Jakiś idiota, nazwijmy go obywatel X obdarzony ułańską fantazją i obkurczonym mózgiem zapragnął wykonać tzw. manewr wyprzedania. Pogoda szaroburo-sraczkowata, mżawka, ślisko. Koleś jedzie mi na czołówkę. Wszystko jak filmie. Szybko. Cięcie. Drugie piwo nie rozjaśniło mi jeszcze czemu się nie walnęliśmy, choć wszystko na to wskazywało. Opatrzność widać czuwa, albo głupi ma szczęście. Tylko kto? Ja czy ten dawca? Both?
Wszytko odbyło się tak szybko, że nie zdążyłam zrobić nic głupiego w stylu: odbić kierownicą i wjechać do rzeki, albo co gorsza na ścieżkę rowerową potrącając kogoś w trakcie, gdy ułan-skurwysynek śmignąłby w siną dal. Czasem brak reakcji, to najlepsza reakcja.
Nie jestem Sheldonem Cooperem* ani nawet innym pośledniejszym fizykiem, prawo Newtona wspominam jako coś co było w szkole, acz nie powiedziano mi, do czego może się przydać, więc nie zakodowałam go sobie. O crash testach też niewiele wiem, ale tak sobie myślę, że jadąc 80 km/h (oficjalna wersja, bo a nuż uwielbiana przeze mnie holenderska policja tu zagląda) walnę w oszołoma, który również jedzie ww. przepisową prędkością to...
No właśnie. Jeśli zostanie po mnie marmolada, to pół biedy. Jedyny problem wtedy kto się zajmie Frankiem??? Gorzej gdy zamiast marmolady zostanie warzywko. Nie dość że Franka i tak nie będzie miał kto karmić, to i ja sama karmiona będę.
I tu dochodzimy do sedna. Holandia jest bardzo tolerancyjncyjmym krajem. W niektórych przypadkach rzekłabym, że aż za bardzo (Boże chroń Mossad). Niestety eutanazja, mimo że legalna wcale nie jest taka prosta i oczywista. Nie mam tu dwóch członków rodziny, którzy potwierdziliby/zaakceptowaliby eutanazję. Zaprzyjaźniony lekarz by się znalazł, ale to za mało. Kiszka. Możesz za życia zdecydować, że zostaniesz dawcą organów, ale nie możesz decydować o swojej śmierci albo może raczej agonii za życia.
Warzywom oczywiście to zwisa. Karmią, podcierają, wymieniają rurki z płynami ustrojowymi. Luz blues, w niebie same dziury. Tylko ta myśl, że jesteś, ale cię nie ma... Nie ma cię, ale jesteś...
Coż... pozostaje mi wierzyć, że tak czy siak, kolejnym, trzecim razem znowu będę mieć szczęście. Tak, czy siak.