia, problemów i traum. Notabene mam teorię, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w dwóch skrajnych okolicznościach - jak Ci się wiedzie super i jak Ci się w ogóle nie wiedzie. W pierwszym przypadku odsuwają się, bo jak żesz tak możesz wystawać ponad poziom przeciętnej krajowej, w drugim bo się boją, że poprosisz o jakąkolwiek pomoc. Nie wiem który przypadek gorszy.
Nigdy nie rozumiałam tej tępej miłości do każdego bliźniego. Nigdy nie zrozumiałam papieża, który wybaczył zamachowcowi. Nie rozumiem ludzi, którzy nadstawiają drugi policzek i wybaczają tym, którzy ich zranili, skrzywdzili, okradli, oszukali, rozbili. Ja nie wybaczam. Nie szykuję się na krzyż, żeby zmartwychwstać. Mam dwie listy. Tych, którzy zrobili dla mnie coś dobrego, tych którym coś zawdzięczam i którym w odpowiednim czasie podziękuję. Druga to ci, którzy zafundowali mi ból. Tym też kiedyś zapłacę. OJ... zapłacę.
To pisałam ja...
ze śmietnika w psychiatryku
P.S1. Jeśli się pozytywnie nie zap/biję to obiecuję, że następny post będzie robótkowy.
P.S2. Jeśli czyjeś uczucia religijne zostały zranione, to niech potupta do kościółka pomodlić za moją czarną duszę, bo za żadne słowo przepraszać nie będę.
P.S3. Jak już będziecie w tym kościółku to walnijcie jedną zdrowaśkę za żołądkową miętową, uzi i Mosad.
P.S4. Boska Sharon - kompatibilnie do nastroju
Dobrze pisze, żołądkowej jej dać!!!
OdpowiedzUsuńProza życia:) Nie ma co się do tyłu cofać, rozglądać , iść dalej! A wybaczać da się i przyciąganie też jest!!!:)
OdpowiedzUsuńOd wybaczania jest Dżizus. A przyciąganie oczywiście że jest. Ziemskie ;)
UsuńNie tylko ziemskie i nie tylko Dżizus :) A modne może być wszystko nawet to ,że ktoś ciąglę bręczy :):* Życzę dużo słońca tylko nie zwymiotuj od niego :)
UsuńSłońcem jeszcze nie rzygałam. Mogłoby być ciekawie ;)
UsuńNa razie leje i na rozpasanie cieplne się nie zanosi.
Lepiej szczerze brzęczeć niż iść za trendami jak krowa w stadzie :D
A skąd Ty wiesz ,że jak się idzie za trendami to nie jest to szczere?? Tak swoją drogą . Tak pytam bo nie znam tej teori, może ktos tak lubi, nie wiem ja idę tędy gdzie mi w duszy gra, czyli aktualnie pozytywne wibracje. A z bręczeniem naprawdę tak jest , jak już jeden zacznie to idzie fala :D
UsuńZ trendami też tak jest, że jeden wypromuje, a reszta bezmyślną falą.
UsuńDo wszystkiego trzeba z głową. Także do tego prania mózgów zwanego siłą przyciągania.
Dokładnie zdrowy rozsądek to podstawa , ale nie że nie szczere ,że ktoś idzie z falą:) A prawo przyciągania to jest energia a energia to wszechświat , a wszechświat to my więc takowe jest :) Portal Niemodne Polki miały być niemodne a już są modne bo fala poszła :D I tak to jest ze wszystkim , tak jak mówisz wszystko z głową a pisać, dyskutowac, gadać o czymś trzeba, chyba...
UsuńAmen!
OdpowiedzUsuńCzy Ty siedzisz w mojej głowie?? Jakbym 'czytała' siebie, to co mi ostatnio w duszy gra. Albo raczej nie gra, wkur*ia raczej. Gdybyś gdzieś była niedaleko, nawet całkiem przypadkiem, to nawet bym się z Tobą upiła - po raz pierwszy w życiu. Mam milion wątpliwości. Chyba jak zawsze zresztą. I oczywiście zero przebłysku, co jest prawdziwe, realne, ważne, a co nie.
Pozdrawiam ironicznie.... z czarnej doopy moich rozmyślań ;-/
Pewnie jest więcej takich, tylko nie wszyscy przyznają się do tych wątpliwości, bo pozytywne myślenie jest modne jak ekologiczne żarcie czy inne zdrowe trybiki.
UsuńProces alkoholizacji przeprowadzam rozważnie (ale nie romantycznie), ale w dobrym towarzystwie picie nie szkodzi, więc uważaj, bo jeszcze kiedyś z propozycji skorzystam ;)))
Pozytywne myślenie zwykle nie szkodzi, ale nie można ograniczać się li tylko do pozytywnego myślenia (bo wtedy może naprawdę zaszkodzić). I czasem po prostu trzeba odpuścić: sobie, innym i w ogóle, żeby żyłka na skroniach nie pękła ;). To tak z moich przemyśleń w temacie...
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Może nie tyle szkodzi, co nie zawsze pomaga :)
UsuńSamo leżenie na kanapie i pozytywne pierdzenie moim zdaniem nic nie zmieni. Temat rozległy i bardziej skomplikowany niż "przewodnicy duchowi" z książek głoszą.
Do wszystkiego trzeba podchodzić z głową i nieco krytycznie. Czy to pozytywne myślenie, czy ekologiczna żywność, czy modne nowinki.
Myślenie generalnie ma kolosalną przyszłość ;)
ocho znowu załapałaś doła ale nie przejmuj się jesienna pogoda tak działa na wszystkich ale co racja to racja, dobrze a może źle że Cię nie ma w Polsce bo u nas CELEBRYTA ZA CELEBRYTĄ "książki pisze" i wydaje a "ludzie" to kupują i czytają - koszmar
OdpowiedzUsuńZryci celebryci ;) Większości z nich to nawet nie kojarzę :D
UsuńMocno zatem wątpię by mieli jakiś wyjątkowy przekaz dla świata ;)