Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

piątek, 20 grudnia 2013

Baju baju na kodeinowym haju

W Holandii prościej o narkotyk na receptę niż o antybiotyk. Miesiąc łażenia z przeziębieniem skończył się tym, że zostałam zawleczona do lekarza. Facet umówił wizytę, załadował mnie w samochód i znając moją niechęć do służby zdrowia, ze szczególnym uwzględnieniem holenderskiej nawet wlazł ze mną do gabinetu słusznie przewidując, że z pierwszego piętra to mogę ewakuować się oknem.
Osłuchali, obadali, zajrzeli do gardła i na kaszel starego gruźlika uraczyli kodeiną (a tu niespodzianka, bo liczyłam na przysłowiowy już paracetamol). A ta z kolei zafundowała mi wycieczkę pt. out of life. Słodkie stwierdzenie, że pacjent może być senny okazało się eufemizmem miesiąca. Pacjent zapadł w sen jako ten niedźwiedź skrzyżowany z susłem. Próba dojścia do toalety po pierwszej tabletce przypominała balansowanie pijanego na linie z obijaniem się o meble, ściany i własne nogi. Fajnie. Dzienna dawka tabletek - sztuk dwie zagwarantowała mi sen błogi na jakieś 22 godziny. Fajnie.
W ten oto sposób pokochałam holenderski system zdrowotny. Na kaszel to mi nie bardzo pomogło, ale co się wyspałam to moje :)
Stąd ta cisza wywołana kondensacją pracy i przeziębienia, a potem kuracją wyłączającą z życia. Nie to, że do Was nie zaglądam. Czasem nawet próbowałam napisać jakiś komentarz, ale w połowie zasypiałam, albo łapałam się za głowę jak zobaczyłam co stworzyłam vide "terż". To teraz zapewne nastąpi wylew arcyciekawych słów kluczowych ;)

Wkrótce znowu zniknę, bo jadę po Polandii na święta. Rany, jak ja nienawidzę świąt. Tak, dobrze widzicie.
Jestem odszczepieńcem. Nie lubię świąt. Co więcej  nigdy ich nie lubiłam. No może jako dziecko. Małe dziecko, a i to dopóki nie odkryłam, że tzw. święty mikołaj to lipa i nie dostrzegłam zmęczenia matki wywołanego świątecznym szałem przygotowań i zdobywania wszystkich produktów.  Kołowrót sprzątania, pieczenia, gotowania, przygotowywanie pierdółek-ozdóbek i obwieszanie tym domu z kulminacyjnym punktem strojenia choinki, po to by wkrótce znowu to cholerstwo mozolnie zdejmować, lokować do pudeł i wlec do piwnicy.
Szukanie prezentów, poprzedzone waleniem głową w ścianę "co kupić w tym roku"? Katorga wigilii z rybami, których nie lubię i obowiązkiem spróbowania ich w ramach tradycji - starej i nie świeckeij. Wszelkie wigilie w pracy i innych miejscach społeczno-zawodowych z hipokrytycznymi życzeniami - dziś jest wigilia, nawet ja mówię ludzkim głosem i życzę wszystkiego najlepszego. Jutro poderżnę ci gardło i przemodeluję życiorys.

A potem nuda świąt. Jedzenie, telewizja, wizyty rodzinne. Szklana pułapka w pierwszy dzień świąt. Kevin w Nowym Yorku w drugi... Schematy i rutyna. Bezpieczna, ale nudna powtarzalność. I ten mój kompletny brak zrozumienia ekscytacji całym tym cyrkiem (tu pomijam aspekt religijny, który i tak w większości domów plasuje się co najwyżej na drugim miejscu).
Najchętniej schowałabym się w szafie i dała wyciągnąć dopiero 2 stycznia, bo sylwester i  świętowanie nowego roku, który nie wiedzieć czemu a priori ma być lepszy, jakoś do mnie również nie przemawia.
U siebie nie kupuję choinki, nie produkuję świątecznych durnostojków i kurzołapów, pierniczki piekę jak mnie najdzie, bo lubię a nie dlatego, że to święta. Tak samo z makowcem, który piekę sobie we wrześniu, bo kto mi zabroni? 
 Tak. Jestem odszczepieńcem. Na szczęście ostatnio odkryłam, że nie jestem jedyna. Świrusy tego świata łączmy się.

