Obserwatorzy

klauzula bezpieczeństwa

Wszelkie mądrości, bzdety i złośliwości na tym blogu, o ile nie zaznaczyłam inaczej podając źródła są moim wymysłem, a nawet własnością. Te niedoświetlone i kiepskie foty też. Zdjęcia z Burd, innych gazet czy książek (o ile nie podaję źródła), są skanami materiałów będących w moim posiadaniu.

Jeśli masz ochotę coś sobie przywłaszczyć to droga wolna. Razem z nimi przygarniasz część moich problemów, traum i niedoświetlenia.

Online

sobota, 20 lipca 2024

Gotowi na wszystko...

 


Wygenerowane dzięki współpracy TimAi i Ideogram.

Gdybym miała zrecenzować tę oto książkę jednym zdaniem napisałabym - Run Forest, run! Byle szybko i daleko od tego tworu! No dobrze, wyszły mi dwa zdania. Agata Przybyłek, autorka "Gotowych na wszystko" miała dosyć ciekawy pomysł. Wzięła żądną sławy, marzącą, aby zostać "selebrytką" blondynkę i wrzuciła ją do reality show dla narzeczonych. Tyle że Paula, bo tak się wabi to nieszczęście, narzeczonego nie miała. Przygarnęła zatem dawnego przyjaciela, nomen omen posiadającego już narzeczoną - Zuzę. I to jest, moi drodzy już cała akcja i fabuła.

Przez ponad pół książki dzieje się wielkie nic, nie licząc niepotrzebnych opisów rzeczy, które znaczenia nie mają, a są jeno tłuściutkim zapychaczem książki. A co wolno Murakamiemu, to nie Tobie Przybyłek. Postaci są płaskie jako te łąki Holandii. Co więcej - jako te łąki Holandii zalegają poniżej poziomu morza. Depresja... W gratisie. 

Zuza - narzeczona numer 1 potraktowana po macoszemu. Jednostronnie, bez pogłębienia.  Dialogi nieżyciowe i nic nie wnoszące. Język egzaltowanej nastolatki. A do tego roi się od błędów wszelakich - stylistycznych, logicznych, a nawet gramatycznych.  Cóż, widać ani autorka, ani korektorzy, ani wydawnictwo poczucia wstydu nie mają. Spytacie zatem zapewne czemuż to, ach czemuż i w jakiej pomroczności po-twora tego nabyłam? 


No właśnie... Czytając podręcznik Katarzyny Bondy Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania. natknęłam się na informację, że komedia, że zabawna...że lekka... Spragniona historyj zabawnych niczym mieszkaniec Holandii słońca (przynajmniej w tym roku) - durna ja, po przeczytaniu ocen na Lubimy czytać -  durna ja, książkę nabyłam. Po trzykroć durana ja. Jeśli dla Pani Bondy ta książka jest zabawna i godna wymienienia, to wątpię  czy powinna innych pisania uczyć. Chyba, że ma to być żywy dowód jak pisać abolutnie nie należy.



Nawet okładka taka zmyłkowa, bo jak dla mnie mogłaby opisywać kurs tworzenia ikebany.. W wersji Mazowsze śpiewa,  tańczy i kwiaty po polach zbiera.




Reasumując tą kusą recenzję -  książkę zmęczyłam tylko dlatego, że zżerała mnie chora ciekawość sprawdzenia jak nisko można upaść. A jak zmęczyłam... tak..byłam już gotowa na wszystko! Zażycie środków przeczyszczających, sprowokowanie wymiotów, a nawet skoczenie z klifu jeśli takowy napatoczyłby mi się w okolicy. 
Tylko dla osób o mocnych nerwach i żądnych ekscesów. A i tym raczej polecam skok ze spadochronem. Względnie bez. 



Ocena:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz