Cisza w eterze. Ale jeśli ktoś po ostatnim poście martwił się o moje życie i zdrowie (o ja naiwna), to śpieszę donieść, że żyję. Choć historia opisana wcześniej miała niestety swój ciąg dalszy.
Bohater poprzedniego odcinka został wyrzucony z pracy (w sumie z pracy to sam się wyrzucił) i służbowego mieszkania. I wydawałoby się, że po problemie. O ja naiwna.
Dwa dni po incydencie czekał na ulicy z rachitycznym bukiecikiem w celu przeproszenia i rozmowy. Normalny człowiek załatwiłby sprawę wchodząc do firmy, a nie warując na rogu. Wydarłam się, że ma odejść, nie podchodzić, że nie chcę z nim rozmawiać i nie potrzebuję jego przeprosin. Normalny człowiek by zrozumiał, ale małolat do normalnych nie należy. I lazło toto za nami (na szczęście szłam z koleżanką), a że szłyśmy do podziemnego parkingu uznałyśmy, że bezpieczniej będzie wrócić do biura. Szef się wściekł ,wezwał policję, a sam ruszył, żeby toto złapać. Złapał i wstrząsnął nieco. Policja przyjechała i wstrząsnęła mną.
Pani policjantka poinformowała mnie z miną, jakby patrzyła na spluwaczkę dla gruźlików, że moje słowo przeciwko jego słowu, a jakby znowu się pojawił to mogę oczywiście to zgłosić, ale sądowa procedura zakazu zbliżania jest długa i kosztowna. Z tą samą miną niczym do gangstera w amerykańskim filmie, względnie upośledzonej umysłowo co drugie zdanie powtarzała : DO YOU UNDERSTAND? DO YOU UNDERSTAND? Tak, zrozumiałam. Agresor i przestępca, względnie zboczony psychol ma być traktowany godnie, a ofiara ma co najwyżej prawo do godnego pochówku. Za który rzecz jasna sama zapłaci.
Finalnie młodziak zniknął z horyzontu (i oby tak zostało), ale to zapewne dlatego, że przemówiła do niego wstrząsowa terapia mojego szefa, a nie łagodność policyjnej połajanki.
Wiedząc, że na policję nie ma co liczyć, a szef nie będzie mnie do końca życia przyprowadzał i odporowadzał na parking niczym dziecko do przedszkola zapisałam się na Krav Magę. Po pierwszej lekcji próbnej byłam zachwycona. Po kolejnych zresztą też. W przeciwieństwie do tradycyjnych sztuk walki jest szybciej przyswajalna i skuteczniejsza. Zasady są proste - unikaj miejsc niebezpiecznych (co prawda nawet własny samochód jak się okazuje może stać się pułapką). Po drugie jak już jesteś w takim miejscu - to oddal się najszybciej jak się da. Po trzecie, jak nie możesz uciec - to walcz używając wszystkich dostępnych środków, umiejętności i narzędzi. Bez pardonu, litości i współczucia. Bij w skronie, uszy, wbijaj paznokcie w oczy, gryź i kop w te części ciała, które niektórzy obnażają. Nigdy nie sądziłam, że założenie rękawic bokserskich i okładanie nimi, kopanie oraz rzucanie przeciwnikiem o ziemię może być takie... relaksujące i przyjemne. Widać drzemią we mnie nieodkryte pokłady psychopatii :)
I tu następuje kolejny przypadek - wypadek. Bo przecież u mnie nic nie może być łatwo i bezproblemowo. Po jednym z treningów zbieraliśmy maty rozłożone na podłodze i układaliśmy je na specjalny wózek. I tak się zdarzyło, że ten wózek najechał mi na stopę. Cóż... zerwało mi skórę z palca a paznokieć został w skarpetce. Rana się wygoiła i wróciłam na treningi. I tu następuje kolejne prawo serii rzucającej kłody pod nogi, bo dopadła NL koleina paranoja covida i chmara restrykcji zakazujących. Szczepionki, kody, a finalnie totalny lockdown. Czekam na godzinę policyjną i strzelanie do niezaszczepionych.
Ale żeby nie było, że blog robótkowy bez robótek śmiga, wrzucam foty kardiganu, co to się robi powoli, mozolnie i ospale.
Tak wiem zdjęcia wołają o pomstę do nieba i więcej światła. Ale cóż... taka pora - rano ciemno, po południu ciemno, a w ciągu dnia albo jestem w pracy, albo szaroburo... Oby do wiosny!
" Nigdy nie sądziłam, że założenie rękawic bokserskich i okładanie nimi, kopanie oraz rzucanie przeciwnikiem o ziemię może być takie... relaksujące i przyjemne. Widać drzemią we mnie nieodkryte pokłady psychopatii :) "
OdpowiedzUsuńNope, to inna rzecz - to endorfiny, jakie daje ruch + świadomość własnego ciała i jego możliwości. No i jeszcze aspekt psychologiczny, czyli wyrzucenie frustracji. O tym się mało mówi, ale każdy sport walki może stać się fantastycznym źródłem katharsis.
Trzymaj się, Kochana! Wiosna już za 3 miesiące ;-) Teraz jest czas hibernacji, więc hibernuj z kardiganem i dobrymi napojami pod kocem ♥
A w Nowym życzę Ci, żebyś miała do czynienia wyłącznie z dobrymi, fajnymi, poukładanymi osobami i żebyś się zawsze czuła bezpiecznie! Poza tym, viadomo, gwiazdki z nieba i worka kasy ;-*
Dzięki za słowa otuchy i życzenia. Tobie życzę zdrówka, coby wreszcie choróbska przestały Cię dopadać i oby powodów do frustracji codziennej było mniej w przyszłym roku.
OdpowiedzUsuńSamoobrona dobra rzecz. A wyżycie się przy okazji takiego ruchu, to jak Lenard napisał powyżej, bardzo zdrowy odruch. Dużo zdrowia życzę i żeby w otoczeniu przeważali ludzie mili i normalni! :*
OdpowiedzUsuńDziekuje, sobie, Tobie i całemu światu życzę więcej normalności, a szeleństwo niech będzie jedynie pozytywne i zakręcone.
Usuń