Mimo wszystko, nudnie i banalnie życzę Wam zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt oraz wszelkiej pomyślności i kreatywności w Nowym 2014 Roku.



P.S.1 Z uwagi na stan upojenia narkotykowego za błędy odpowiedzialności nie ponosi się :D

P.S.2 Uszytych nowych rzeczy trochę się nazbierało, więc wystąpią w ramach noworocznego  postanowienia pokazywania uszytków bez względu na światło i okoliczności ;) Profesjonalnie nie będzie, ale za to jak śmiesznie :)

29 komentarzy:

  1. Ojka! Ojka! Ja też nie lubiłam świąt! Ale je sobie przemodelowałam wg własnego, dzieci i Pana Codziennego uznania :D I mieliśmy np święta w łóżkach czyli laba na całego i żadnego siedzenia przy stole! I żadnych odwiedzin! Polecam super! I jak rzucam hasło, że żadnych gości i goszczenia się, to nawet nasi rodzice nie protestują:D Pozdrawiam świątecznie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno wykonalne, gdy się przyjeżdża do Polski raz na jakiś czas, ale godne rozważenia :)
      Pozdrawiam i życzę "wymodelowanych" świąt zatem :)

      Usuń
    2. Dzięki! Właśnie się wymodelowałam z pierwszego dnia świąt :D i mam labę:) Ale faktycznie trudno, jak się zlatuje raz na jakiś czas:( Tak czy siak Tobie też życzę "wymodelowanych" świąt!

      Usuń
  2. Święta są dla dzieci. A ja mam dziecko, które domaga się choinki, prezentów i rzeczy z tym związanych. Nasiadówy i spotkań nie lubię. Za to mogłabym cały czas czytać książki, i zajadać serniczek, albo... spać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, serniczek to wielki plus :D A spanie w ilościach hurtowych miałam po kodeinie ;)

      Usuń
    2. po kodeince sypiam dłużej jakieś 48 godzin. Znam więc jej cudowne uboczne...właśnie mam zapisaną, jak zażyję w poniedziałek wieczorem to ocknę się w drugi dzień świąt i nie będzie to moja wina....

      Usuń
    3. Kodeina jako rozwiązanie na przetrwanie (przespanie) świąt? ;)
      Kasiu, zdrówka! I wszystkiego naj... naj... naj... dla Ciebie, Rafała i Lucka!

      Usuń
  3. Takich świąt, jak opisujesz, to ja też nie lubię. I jak wyszłam za mąż, to postanowiliśmy wspólnie to zmienić po naszemu. Potem się okazało, że w rodzinie nikt nie lubi i drogą pertraktacji ustaliliśmy swoje rodzinne zasady:) I teraz święta, a właściwie wigilia jest miłym rodzinnym spotkaniem, a potem każdy robi, co chce. My leniuchujemy, gramy z dzieciakami w gry i chodzimy na spacery:)
    Najtrudniej było przewalczyć Teściową, przez pierwsze kilka lat nie chciała zrozumieć, że mamy prawo do własnego życia. Ale w końcu i ona zrozumiała, że nie jest osobą decyzyjną w życiu syna.
    Wszystkiego dobrego! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomniałaś o obowiązkowej emisji ekranizacji któregoś z wielkich dzieł Sienkiewicza,zalewie kreskówek i programów celebryckich w stylu jakie-piękne-rodzinne-święta-wszyscy-mamy-i -wcale-nie-jesteśmy-tu-dla-sławy.
    Zdrówka życzę, nadal ciętego języczka , zachowania swej wspaniałej dziwności, która powinna być normalnością, bo wszak świadczy o umiejętności samodzielnego myślenia, oraz kreatywności i kreatywności. I wszystkiego co Ci się wymarzy.
    Kotu życzę pysznego śledzia i śmietanki .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za życzenia, a co do ciętego języka... Pewnie jedynie opcja Juranda ze Spychowa (to była żaluzja do ekranizacji Sienkiewicza ;) może mnie go pozbawić ;)
      Udanych Świąt!

