Tydzień mam dziwny. Ciągle coś się dzieje. Ogrzewanie się przestawia. Szafa kryjąca elektryczne i internetowe kable wydaje dziwne dźwięki, a dzisiaj... wracam do domu i widzę malownicze białe plamy na podłodze. Besztam Franka, że wyciąga jogurt ze śmietnika. Tyle że śmietnik zamknięty i kot niewinny. Besztam siebie, że widać sama latam po domu z jogurtem. Ale co ja do cholery robiłam z jogurtem przy drzwiach wejściowych?? Nic to, dzwonię do właścicielki chałupy informując, że szafa z elektryką przestała wyć, więc alarm odwołany. Nagle... zamieram w połowie zdania.
Po domu chodzi sobie... PTAK. Odruchowo patrzę na Franka, ale moja kotka leży rozwalona i ptaka ignoruje. Przecieram oczy. Piłaś... nie jedź. Nie piłaś... Wypij. Ptak jest. Nadal. Chodzi. Podskakuje. Nie lata. Jak on tu wlazł, ja się pytam? Drzwi zamknięte. Okna zamknięte. Nawet wejście dla kota zamknięte i uruchamia się tylko na magnetyczną zawieszkę, zresztą sam kot ptaka ma w zupie. Siadam i patrzę. Ale od patrzenia ptak nie znika. Chodzi i sra sobie gdzie popadnie. Na biało.
 |
Pierzasty omen |
Dzwonię do kliniki dla zwierząt, ci mnie odsyłają dalej. Dzwonię dalej ci mnie odsyłają dalej... Dzwonię dalej nikt nie odbiera, za to katarynka podaje inny numer... Przez chwilę czuję się jak w Polsce i przez głowę przemyka mi myśl, że może by tak ptaka za piórka i za drzwi... Ale wiem, że wtedy nie przeżyje nocy. Zgrzytam zębami i szukam dalej. Przyjaciel google pomaga, trafiam na dobry numer. Odpowiadam na dziwne pytania , w stylu czy ptak jest mięsożerny? Nie wiem, nie podał mi upodobań kulinarnych, ba bezczelny nieproszony nawet się nie przedstawił. W końcu... załatwione. Czekając na ambulans szukam cudaka w internecie. Wychodzi mi, że to Rycyk (brrrrr... źle mi się kojarzy, więc zamykam dziobaka w pudle).
Po godzinie przyjeżdża ambulans i zabiera pierzastego w siną dal, a dokładnie do Rotterdamu...
A ja zachodzę w głowę, jak toto wlazło do domu?? Cud, znak, omen. Czego? Dobry czy zły? Sprawa jak z archiwum X normalnie. Rozważania przerywa mi telefon. Facet, który zabrał ptaka dzwoni, żeby mi powiedzieć, że to SNIP. Ptak, który kiedyś był na banknocie 100-tu guldenowym.
Teraz już wiem i rozumiem. Teraz już się nie boję...