      Usuń
  5. Mag Ik - szczerze i brutalnie ale trafnie ujęłaś sedno sprawy dotyczące świąt...!!! Ja najchętniej nie obchodziłabym ich w ogóle, ale fakt - dziecko się domaga. I tak możemy je dużo spokojniej i po swojemu obejść jak w Europie :-)
    Swoją drogą tak posiedzieć sobie i pogadać w rodzinnym kręgu to mi akurat tego brakuje... i praktycznie żadnych szans na realizację, więc tym bardziej brakuje... ;-)
    życzę Tobie mimo wszystko jakiś tam Świąt! i miłego pobytu w Polsce- zazdroszczę!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie rodzina, to wołami by mnie do Polski nie zawlekli.
      Tobie również jak najlepszych świąt życzę.

      Usuń
  6. Ach jesteś jesteś <3 Się rozbawiłam znów Twoim wpisem , głównie w drugiej części :-) Taki urok świąt .To się chyba nazywa tradycja :-) Ja lubię te świecidełka , w końcu raz nie zawsze przecież Magik ! :-)
    Życzę Ci zdrówka w takim razie i pięknej świątecznej atmosfery a tą piosenką dałaś czadu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piosenka jest moją ulubioną (i chyba jedyną) świąteczną przygrywką, którą trafię, ba nawet lubię :)
      Może mi się kiedyś odwidzi na starość i też polubię "magię" świąt.
      Magicznych świąt zatem Ci życzę!

      Usuń
  7. Gdyby nie fakt, że kocham swoją rodzinę, a Chrześnicę - Siostrzenicę najbardziej (sorry Siostra, spadłaś z piedestału ;-) ), to pewnie by mnie na 'Święta" w moich rodzinnych stronach nie uświadczyli. Więc jadę, ale z taką niechęcią do tego całego zamętu, że aż mnie skręca. Tak jak Ciebie, widzę ;-) U siebie też nie mam choinki, nie robię generalnych porządków (ot tak, takie zwykłe jak co weekend....no prawie jak co weekend), nie obwieszam chałupy tryliardem świecidełek, kapustę z grochem każę sobie gotować kiedy najdzie mnie ochota, a uszka kupuję prawie zawsze jak mam w planach żywieniowych czerwony barszcz. Ten przesyt w sklepach i tv świętami...aż się prosi o bojkot. Wszystkie moje koleżanki z pracy sikają po nogach na myśl o prezentach, choinkach, etc., a z drugiej strony jak widzę, jak są przemęczone całą ta gonitwą...ale nie, one są LEPSZE, bo dbają o tradycję...taaa, jasne ;-) Zatem jadę, ale już obmyśliłam plan szybszej ewakuacji, a Sylwestra i Nowy Rok mam znów zamiar spędzić we własnym, spokojnym towarzystwie ;-)

    Ale niech tradycji stanie się zadość, życzę Ci mag.ik (i sobie też, i wszystkim tutaj zgromadzonym również ;-) ) zdrowia i spokojnego przeżycia tego świątecznego szału, bez uszczerbku na samopoczuciu psychicznym ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. My też mamy "własne" rytuały świąteczne, baaardzo dziwne, jak np. obowiązkowe oglądanie Potopu i na wyrywki mówienie kolejnych kwestii;), wspólne spacery z niespodzianką;) i dzikie lenistwo... W sumie - do wytrzymania jest w Święta;) Żadnych gości i "goszczenia się" - brr...
    Zdrowia Ci życzę i natchnienia do szycia, i luzu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia. Myślę, że właśnie takie "własne" rytuały czynią tak na prawdę święta świętami. I oby Wam tak zostało!

      Usuń
  9. Bardzo dziękuję za posta - poruszył ciekawy tema i posypały się interesujące komentarze. Myślę, to bardzo dobry pomysł z zorganizowaniem świąt 'po swojemu'. Bez przymusów i bez konwenansów. Bo same święta są starsze niż Chrześcijaństwo. Boże Narodzenie zastąpiło wcześniejsze tradycje (tym bardziej, że wg. naukowców Jezus urodził się wiosną). Łatwiej przekształcić charakter święta niż je 'wymazać'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymazywanie świąt byłoby jeszcze gorsze niż ich napuszona celebra. Idealnie byłoby wprowadzić w życie złoty środek, jak to nazwałaś "świąt po swojemu". Tylko czemu to takie trudne?
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Widzisz, wywołałaś lawinę wyznań: nikt nie lubi (klasycznie). Ja też nie lubię przygotowań, myśl o ubieraniu choinki i jej staniu przez miesiąc sypiącej się obrzydza mi choinkę. Ale będzie. Ubierzemy ją bez gustu, tak jak lubi Mąż:) Pierogi co roku robiła babcia, ale w tym już nie da rady. Chyba my mamy je zrobić, ale mi nigdy nie wychodzą a kupne mają takie grube ciasto. Na słodycze nie mam swojego dawnego spustu. Ale lubię ta rodzinna Wigilie (mimo, że prawie nie mam co jeść) i to, że to ja mogę być elfem podającym prezenty spod choinki. Nie lubię jednak tych prezentów na siłę. Pozostałe dwa dni to już lajt i lenistwo. W zeszłym roku mieliśmy odmianę- Wigilię z rodziną Męża z prezentami tylko dla dzieci i to było gorsze od tej klasycznej. Nie lubię tego, że w mojej rodzinie aspektu religijnego nigdy nie było i trudno mi przezywać Święta religijnie,

    A kodeinę miałam kiedyś jako dodatek do paracetamolu w tabletkach na migrenę. Nie były lepsze od innych, ale wyżebrać ich w aptece bez recepty to się nie dawało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpisuję późno, ale mam nadzieję, że święta się udały.
      Choinki "bez gustu" wydają mi się właśnie takie prawdziwe i świąteczne. Jakoś nie przemawiają do mnie nowomodne jedno czy dwukolorowe, albo jakieś inne innowacje.

      Usuń
  11. A ja lubię, ale nie oceniam innych. Każdy ma prawo do własnego podejścia do danej sprawy. Pomimo wszystko - Zdrowych i spokojny świąt oraz cudownych prezentów od mikołaja!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Już po świętach i Nowym Roku,na pewno pobyt w Polsce uzdrowił Twoje ciało i duszę.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety z tego uzdrowienia nadal nici. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak sobie przeczytałam Twojego posta i wszystkie co do joty pod nim komentarze i... uświadomiłam sobie niestety, że komercyjna strona świąt już dawno wzięła górę nad tą religijną, duchową. W tym roku, jak jeszcze chyba nigdy, na myśl o kupowaniu prezentów robiło mi się niedobrze i nie wiem, czy były one udane, czy nie... Święta zaczęły mi się kojarzyć z tłumem w galeriach, na ulicach, w autobusach, ze zmęczeniem przygotowaniami, głowieniem się nad ty, co komu kupić, bo przecież nie kupić nie wypada... Ach...
    Z drugiej jednak strony cieszyłam się na długi pobyt u rodziców, z którymi widuję się coraz rzadziej, z pogaduchami z ukochaną rodziną, a najbardziej to cieszyłam się grając z całym kuzynostwem w ponadczasowy Monopol :)
    A tak podsumowując - po tej lekturze postanowiłam sobie, że popracuję nad przemodelowaniem właśnie tych świąt tak, żeby dawały one radość, a nie ogarniały lękiem przed nawałem świątecznych obowiązków...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że mój post skłonił do zadumy :)
      Dziękuję za wizytę i pozdrawiam.

      Usuń